Artykuły

Bałwan czy spryciarz?

Na praskim Žižkovie stoi pomnik Jaroslava Haška. Monument to osobliwy. Popiersie pisarza umieszczone jest na wysokim cokole przebijającym blat stołu. Przypomina on zarazem ladę, na której serwuje się piwo, i grzbiet konia.

Ta surrealistyczna rzeźba w sposób doskonały pokazuje sprzeczności, jakie kryje osobowość autora Przygód dobrego wojaka Szwejka. Genialny pisarz nie wylewał za kołnierz, a w swym burzliwym życiu był także bolszewikiem, anarchistą, wreszcie został posądzony o bigamię.

Wymyślona przez niego postać, którą zna niemal cały świat, podobnie jak jej twórca łączy cechy bohatera i antybohatera. Szwejk ma wprawdzie opinię bałwana, a jednak, dziwnym trafem, udaje mu się wychodzić bez szwanku z przeróżnych opresyjnych sytuacji. Tak do końca nie wiemy, czy „dobry wojak” jest rzeczywiście idiotą, czy tylko go udaje. Hašek wprowadza Szwejka na „widownię” pierwszej wojny światowej, a ten naiwny, prostoduszny człowiek musi sobie radzić w trudnych okolicznościach. Tak więc umiejętność stwarzania pozorów, że jest się mało rozgarniętym wydaje się niezwykle przydatna w czasie trwania konfliktów zbrojnych. Ponadto postawa ta obnaża absurdy mechanizmów wojennych, a rzeczony motyw wydaje się kluczowy dla prozy Haška. Szwejk przypomina więc bezbronną marionetkę, która daje się pociągać za sznurki, ale nie ma pewności, czy to czasem podwładny nie wodzi za nos przełożonego.

W Och-Teatrze Józefa Szwejka gra Zbigniew Zamachowski i rola ta jest dla niego stworzona. Zamachowski, z wiecznie przyklejonym do twarzy uśmiechem, buduje postać zagadkową, niejednoznaczną, łączącą sprzeczności. Podąża za oryginałem i tworzy wizerunek bohatera, który do końca pozostawia widzów w niepewności, czy cierpi na wrodzony kretynizm, czy tylko jest przebiegłym błaznem udającym głupka. Tak więc aktor balansuje na cienkiej granicy między graniem i stwarzaniem pozorów zupełnego bęcwała.

Zamachowskiemu partnerują inni, tworząc bardzo udane role. W pierwszej kolejności Mirosław Kropielnicki jako Porucznik Lukasz. Jest arcyzabawny w scenie gimnastyki. Ubrany w komiczny gorset modelujący sylwetkę, niezgrabnie, z wyraźnym wysiłkiem wykonuje serię ćwiczeń. Jak na żołnierza przystało, lubi dyscyplinę i porządek, choć Szwejk wywróci do góry nogami jego poukładany i przewidywalny świat. Spełni też wszystkie życzenia kochanki Porucznika, Pięknej Kate (Milena Suszyńska), łącznie z najbardziej intymnymi potrzebami ponętnej mężatki – wierność nie jest najwyraźniej jej mocną stroną. Scena erotycznych manewrów w choreografii Leszka Bzdyla stanowi jeden z mocniejszych punktów przedstawienia. Wcześniej Szwejk odbywa służbę u wiecznie pijanego Kapelana Katza (Krzysztof Dracz), który ostatecznie przegrywa w karty „ogromnego kretyna, ale interesującego człowieka”.

Spektakl jednak nie porywa. Z rzadka rozlega się śmiech na widowni i, prawdę mówiąc, panuje tu dość senna atmosfera. Najsłabszym ogniwem wydaje się adaptacja Andrzeja Domalika, który realizuje najważniejsze, dobrze znane, żeby nie powiedzieć ograne, wątki pierwszego tomu prozy Haška. Przenoszenie na scenę powieści, zwłaszcza takich rozmiarów, udaje się rzadko. Adaptacja Domalika stanowi zgrabne streszczenie dla tych, którzy książki Haška nigdy nie mieli w rękach, pozostali mogą czuć się jednak nieco rozczarowani.

Przedstawienie rozgrywa się na niemal pustej scenie w aranżacji Jagny Janickiej, gdzie jedynymi sprzętami są zdezelowany fotel dentystyczny zmieniający funkcje i klatka po kanarku, który, wbrew najlepszym chęciom Szwejka, nie zdołał zaprzyjaźnić się z kotem. Wehikułem napędzającym spektakl staje się, ponad wszelką wątpliwość, muzyka Mateusza Dębskiego. Stanowi ona tło, łączy poszczególne epizody, pełniąc rolę ważnego elementu kompozycyjnego i to, co najistotniejsze – buduje klimat przedstawienia.

W jednej ze scen, motyw ten powraca, Zamachowski śpiewa do muzyki Dębskiego piosenkę, której słowa znajdziemy w drugim tomie powieści opisującym przejścia Szwejka na froncie: „Przy armacie stał / I wciąż, i wciąż, i wciąż…/ Przy armacie stał / I wciąż ją nabijał. / Leci kula jak szalona, / Oberwała mu ramiona / A ten ciągle stał…”. Zamachowski, jak wiadomo, śpiewać potrafi znakomicie. Aktor nuci tekst niepewnie, refleksyjnie tak, aż ciarki chodzą po plecach. Humoreska zmienia się w makabreskę, a widmo wojny okazuje się czymś realnym i przerażającym, a nie tylko odległą figurą literacką. Jest to, by tak rzec, prolog do dalszych przygód dobrego wojaka. Warto o tym wspomnieć, ponieważ realizatorzy zapowiadają kontynuację losów Szwejka na scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji