Artykuły

Rozmowy z kat(z)em

Katz jest bardzo bolesnym przeżyciem dla całego organizmu, którego właściciel nadużył alkoholu, pomieszał trunki, a czasami — co gorsza — pozwolił sobie na napoje wyskokowe już po zażyciu mających postawić go na nogi medykamentów. Sytuacja skatzowanego osobnika jest nie do pozazdroszczenia: nie dość, że tępy ból głowy pozbawia go wszelkich złudzeń na temat niegdysiejszych własnych dokonań, to jeszcze błędne oko budzić usiłuje nie przysługującą mu w ogóle litość pośród otoczenia.

Skatzowanemu zbyt łatwo się przebacza, zapominając, iż skonsumował zbyt wiele dobrych lub zbyt wiele kiepskich alkoholi, że je bez sensu, a właściwie bez składu i ładu pomieszał, że odpowiednio nie zakąsił, że nie przerwał w odpowiednim momencie, że ciąg do kieliszka przesłonił mu wszystkie inne uroki spotkania, przyjęcia czy balu i że — wreszcie — jego osobista zgaga musiała się stać przedmiotem troski lub radości znacznie większej grupy niż rodzina jako przyrodzona mu komórka społeczna.

Skatzowany miewa przebłyski Świadomości, w których góruje nad zaskoczonym otoczeniem. Szantaż psychologiczny polega na sprawdzalnym łatwo fakcie, że nie jest ani pijany, choć musiał nim być jeszcze niedawno, ani też nie kwalifikuje się na odwykówkę, bo organizm sam da sobie radę z pozbyciem się trujących złogów. I jeszcze jedno: szybko zmienić może katza w zamroczenie, jeśli, po klinie powtórzy kilka kolejek.

Bywa i tak: oto na małej przestrzeni imitującej więzienną celę trzech dżentelmenów miota się w poszukiwaniu trzech scenicznych postaci. Jeden z nich, przypominający wyglądem zasiedziałego na kuchennym zapleczu działacza, zapragnął odegrać partię SS-owskiego generała. Jest tak zadowolony samym faktem wygłaszania długich monologów — wizji swej postaci, że tekst przemiennie przechodzi w unisono scenicznego szeptu suflerki.

Najmłodszy upozowany niczym niedbały rekrut studium wojskowego, nie mogąc już słuchać tych wysychających zbyt często potoków zwierzenia, albo pogrąża się w wystudiowanym geście pucy-buta, albo zamiera w nerwowym geście oczekiwania. Trzeci jest całkowicie spokojny, bo w swoim natchnionym wzroku, w którym wyczytać można charyzmat wszystkich granych postaci romantycznych, widzi zasięg reżyserskiej wizji, potęgowanej partyturą głosów naturalnych.

Reżyser, którego podejrzewać trzeba o to, że przeczytał dzieło Eisensteina wydane w latach pięćdziesiątych jeszcze bez przypisów, liczył, że zaskoczy wszystkich: aktorów, i publiczność. Aktorzy w swoich postaciach dygotać powinni byli na dźwięk chyboczącego się nad ich głowami żelaznego mostka, po którym schodząc w dół buty więziennego strażnika (tyle było widać) stawały się nim samym. Publiczność również powinna się uznać za całkowicie zaskoczoną nie wiedząc, że inscenizator zaakceptuje również drugi sposób wchodzenia Strażnika — z dołu, z lewej, z piwnicy. Owe przejścia Strażnika: góra — dół — góra i mechanizm otwierania tego samego zamka tym samym kluczem w ten sam sposób, przypomniały doświadczenia teatru awangardowego. Powtarzanie bowiem tych samych czynności w najbardziej nieodpowiednich dla treści momentach kazało zapominać o wysiłkach trzech nieszczęśników, tkwiących w łapach straszliwego klawisza.

Niema rola Strażnika zdominowała przebieg konwersacji, przerywanej tylko na odgłosy kroków i klucza, bo wykonywane z dużym poświęceniem przez całą trójkę czynności fizjologiczne w pojemniku za firanką wcale rozmów nie przerywały. Potęgowały tylko wrażenie, jakich to poświęceń wymaga gra aktorska. Doszło nawet do dialogu na widowni: „Czy on musi tak po raz trzeci w ciągu godziny?” — szepnęła stroskana matrona. „Nie musi, tak jest w scenariuszu” — syknął jej partner. „Proszę nie przeszkadzać!” — pouczyła starsza pani. „Pani, czy jemu?” — prychnął siędzący obok bywalec. „Boi się?” — spytała ojca dziewczynka. „Ja się nie boję!” — odgryzła się biorąca kwestię do siebie staruszka. Na szczęście nadeszły buty Strażnika, zagłuszająca wszystko.

Każda zmiana sekwencji przygaszała naszą nadzieję, że przyszliśmy tu przecież nie po to, by oglądać przypominającą przebieg katza nie przygotowaną rozmowę skądinąd sympatycznych panów, posługujących się na dodatek jedną z najbardziej szokujących Sytuacji, w jakiej Polakowi przyszło się znaleźć. Premierowe warszawskie przedstawienie Andrzeja Wajdy z Zygmuntem Hübnerem, Stanisławem Zaczykiem i Kazimierzem Kaczorem uświadomiło w roku 1978, czym mogą być na scenie Rozmowy z katem.

Historia Kazimierza Moczarskiego, dziennikarza i prawnika, bohaterskiego żołnierza Armii Krajowej, który po wyzwoleniu niesłusznie, jak bardzo wielu AK-owców oskarżony, musiał dziewięć miesięcy dzielić celę mokotowskiego więzienia z likwidatorem warszawskiego getta — generałem SS Jürgenem Stroopem i przekupnym policjantem krakowskiego GG — Schielkem, należy do rzędu najbardziej niesamowitych.

„Fotograficzna, magnetofonowa pamięć Moczarskiego” — jak określał fenomen spisywania rozmów ze Stroopem z pamięci Krzysztof Kąkolewski — doprowadziła do powstania dokumentu dotychczas niespotykanego. Moczarski bowiem zahartowany w konspiracji uznał swój pobyt w celi za dalszy ciąg walki z wrogiem, a za jedyny cel — zapisanie i ujawnienie prawdy wbrew wszystkim t wszystkiemu. Schielke, typowy „wojenny ciura”, ratujący nawet wielu Polaków w trosce o własny brzuch, stanowił dobre antidotum na Stroopa, tępego, zafascynowanego wizją zwycięstwa nazizmu SS-mana ze wszystkimi kompleksami kariery i marzeniami władcy.

Spektakl na nowohuckiej Scenie „Nurt” ani nawet na chwilę nie uświadomił grozy takiej sytuacji, nie mówiąc już o podwójnej, a czasami potrójnej grze, która w gorsecie więziennych okoliczności toczy się nieprzerwanie. Erwin Piscator napisał słusznie, że jedynie dobry spektakl może być właściwym politycznym narzędziem, a złe przedstawienie polityczne jest tylko dla idei szkodliwe. Tak jest w Nowej Hucie, gdzie na naszych oczach doszło do wyjątkowego niepowodzenia. Stąd porównanie z katzem i przestroga przed klinem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji