Artykuły

Poskromienie złośników

„Pokaż mi swój język. a powiem Ci kim jesteś”. Taką zasadę propagował prawie 20 lat temu Stanisław Barańczak. Teraz, jako tłumacz Szekspira pokazał język czystej poezji i dowcipy wyszukanego kalamburu i proza izmu, współistniejących ze sobą bez szkody dla jednolitości przekładu. Udowodnił, że język autora Poskromienia złośnicy, obłożony tyloma dotychczasowymi przekładami, nie musi wcale stawać aktorowi kołkiem w gardle. Pokazał wreszcie po raz siódmy język tym wszystkim, którzy mówili, te po Słomczyńskim polscy tłumacze Szekspira przez najbliższe pięćdziesiąt lat będą bezrobotni.

Również reżyser nie trzyma języka za zębami. Pokazuje go zbuntowanemu widzowi, który protestując przeciwko niektórym niewyszukanym pomysłom, daje się przecież wciągnąć na scenę. Bo właśnie na scenie odbywa się obmyślana przez Jerzego Stuhra zabawa w Szekspira i z Szekspirem. Tam zgodnie spotykają się artyści i wprowadzona wejściem dla aktorów publiczność. Radość, z jaką „ludowcy” odgrywają wśród obnażonej teatralnej maszynerii tę komedię o udawaniu udziela się nawet największym malkontentom. Jeżeli reżyserowi chodziło o poskromienie złośliwości poprzez śmiech, to w przypadku niżej podpisanego udało mu się to całkiem nieźle.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji