Artykuły

Krakowiacy zawsze z góralami

Siła by można powiedzieć o znaczeniu śpiewogry narodowej "Krakowiacy i Górale" Wojciecha Bogusławskiego a muzyką Jana Stefaniego i Karola Kurpińskiego. Już w dniu premiery 1 marca 1794 roku przedstawienie w Warszawie wywarło olbrzymie wrażenie na widowni. Sprawa dotyczyła jedności Polaków - konkretnie w fabule tej opery - krakowiaków i górali. Toteż Zbigniew Raszewski podkreślił, że dzieło było aluzyjne, czujność władz zmylono i nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ojciec sceny polskiej Bogusławski działał w jakimś porozumieniu z wodzem Insurekcji Kościuszką. Podajmy dalej za autorem cenionej "Krótkiej historii teatru polskiego", że Franciszek Karpiński otrzymał wkrótce po premierze kartkę z piosenką Bardosa i w pamiętniku zanotował, że dzieło było początkiem i rozgrzało umysły do przyszłej rewolucji, było osnową rozmów po domach i czyniono sobie nadzieje szczęścia, które zdawała się obiecywać ta sztuka teatralna.

Spór między mieszkańcami gór polskich i okolic Krakowa o Basię rozgrywa się w scenerii konkretnej, w Mogile. Toteż nic dziwnego, że przeszło 25 lat temu W grudniu 1955 roku na inaugurację działalności Teatru Ludowego w Nowej Hucie - Mogile, tę sztukę właśnie wybrano. To pierwsze przedstawienie nowohuckiego teatru w inscenizacji Leona Schillera i scenografii Władysława Daszewskiego reżyserowała Wanda Wróblewska. Na 15-lecie Teatru, który stał się pierwszą zawodową placówką artystyczną w nowej dzielnicy krakowskiej, "Krakowiaków i Górali" inscenizował i reżyserował Jan Skotnicki, scenografię przygotował Marian Garlicki.

I oto w styczniu bieżącego roku Teatr Ludowy znowu obdarzył nas "Krakowiakami i Góralami" na 25-lecie sceny, która pamięta wiele przepięknych osiągnięć, by przypomnieć tylko słynne przedstawienia pierwszej dyrektorki tego teatru, Krystyny Skuszanki i jej męża Jerzego Krassowskiego.

Jubileuszowe przedstawienie reżyserował Henryk Giżycki, w inscenizacji i pod opieką artystyczną wielkiego człowieka polskiej sceny, Bronisława Dąbrowskiego, scenografię dał Józef Napiórkowski, muzykę opracowali Franciszek Barfusa i Sylwester Czosnowski. Tańce ułożył Jacek Tomasik.

Teatr nowohucki stanowi od kilku sezonów przedmiot prawdziwej troski i zainteresowania krakowskiej krytyki i publiczności. Nic dziwnego. Scena ta ma do spełnienia wiele bardzo poważnych zadań i to dość różnych od tego, co się tam działo ćwierć wieku temu. I tutaj od razu nasuwa się uzasadniona, poważna, serdeczna pochwała za pomysły inscenizacyjne i reżyserskie. Boję się, ażeby niektórzy recenzenci nie chcieli zaatakować nowohuckiego przedstawienia za jego bardzo zamierzoną stylizację sztuki ludowej. Trzeba bowiem powiedzieć, że i Bogusławski, i Stefani, tworzyli swe dzieło właśnie jako najzupełniej dowolną stylizację, choć przecież bohaterowie ludowi sztuki i mazurzą, i pochylają, i tańczą swoje rodzime tańce, W tym sensie Giżycki zwyciężył, ponieważ ten zabieg raczej w języku teatralnym przyczynia się do upowszechnienia, do lepszego komunikowania treści. Dobrze to zrozumiał również Napiórkowski, który Bryndasa, Morgala, Świstosa i Kwiczołapa ubrał w fantazyjne stroje zbójnickie i zderzył ich niejako z normalnymi strojami górali tatrzańskich pozostałej grupy aktorów, z prawne że oryginalnymi kostiumami krakowskimi. Do tego bardzo pasowały ruchome drzewa "schematycznego" lasu, płaskie figury ukradzionej trzody i bydła.

Logika przedstawienia nowohuckiego polega na uruchomieniu całej machiny teatralnej dla ukazania pięknych tańców, odpowiedniego zaakcentowania przyśpiewek (bardzo aluzyjnych, uzupełnionych przez Henryka Cyganika), dla wniesienia nastroju zabawy. Wszystko się dzieje po to, aby w ostatecznych racjach fabularnych można było w pewnym momencie przedstawienie jak gdyby wyhamować - oto krakowiacy godzą się z góralami. Od tego momentu ani reżyser, ani aktorzy już od polityki nie uciekają. Ta zgoda pokazana i skomponowana przez Bogusławskiego, Stefaniego, Kurpińskiego, zyskuje jak gdyby monumentalne rysy. Wprowadzenie do kanonu muzycznego spektaklu marsza Kościuszki, prawie że pomnikowa kompozycja scen wyruszających do boju krakowiaków - wynika z ukrytego nurtu przedstawienia.

Bardzo pięknie zagrali swe role Krzysztof Górecki i Jerzy Szozda. Ich Stach i Jonek to portret dwóch przyjaciół, których charaktery autorzy zbudowali na zasadzie schematu obyczajowej przypowiastki XVII-wiecznej. Obdarzona temperamentem Jadwiga Lesiak w roli Doroty eksponowała się znakomicie, ale trzeba przyznać, że i Bożena Krzyżanowska (pierwszy rok na scenie i taka rola!), dorównywała swej partnerce znakomicie.

Idea jedności narodu, jego wspólnej walki przeciwko ciemiężcom i przeciwko własnym wadom tłumaczy się w przedstawieniu nowohuckim bardzo przejrzyście. Nie ze wszystkim mogę się tu jednak zgodzić.

Górale są za bardzo bojaźliwi, za mało w nich wigoru i sprytu. Przypuszczam, że wynika to ze skłonności do groteski chyba samego reżysera. Niestety, rola Bardosa w wykonaniu Janusza R. Nowickiego nie budzi aprobaty: jest za małe wyrazista i trzeba zrobić wszystko, aby artysta zechciał po prostu aktywniej potraktować swoją obecność na scenie. To się da zrobić.

Ale Giżycki nie byłby Giżyckim, gdyby na jubileusz swojej sceny nie wymyślił czegoś zupełnie nowego. Oto wskrzesił przy Teatrze Ludowym w Nowej Hucie scenę "Nurt", gdzie na jubileusz Jacek Strama wyreżyserował "Mimikę, czyli naukę sztuki scenicznej" Wojciecha Bogusławskiego w adaptacji Marii Chwalibóg, Teresy Worono, Henryka Giżyckiego ze scenografią Zofii Bodakowskiej, muzyką Bronisława Opałki i ruchem scenicznym Jacka Tomasika. Aktorkę grała Jolanta Biela, Aktora - Adam Sadzlk, Antreprenera - Jacek Strama. Aktorzy w tym spektaklu o bardzo samodzielnej, odrębnej linii realizacyjnej byli wprost znakomici. Dali popis sprawności artystycznej. Przecież jest to naprawdę sztuka zagrać rozdzialik "o chodzeniu na scenie", oddzielić go od następnej instrukcji scenicznej Bogusławskiego sceną mimiczną, groteskowym tańcem, wdzięcznym ruchem.

Tak tu chwalę i chwalę ten Teatr Ludowy, ale pamiętam dzieje tej sceny od jej zarania i rad jestem, że mogę uznać ją za mój teatr, za teatr potrzebny ludziom nie tylko Nowej Huty, ale i wszystkim krakowianom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji