Artykuły

Co się w nas łajdaczy

Tadeusz Minc należy do reżyserów upartych, szukających własnego stylu i mających własne preferencje repertuarowe. Sięgając po sztukę Woyzeck Büchnera, nie musiał wyrzekać się ani zamiłowania do cyzelowania szczegółów, ani do spójnego kształtu plastycznego, ani do pewnego rodzaju wyuzdania, by nie rzec, gargantuiczności.

A sprawdzić to można było niedawno dzięki Teatrowi Rzeczypospolitej, który zaprosił do Warszawy zespół Teatru Polskiego z Wrocławia na czele ze Stanisławem Melskim (Woyzeck), Grażyną Krukówną (Maria), Igorem Przegrodzkim (Kapitan) i Ferdynandem Matysikiem (Doktor).

„Czym to jest, co w nas kłamie, łajdaczy się, kradnie i morduje?” — pytał w Śmierci Dantona Büchner — filozof. Szukał tej odpowiedzi przez całe życie. Kiedy wydawało mu się, że ją znalazł, kiedy za upodlanie się człowieka zaczął obwiniać niesprawiedliwe stosunki społeczne, sam popadł w konflikt ze stróżami porządku. Był ścigany, stanął przed dylematem: pozostać w kraju, narażając się na więzienie czy żyć na emigracji.

Nie spoczął do końca życia: oskarżał, demaskował, solidaryzował się ze skazańcami, najpewniej wierząc, że człowiek jest dobry z natury, a do zbrodni popycha go jawna niesprawiedliwość, głód, poniżenie, dyskryminacja Najsławniejsza jego sztuka — Woyzeck inspirowana była autentycznymi wydarzeniami: oto wojskowy fryzjer morduje wdowę, zadając jej aż siedem ran złamaną klingą szpady. Wdowa umiera, sprawca staje przed sądem, opinia publiczna dzieli się na zagorzałych obrońców i bezwzględnych oskarżycieli. Büchner oczywiście znalazł się wśród tych pierwszych.

Sięgając po Woyzecka Tadeusz Minc nie dał się skusić wyprowadzeniem zbyt łatwych wniosków, nigdy zresztą specjalnie nie ufał publicystyce w teatrze. Owszem solidaryzuje się z Frankiem przeciw drylowi, regulaminowemu „padnij” i „powstań”, przeciw porządkowi, w którym starszy rangą odbiera kobietę, nie pozwala zwyciężyć się w męskiej walce, prostą komendą „baczność” ułatwia sobie pokonanie przeciwnika, a tym samym popycha go do działań podstępnych, do czynów rozpaczy, uruchamia lawinę: fryzjer zadaje ciosy na oślep, własne poniżenie mści, zabijając narzeczoną.

Ale Minc tak bezkrytycznie nie ufa ludzkiej naturze. Znamienne, jak w tym spektaklu sceny upodlenia, upadku, przemocy przeplatają się ze śmiechem, zabawą, cyrkowymi numerami. To, co dla jednych jest cierpieniem, dla drugich jest ubawem, co jest krzywdą szeregowca, dostarcza satysfakcji majorowi, co jednych upokarza, drugim przydaje rangi — dlatego karuzela się musi kręcić, cyrk trwać w takt szaleńczej muzyki.

Fascynujący jest rytm tego przedstawienia: raz zawrotny aż do bełkotliwości, raz znów ślamazarny, rozlazły, przypominający nieciekawą codzienność gnębionego fryzjera. Te chwile pozornego bezruchu, braku akcji pozwalają wybrzmieć poprzedzającej je kakofonii, pojąć cały jej absurd i bezsens.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji