Udane jubileusze
"Zaide" w reż. Wacława Jankowskiego w Krakowskiej Operze Kameralnej. Pisze Anna Woźniakowska w Dzienniku Polskim.
Scena EL-JOT ma już piętnaście lat. Jadwiga Leśniak-Jankowska i Wacław Jankowski z konsekwencją tworzyli przez ten czas oryginalny teatr, w którym muzyka jest równoprawna słowu, a wystudiowany gest ważniejszy bywa od tempa akcji.
Dziś na scenie przy ulicy Miodowej zanurzyć się można w inny, niż otaczający nas, świat. Poetycko-muzyczne spektakle - koncerty w prostej a ładnej oprawie plastycznej, toczące się jakby poza czasem, w sobie tylko właściwym rytmie - znajdują chętnych odbiorców. Odpowiedzią na to zapotrzebowanie było stworzenie przy Miodowej Krakowskiej Opery Kameralnej.
Jubileusz piętnastolecia sceny czczono w sobotę premierą nieznanego w Krakowie singspielu Mozarta zatytułowanego "Zaide". To pierwowzór późniejszego "Uprowadzenia z seraju", niedokończony przez kompozytora, ale pozostawiony jednocześnie w tak kompletnym stanie, iż już w połowie XIX wieku partytura "Zaide" została opublikowana i wystawia się ją na scenach operowych.
Inscenizacja singspielu wymagała rozwiązania problemu tekstu mówionego. Czy powierzyć go śpiewakom, czy posłużyć się narratorem? W jakim języku wystawić utwór? W Krakowskiej Operze Kameralnej reżyser Wacław Jankowski opowiadanie treści akcji powierzył narratorce - Magdalenie Kajrowicz, podającej tekst w języku polskim ciekawie, choć w I akcie ze zbyt wielką celebrą. Partie wokalne śpiewane były w oryginale, czyli po niemiecku. Muzyka mogła w sobotę zadowolić najwybredniejszych słuchaczy przede wszystkim za sprawą świetnego przygotowania i poprowadzenia spektaklu przez Tadeusza Wicherka, na co dzień pracującego w Warszawskiej Operze Kameralnej, a więc specjalistę od Mozarta. Bardzo dobrze brzmiała orkiestra, równie dobrze spisali się soliści, przede wszystkim Kamila Kułakowska - sopran z Bydgoszczy, odtwórczyni partii tytułowej, sprawnie i z wielką muzykalnością pokonująca karkołomne trudności Mozartowskiej muzyki. Dobrymi jej partnerami byli krakowscy śpiewacy: Maciej Pallas i Paweł Fundament - tenorzy, Przemysław Żywczok i Michał Kutnik - barytony oraz wspaniale wygimnastykowana Agnieszka Findysz.
W sumie ładny spektakl na jubileusz. Życzymy dalszej owocnej pracy!
***
W niedzielę obchodzono jubileusz nieco poważniejszy. Państwowa Szkoła Muzyczna II st. im. W. Żeleńskiego w Krakowie skończyła 60 lat. Filharmoniczna sala nie mogła pomieścić wszystkich chętnych, dawnych i współczesnych uczniów szkoły, która wychowała wiele pokoleń wspaniałych muzyków.
Ich przedstawiciele równie licznie stawili się na estradzie. W koncercie - maratonie wystąpili: i klawesynistka Elżbieta Stefańska z wiolonczelistą Jerzym Klockiem, i pianistka Ewa Bukojemska, i bas Jacek Ozimkowski z towarzyszeniem fortepianowym Moniki Gardoń-Preinl, i duet fletowo-wiolonczelowy Andrzej Krzyżanowski i Bartosz Koziak, i chór szkolny pod dyrekcją Bogusława Grzybka, i pianista Marcin Koziak grający z orkiestrą pod dyrekcją Antoniego Wita, i sama orkiestra pod batutą Stanisława Krawczyńskiego, jedynego w tym gronie, który nie kończył jubilatki, ale jako pedagog związany jest z nią od lat, i trio Andrzeja Kurylewicza, i Zbigniew Wodecki śpiewający wraz z uczennicami szkoły: Anną Stalą i Wiktorią Zawistowską. Był to koncert nie tylko bardzo interesujący, ale pełen ciepła.
Taka właśnie atmosfera - ciepła i rzetelnej pracy artystycznej - zawsze panowała w szkole. Za to jej gronu pedagogicznemu z dyrektorem Stefanem Wojtasem - też wychowankiem szkoły - na czele dziękowali w niedzielę i przedstawiciele władz kulturalnych kraju, i miasta, i krakowscy melomani. Ad multos annos, szkoło!
Anna Woźniakowska
(również wychowanka)