Tu śmiejemy się sami z siebie
Premiera w Teatrze Jaracza – Tango Sławomira Mrożka – widzów nie zawiodła. Świetne role, dobre tempo, piękne kostiumy to atuty tego przedstawienia.
Tango to opowieść o poszukiwaniu wartości. Rodzice Artura, ambitnego studenta, reprezentują pozwalający na wszystko artystyczny nieład, który mu nie odpowiada. Postanawia z pomocą wuja wprowadzić zasady, które jednak okazują się puste, bo treść, która ma je wypełnić — tu tradycyjny ślub — rozpływa się za sprawą zdrady. Również próba wskrzeszenia dawnego świata za pomocą XIX-wiecznych kostiumów jest anachroniczna i śmieszna. Pustki nie zapełni ani religia, ani biały obrus z zastawą. Inteligenci są bezradni, nawet jeżeli w końcu Artur odkrywa, że we współczesnym świecie jedyną wartością jest władza. Nie jest jednak w stanie jej zdobyć. Rządzi Edek, chłopak znikąd, wyznawca „postępowego postępu”.
Tango w reżyserii Bartosza Zaczykiewicza jest zabawne i jednocześnie ironiczno-dramatyczne. Śmiejemy się sami z siebie. Bardzo podobała mi się Ewa Pałuska jako Eleonora. Stworzyła znakomicie skrojoną, pełną życia i groteski postać. Świetny był również Cezary Ilczyna jako wuj Eugeniusz, człowiek ciągle jeszcze staroświecki. W przedstawieniu nie było właściwie złej roli, choć te dwie się wyróżniały. Jest to spektakl przejrzysty, zachowujący sens dramatu, ale nie dydaktyczno-lekturowy.