Artykuły

Zabawa w zabijanie

W świecie tysięcy galopujących informacji, wśród których dramatyczne newsy walczą o pierwszeństwo z plotkami o celebrytach, historia Malali Yousafzai — pakistańskiej dziewczynki, która próbowała zmienić świat, zaczynając od swojego świata, postrzelonej przez talibów, ale cudownie ocalałej, by dalej walczyć i głosić swą prawdę — mogłaby utonąć i przeminąć jak wiele innych „wiadomości dnia” czy nawet miesiąca. Okazała się jednak historią z ogromnym potencjałem. Etycznym i edukacyjnym.

W roku 2014, dwa lata po wydarzeniach w prowincji Swat — krainie tak pięknej, że nazywanej rajem, a tak mrocznej, że żyjące w niej kobiety pozbawione były prawa do wszystkiego, co można by uznać za podstawowe prawa człowieka, z prawem do uczenia się włącznie — przyznano Malali pokojową Nagrodę Nobla. Ona sama również włączyła się w pracę, na jaką szansę dała jej własna historia, stając się znaną na całym świecie orędowniczką wolności kobiet, ale i wolności w ogóle. Tej wolności, która rodzi się w nas samych — i rozwija skrzydła jak ptak (to skądinąd ważna w tej opowieści metafora). Do czego jednak niezbędna jest pomoc innych, bliskich ludzi, i edukacja właśnie.

Napisała o tym prostą, adresowaną do dzieci książeczkę, która w Polsce ukazała się dwa lata temu pod tytułem Malala i jej czarodziejski ołówek; głównym przesłaniem autobiograficznej i symbolicznej zarazem narracji są słowa: „Jedno dziecko, jeden nauczyciel, jedna książka i jedno pióro może zmienić świat”.

Współczesny opowiada nam o Malali w ramach swojego projektu artystyczno-edukacyjnego Dorosłość, który idee poprzednich cyklów tego rodzaju kontynuuje na scenie Malarni w tym sezonie.

Autorką sztuki Malala. Dziewczynka z kulą w głowie jest Elżbieta Chowaniec, dramatopisarka młodego pokolenia (1982), mająca już w dorobku kilka ważnych tekstów dramatycznych dla dzieci i dorosłych (z debiutancką Gardenią na czele); reżyserem spektaklu — Robert Drobniuch, ceniony, wszechstronny twórca teatru dla dzieci, dyrektor Teatru „Kubuś” w Kielcach, z którą to sceną związana jest też Chowaniec.

Przygotowane przez nich przedstawienie — dynamiczna, zrealizowana prostymi środkami inscenizacja, odwołuje się do formy i poetyki teatru młodzieżowego, zwanego czasem studenckim lub szkolnym.

Czworo aktorów wymieniających się rolami — Maciej Litkowski, Wojciech Sandach, Arkadiusz Buszko i Adriana Janowska-Moniuszko, która jako jedyna ma przypisaną rolę własną — tytułowej Malali — minimalistyczna scenografia — krąg okryty materią, który może być domem albo placem zabaw, mała batuta w rogu sceny, pełniąca funkcję przyrządu do ćwiczeń, ale też miejsca, skąd wygłasza się ważne kwestie, muzyka — akcentująca rytm i ruch, nieustanny prawie, to wszystko organizuje przestrzeń i akcję.

W formule rówieśniczej zabawy, kiedyś by się napisało — ulicznej, podwórkowej, dziś trzeba by napisać: osiedlowej. Autorzy akcentują bowiem mocno „tutejszość”, a zarazem uniwersalność opowieści.

Owszem, Malala jest z „innego świata”, dalekiego i egzotycznego (hidżab na jej głowie to jedyny akcent owej egzotyki na scenie), ale czy jej historia — pytają — nie przypomina wam czasem tego, co dzieje się wokół nas, a zarazem na całym świecie? Trampki, dresy, T-shirty, wojskowe spodnie w barwie moro — codzienny strój chłopaków i dziewczyn z „naszej dzielni”, w Polsce, i Ameryce, są przecież kostiumem rzeczywistości, w jakiej niemal wszędzie żyje współczesna młodzież. Podlegając agresywnemu rytmowi tego świata, jego presji, stadnym i okrutnym regułom, ograniczającym wolność jednostki, i próbując się z nich wyzwolić w sposób czasem równie okrutny. Przez zabijanie.

Malala to właśnie opowieść o zabijaniu. O zabawie w zabijanie, która chce być sprzeciwem wobec świata dorosłych, a staje się jego częścią, mechanizmem, który nakręca spiralę gwałtu.

Nie bez kozery w historię Malali wpisana zostaje masakra w jednej z amerykańskich szkół, a z nią przemoc uczniowska, w której realiach odnaleźć się może młodzież zarówno z New Jersey, jak i Szczecina; ofiarami tych wydarzeń — podkreślają autorzy spektaklu — są jednak zarówno ofiary, jak i sprawcy. Atrakcyjność zbrodni (sugestywny monolog Macieja Litkowskiego, który ukazuje zamach z perspektywy… kuli, która trafiła dziewczynę) opłacona zostaje spustoszeniem psychiki, zwielokrotnieniem lęków, paraliżem woli.

Malali się udało. Malala powiedziała: stop. Malala walczy dalej. Ale… Kto z was chciałby być Malalą? W tej zabawie, która jest życiem?

To pytanie pada ze sceny wprost, kierowane nienachalnie, acz bezpośrednio do — młodej w większości — widowni, prowokując refleksję, zachęcając do rozmowy, wpisanej zresztą w formułę projektu Dorosłość.

Cóż, walory dydaktyczne spektaklu wpływają na jego kształt artystyczny. Niezbyt oryginalny, chwilami monotonny w swym rytmie, sprawiający też wrażenie kalki z innych, podobnych.

Ale taka też była podstawowa intencja realizatorów przedstawienia i całego projektu, by ciekawie, bez inscenizacyjnych wolt, w formie bliskiej młodzieży, mówić o sprawach, które dotyczą nie tylko jej.

I sądzę, że się to udało.

Choć aktorzy mają zadanie niełatwe. Wiele kwestii wygłaszanych jest w ciągłym ruchu, dialogi bazują na ulicznym slangu i klimacie chłopackiej agresji, relacje między postaciami są umowne, związane z chwilową rolą — czasem osoby dorosłej, czasem nastoletniej — a psychologię zastępuje publicystyka lub symboliczne deklaracje. Mimo to jest w przedstawieniu mądrze wygospodarowany czas na refleksję, wyciszenie, słowo. I aktorzy korzystają z tej okazji, zwłaszcza w monologach, które im przypisano.

Wątpliwości może budzić co innego. Włączenie opowieści o Malali we wspomniany dyskurs o zabijaniu i nietolerancji w ogóle. Czy historia pasztuńskiej dziewczynki — bliższa może tematu cywilizacyjnej pułapki kultur i religii niż dzisiejszych problemów z agresją i odrzucaniem Obcego — da się ujrzeć przez pryzmat uniwersalnych doświadczeń współczesnego nastolatka?

Rzecz do dyskusji. I po to właśnie odbywają się one po spektaklu. Życie zresztą dostarcza nam prawie co dzień przykładów na ponurą uniwersalność i przerażającą aktualność tej historii o zabijaniu. 

Ale Malala w Malarni to również — niezależnie od jej dydaktyki — opowieść o tęsknocie za wolnością. Za prawem do życia w wolności. Tęsknocie ponad wszystko. I właśnie ten wątek, przenikający ją delikatnie, w najcichszych fragmentach, przemawia ze sceny najmocniej.

***

Powyższą recenzję napisałem 11 stycznia, dwa dni przed zamachem na prezydenta Pawła Adamowicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji