Artykuły

„Piękny świat” debiutanta

Premiera była nietypowa. Ale za to przedstawienie — jak najbardziej typowe. Bo, jeśli to ani spektakl galowy (z wyjątkiem obecności kierownika literackiego Teatru Ludowego) ani prasowy, wówczas można po prostu przyjrzeć się i posłuchać jak reaguje na wydarzenia sceniczne zwyczajna publiczność. Ta, dla której przecież gra się codziennie, a nie w wyjątkowych okolicznościach. W Teatrze Ludowym odbył się więc debiut dramaturgiczny Tadeusza Wieżana, znanego operatora filmowego. Debiut, a zarazem prapremiera. Tematyka współczesna. Nareszcie polska. O ścinaniu i nieścinaniu drzew (symbolicznych). Pół farsa — pół moralitet. Dowcipy, choć nienowe, wywołują duży śmiech na widowni. Ludzie wprawdzie nie poznają siebie ze sceny, bo sporo tu wydumanych postaci — ale i półprawdy zarysowane z relaksowym humorem mogą być bliskie, gdy swojskie. I wszystko byłoby „ca-cy”, gdyby z tego śmiechu wynikały sprawy tak wychowawcze, o jakich piszą twórcy przedstawienia. Szkoda, że Och, jaki piękny jest świat operuje tylko zewnętrznymi pozorami mądrego śmiechu. I morałem z kilkoma zakończeniami (o tych kilka za dużo). Czy — nie zmuszona do głębszych przemyśleń publiczność — ale za to rozbawiona „w środku” spektaklu, odniesie korzyści edukacyjne, jakimi chciał ją obdarzyć teatr? — rzecz do dyskusji. Ta tam byłem dla odmalowania nastrojów sali. Nastroje były pogodne, zaś Andrzej Kozak i Jacek Strama, a takie Ryszard Filipski — farsowi. Reżyser Wacław Ulewicz szukał w sztuce pretekstów. Jeśli nie znalazł, nie jego tylko wina. Za debiut najczęściej płaci sam autor-debiutant ceną zdobycia doświadczeń. Oby mu to pomogło!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji