Artykuły

Wielki Mozart

"Amadeusz" w reż. Jana Machulskiego w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Premiera "Amadeusza" wg Petera Shaffera, która miała miejsce w sobotę w Teatrze Muzycznym, a dokładnie remake spektaklu sprzed prawie czterech lat (luty 2003), prowokowała do porównań z poprzednią realizacją. Są powody do satysfakcji.

Obecne przedstawienie dowodzi, że w Teatrze Muzycznym skompletowany został zespół - orkiestra, soliści, chór i balet - potrafiący sprostać każdemu muzycznemu wyzwaniu, z operą na czele. Mniejsze wrażenie robi warstwa tekstowa, kreowana przez aktorów z łódzkiego Teatru Jaracza.

Pierwsza premiera musiała posiłkować się orkiestrą z Płocka i solistami z "łapanki" prowadzonej w całym kraju, a chór nastawiony przez lata na operetkowy repertuar dopiero wzmacniano. Dziś Muzyczny dysponuje dobrą orkiestrą, co potwierdza poprowadzona przez Jacka Bonieckiego z wyczuciem każdego niuansu uwertura do "Czarodziejskiego fletu" czy "Wesela Figara".

Słuchanie solistów Teatru Muzycznego sprawia prawdziwą rozkosz. Duet mezzosopran Elżbiety Kaczmarzyk-Janczak z sopranistką Dorotą Laskowicką z "Cosi fan tutte", solo Karoliny Kanak - sopran, a potem jej duet z barytonem Andrzejem Witlewskim, wreszcie tutti kikoro z motetu Exultate Jubilate sopranistki Julii Iwaszkiewicz są najsmaczniejszymi przykładami maestrii śpiewu.

A ogromne wzruszenie wywołane monumentalną, zamykającą widowisko sceną po śmierci muzycznego geniusza wynika nie tylko z tego, że towarzyszące scenie Requiem w dniu żałoby narodowej zostało dedykowane tragicznie zmarłym górnikom, ale i z tego, że fragmenty Lacrimosa i Dies Irae zostały zaśpiewane przez chór wprost porażająco pięknie.

Jesteśmy świadkami świetnego montażu i doskonałego wyważenia proporcji pomiędzy słowem i muzyką, w czym zasługa reżysera Jana Machulskiego. Ciekawie gra tytułową rolę Sambor Czarnota. Szczęściem dużo lepszy niż w pierwszej realizacji jest Salieri, postać w dramacie interpretowana przez Marka Kałużyńskiego. Do tej dwójki dołącza jeszcze dobra Katarzyna Cynke jako Konstancja. Pomysł scenografa Bogusława Semotiuka posadowienia akcji na tle wyświetlanych na ekranie pałacowych wnętrz Schonbrunnu dokłada się do sukcesu widowiska.

***

GESTY

To był bardzo piękny gest, że artyści Teatru Muzycznego w dniu żałoby narodowej dedykowali Requiem Mozarta tragicznie zamarłym górnikom z kopalni Halemba, a gaże z piątkowego przedstawienia przeznaczyli na pomoc dla ich rodzin. Publiczność mogła pieniądze na ten sam cel wkładać do puszki ustawionej w foyer. Dobrze, że tego dnia obyło się bez ukłonów, kwiatów i bankietu. Jednak zapowiedź reżysera Jana Machulskiego i dyrektora Leszka Hadriana, że obędzie się też bez oklasków (chodziło raczej o końcowe), sprawiła, że publiczność nie widziała, jak się zachować. Brawa zabrzmiały cicho i szybko zamarły. Przedstawienie stało się zimne, pozbawione naturalnej oprawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji