Artykuły

Bajka nie-bajka

Najpierw rozsuwa się kurtyna pierwsza, a potem druga. Ale akcja sztuki, zgodnie z konwencją bajkową, zaczyna się już za pierwszą kurtyną - po zdjęciu jakby symbolicznej zasłony z wydarzeń, które będą kolejnymi odkryciami świata, w jaki wyprowadza młodocianego widza autor i reżyser "Krawców szczęścia".

Wchodzi więc Tadeusz Kwinta, czyli autor oraz inscenizator swojej bajki, na scenę TEATRU LUDOWEGO w Nowej Hucie, przebrany w strój zbliżony do renesansowego - i zatrzymuje się przed drugą kurtyną, która imituje ścianę zamku czy muzeum. Na tej ściance wiszą (namalowane) trzy obrazy-gobeliny. Przedstawiają one trzy fragmenty przyszłej akcji dramatycznej, podświetlane - niby ekrany telewizorów - przed każdym aktem spektaklu, gdy opowiadający chce zwrócić uwagę widowni na konkretne szczegóły zdarzeń. Jak cicerone. Dopiero po "wprowadzeniu w temat", zza zasłony ukazuje się właściwa scena, gdzie aktorzy zilustrują opowieść Kwinty. I rozwiną - w sensie dramaturgicznym - pytania i komentarze, a nawet piosenkę o prawdzie, której autor uczy śpiewać publiczność.

Bajka więc, jak wynika z jej stylu inscenizacyjnego, ma wciągać dzieci do wspólnej zabawy w teatr. Jednakże wszystko to, opakowane w kostiumy, mury zamku i naiwne formy baśniowe - jest filuternym zmrużeniem oka do odbiorcy. Bo w gruncie rzeczy, prezentowany ze sceny pod barwnym płaszczykiem bajkowym świat - bardziej przemawia do wyobraźni i mentalności dorosłych, aniżeli do dzieci. To, co przybrało kształt powiastki w kategorii rozważań walki Dobra ze Złem - zawiera podteksty a nawet wyraźne aluzje do życia bynajmniej nie jak z bajki. Odnosi się do rzeczywistości, zbudowanej przez cyników i obłudników, żerujących na ludzkiej naiwności, która wprawdzie może przypominać reakcje dużych dzieci, ale już tylko przez sam fakt udziecinnienia postaw i zachowań społeczności dorosłej - nabiera wymowy dramatycznej poza sferą doznań adresata małoletniego.

Kwinta napisał więc mini-przypowieść moralno-obyczajową z akcentami społecznymi i politycznymi. Jego teatrzyk nakłada jedynie na twarze postaci scenicznych maski bajkowe, a uproszczenia z pogranicza farsy i groteski na równi z dziecinną wersją opowiadania oraz nawoływaniem do zbiorowego śpiewu, że "prawda to największe szczęście w świecie, a kłamstwo, fałsz w krąg rodzi zło (o czym) wie każde dziecię" - jest po prostu stylizacją "pod" baśnie.

Jaka jest najogólniej treść "Krawców szczęścia"? Oto do kraju, gdzie pod panowaniem króla Przedobrego VI żyje przedobry lud pracujący i nie znający waśni, przybywają dwaj wydrwigrosze, wyrzuceni już z Innych społeczności. Obaj w łachmanach, ale z dewizą na ustach "nic nie robić, a wszystko mieć" - podstępem dostają się do zamku, gdzie po pewnym czasie opanowują przy pomocy kłamstw, intryg, pochlebstwa i szantażu dwór królewski. Z łachmaniarzy przeistaczają się w wystrojone szare eminencje, których portrety zdobią sale pałacowe. Demoralizują otoczenie króla, stosują formy przekupstwa i terroru. Zjednują sobie władcę niby-dobrymi radami, zaś społeczeństwo trzymają w szachu strachem przed odpowiedzialnością za rzekome spiski przeciw monarsze. W ten sposób zdobywają władzę - niszcząc ład, dobrobyt i spokój kraju. Nawet próba odkrycia ich nikczemności oraz kuglarstwa wydają się nieprawdopodobna, gdyż pod pozorem narażenia się królowi - wmawiają poddanym, że kto nie dostrzeże jego nowych szat, uszytych przez nich, krawców szczęścia - jest wrogiem państwa. Oczywiście, szat nie ma (tu przypomina się Szwarc i Andersen) - król jest nagi, zaś kłamstwo ma zastąpić prawdę. Tymczasem, bo grunt kuglarzom pall się pod nogami, zamierzają oni ukraść jeszcze, co się tylko da i umknąć z ogołoconego zamku. Przypadek krzyżuje im jednak plany. Prawda - po szkodzie - zwycięża. Oszuści i demoralizatorzy zostają wypędzeni. Jak w bajce...

Trzeba powiedzieć, że Kwinta - acz posługując się wieloma znanymi wątkami baśniowymi - na ogół zręcznie wkomponował je w swój utwór. Nasycił go również, obok czysto bajkowych prymitywizacji, tonem kabaretowym. Tu żart i dowcip polityczny kończy się puentą społeczną, a pretekst moralizatorski, podparty banalną dydaktyką przechodzi w morał znacznie głębszy, niżby to na pierwszy rzut oka wyglądało. Toteż przyjmując umowność bajkową Krawców szczęścia jako punkt wyjścia dla odbioru spektaklu przez dzieci, nagle przenosimy się w świat dorosłych w punkcie dojścia do wniosków i refleksji obywatelskich. Nie jest to jeszcze wydarzenie artystyczne na miarę wielkich ambicji dramaturgicznych oraz ich urzeczywistnienia w drapieżnym wyrazie scenicznym, ale w każdym razie próba fortunnego ożywienia małych form pouczającej rozrywki. Dla szerokiego wachlarza wieku widowni. I nie tylko wieku, lecz także stopnia obcowania ludzi ze sceną. Oczywiście, biorąc pod uwagę fakt, że ta zróżnicowana publiczność nie potraktuje bajki w Teatrze Ludowym - dosłownie.

Reżyser Tadeusz kwinta przysposobił zgrabnie "Krawców szczęścia" Tadeusza Kwinty - do wejścia na scenę. Nie przeszarżował spektaklu nadmierną farsowością, utrzymał ton frywolny na granicy zabawy w teatrzyk wieloznaczny i pozwolił aktorom grać z ekspresją, ale bez popadania w konflikt z dobrym smakiem wykonawczym. Komizm sytuacyjny tłumaczyła konwencja bajkowa, zaś komizm słowny nie przekraczał progu dopuszczalnych przegięć burleski w kierunku tzw. łatwizny wesołkowatej.

W głównych rolach Kuglarzy wystąpili: Andrzej Gazdeczka (Zaille) i Jerzy A. Broszka (Poccocito). Obaj wzajemnie się uzupełniający w rysunku scenicznym "czarnych charakterów", komediowi a groźni - choć psychologicznie rozwijający się w trakcie spektaklu na zasadach uproszczonych (w założeniu). Zresztą w tego rodzaju utworze dramatycznym trudno mówić o pełnej psychologii postaci. A nawet byłoby to przedobrzeniem sprawy. Zabawnym Królem Przedobrym był Zdzisław Klucznik, jego córkę miło i z wdziękiem grała Halina Chrobak, Strażnika komicznego zaprezentował bardzo dowcipnie Janusz Nowicki, a śmiesznymi ministrami różnych specjalności byli: Aleksander Bednarz, Władysław Bułka, Andrzej Salawa i Zbigniew Horawa. Kapitalnie jeżdżące na wrotkach Sprzątaczki odtwarzali: Roman Marzec i Janusz Krawczyk, Postacie "ludowe" i "dworskie" towarzyszące bajkowo-komediowym perypetiom tworzyli Wanda Swaryczewska, Eugenia Horecka, Teresa Kałuda, Jan Krzywdziak (fajtłapowaty Discepueriusz), Krzysztof Górecki i Maria Cichocka (fertyczna Kucharka).

Żartobliwe dekoracje symboliczno-aluzyjne projektował Jerzy Groszang, kostiumy - Anna Kamecka, muzykę skomponował Piotr Perkowski, a układy choreograficzne przygotował Jerzy Kozaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji