Artykuły

Dziwowisko political fiction

"Terrordrom Breslau" w reż. Wiktora Rubina w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku.

O istocie przemocy więcej mówi kreskówka z Bolkiem i Lolkiem niż 3,5-godzinny spektakl Wiktora Rubina. "Terrordrom Breslau" to raczej fotoplastykon niż teatr.

W spektaklu wrocławskiego Teatru Polskiego jest dziwnie. W 2010 roku publiczność zamyka się za płotem z desek - jak w motodromie. W środku szarej przestrzeni stoi szary domek. Przypomina McDonalda. Odsłaniają się żaluzje. Bohaterowie stoją na parapetach okien. Skoczą? Nie skaczą. Bo parter. Gadają o sobie, jakby czytali powieść Staffela.

V to dziwny bohater. Autor pokrętnych manifestów politycznych rozpowszechnianych w mieście miał wzbudzić falę terroru, lecz bałamuci młodego chłopaka. Zbuntowany Filip kłóci się ze starymi i próbuje kontaktów homoseksualnych. Przy okazji oglądamy Boże Narodzenie. Przy kompocie rozpada się rodzina. Ojciec gwałci raz żonę, raz rosyjską służącą. Szef telewizji, w której Tom pracuje, ma kochankę i źle myśli o Tomie. V chętnie bzyka się z brutalem Hakanem.

Zadyma jakich mało. Prawdopodobieństwa za grosz. Sporo kiczu i grafomańskiej pseudofilozofii. Dokładnie po 40 minutach przestałem jarzyć, o co chodzi. Że ludzie są pokręceni. Że geje miewają nierówno pod sufitem, a związki małżeńskie bywają toksyczne Że terror jest nieludzki. To wiemy przed wejściem do teatru. Wrocławskie realia (nazwy ulic itp.) doszczętnie zaciemniają wizje artystów, jeśli artyści w ogóle wizje mieli. Warto za to oklaskiwać aktorów. Jedni, jak zbuntowany przeciw rodzinie Filip Mariusza Kiljana, szarżują na krawędzi histerii, inni, jak cyniczny Hakan Krzysztofa Zarzeckiego, błyskotliwie tasują konwencje - od reality show po wysmakowany ekspresjonizm. Kapitalny jest Adam Cywka w epizodzie kelnera geja. Podoba się tajemniczy V Adama Szczyszczaja. Zapewne nowy dyrektor Polskiego Krzysztof Mieszkowski i reżyser Rubin postąpili słusznie. Wzięli wszystko, czym żyje publiczność: gejów, terrorystów, zdradę i przemoc w małżeństwie, subkultury, wyznanie "Boga nie ma", manipulacje władzy i mediów. Zmiksowali.

Wyszło dziwowisko political fiction. Pewnie nieźle się sprzeda, bo jest cool. Ja wołałbym widowisko. Nawet gdyby sprzedało się gorzej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji