Artykuły

Sztuka bez kompromisów

- Nie uczestniczyłem i nie uczestniczę w wyborach, bo żadna partia, żaden polityk nie wspomniał ani słowa o kulturze i sztuce w kampaniach wyborczych. Nie reprezentował moich interesów. Urzędnik, którego kompetencje nadają się do prowadzenia zajęć WF-u decyduje, czy to, co robię, ma być uznane za działanie artystyczne czy za wykroczenie karne - mówi PIOTR WĘGRZYŃSKI, lider katowickiej grupy SUKA OFF.

Niebawem w Poznaniu wystąpi SUKA OFF. Działalność grupy znów wywołała wiele skrajnych emocji (tym razem na naszym forum). Mamy nadzieję, że ten wywiad z Piotrem Węgrzyńskim [na zdjęciu] wyjaśni kilka spornych kwestii.

Witaj Piotrze. Na początek chciałbym zapytać jak zrodziło się w Tobie zainteresowanie formą sztuki, którą starasz się prezentować. Czy w Twoim rozumieniu jest ona czymś ekstremalnym, czy po prostu jedną z wielu dziedzin działań artystycznych. Czy dla Ciebie istnieje takie pojęcie jak "ekstremizm artystyczny"? Jeśli tak, to co byś zawarł w tym pojęciu?

- To zainteresowanie wyniknęło naturalnie, rozwijało się stopniowo i skrystalizowało na konkretnej estetyce, będącej wypadkową moich działań i przenikających się form wyrażania poprzez obraz. Przy tym, co serwują nam media, mówienie o ekstremizmie w sztuce jest czystą hipokryzją. Słowo ekstremizm kojarzy mi się negatywnie. W sztuce jest to pojęcie względne, bo wynika najczęściej z oceny odbiorcy, rzadko z intencji artysty. Też jestem odbiorcą, ale nie używam tego pojęcia.

Występujecie bardzo często na "zachodzie". Czy Twoim zdaniem są jakieś różnice w mentalności rodzimego i zagranicznego odbiorcy, a jeśli tak to jakie? Dlaczego jesteście negatywnie nastawieni do pokazywania swej twórczości w Polsce? Chodzi właśnie o różnice w podejściu i oddźwięku na to, co przekazujecie?

- Różnice są ogromne i bynajmniej nie należy doszukiwać się czegoś, co nazywasz mentalnością. Chyba, że założymy, iż w mentalności Polaka jest lenistwo i ignorancja. Problemem jest brak podstawowej wiedzy u osób zabierających głos w publicznej dyskusji. Wiedza jest łatwo dostępna. 10 lat temu, bez dostępu do internetu byłem w stanie dotrzeć do wielu interesujących materiałów z dziedziny performance i sztuki ciała. Dziś, jeżeli wiesz, czego szukasz, jesteś w stanie to wszystko znaleźć w parę godzin bez wychodzenia z domu. Potencjalny widz w Polsce zachowuje się jak wytrawny znawca każdego gatunku sztuki. Ja po prostu wstydziłbym się dyskutować na temat, o którym nie mam pojęcia, a tym bardziej, jeżeli nie koresponduje to z moją wrażliwością. Zawsze staram się znaleźć jakieś informacje po zobaczeniu czegoś intrygującego. Życie jest zbyt krótkie, aby zajmować się rzeczami, które zwyczajnie mnie nie interesują lub irytują. Wciąż w Polsce (i tylko tu!!!) słyszymy komentarze "to już było". Ja się pytam "gdzie to widzieliście?". Bo takich zarzutów nie słyszymy nawet od osób, które uczestniczyły w rozwoju sztuki ciała. Body-art szerokim łukiem ominął Polskę (z drobnymi wyjątkami, które tylko potwierdziły, że nie ma tu dobrego "gruntu" na tego typu działania). Polski odbiorca wciąż nie potrafi połączyć formy działań body-art z treścią. Dla niego treścią jest tylko nagość, krew i przemoc. To jest bardzo prymitywna postawa.

Osoby z takim nastawieniem odsyłam na kolejne inscenizacje Szekspira. Używając podobnej dedukcji: od kilkuset lat słyszymy tę samą historię. Przecież czas i sceneria, w jakiej zostaje umieszczona akcja np. Hamleta, nie wpływa na zmianę zakończenia. Już na początku dokładnie wiadomo, kto zginie. Czy to nie jest nudne?

Nawiązując do poprzedniego pytania. Spotkaliście się na pewno z zarzutami, że to co robicie ma na celu szokowanie publiczności. Podejrzewam, że dla publiczności powiedzmy w Anglii, czy Włoszech wasze spektakle nie są niczym dziwnym i odrażającym. Może reakcja "szoku" na wasze poczytania, jest typowo polską domeną?

- Podobnego szoku doświadczyłby widz na całym świecie. Widz, który trafił na naszą akcję przypadkowo. Różnica polega tylko na tym, że w Polsce nadal przychodzą ludzie, którzy nie chcą oglądać tego typu działań, albo sugerują się towarzyszącą nam otoczką skandalu. Ja osobiście nie pójdę na kolejną inscenizację "Dziadów", bo mnie to nudzi i zawsze "po" znalazłbym argument, żeby negować taki teatr. Pytam się, jaki to miałoby sens? Nie sprawia mi przyjemności sprawianie nieprzyjemności innym. Przekonywanie kogoś, że to ja mam rację? Bzdura! Tu wciąż pokutuje postawa: "nie lubię krwi, nie rozumiem, po co to robią, ale pójdę żeby potem ponarzekać". W innych częściach Europy mamy do czynienia ze świadomą publicznością, poruszającą się w obrębie podobnej wrażliwości i estetyki. Potrafią odczytać treść, ponieważ znają tę formę. Oczywiście nie mówię nigdy o 100% odbiorców, ale jeżeli komuś się nie podoba to nie traci czasu na przekonywanie nas do swojej racji. Ten czas woli przeznaczyć na znalezienie czegoś, co sprawi mu przyjemność. Uważam, że to forma szacunku, której oczekują obydwie strony.

Jak sądzisz, czy część ludzi ogląda was tylko po to aby się pochwalić przed znajomymi i powiedzieć "słuchajcie, jaką jazdę widziałem" albo po prostu być "trendy", o ile SUKA OFF może być trendy;).

- Z pewnością tak, szczególnie wśród środowisk, które błędnie i powierzchownie odczytują nasze działania. Fakt, że dokonujemy na scenie ingerencji w ciało, nie oznacza, że jesteśmy fanami modyfikacji ciała. Sam nie posiadam żadnych kolczyków czy tatuaży, nie mam również dobrego zdania na temat tego, co wyczyniają ludzie na stronie BME (Body Modification Ezine). Osobiście nie zrobię sobie modyfikacji dla ozdoby, a jedynie jako część artystycznego projektu. Oczywiście mamy wielu przyjaciół, których to "kręci", ale to ich prywatna sprawa. Jeżeli ktoś nastawia się na "jazdę", to może być zaskoczony. Nie robimy "freakshow" - ostrzejsze sceny są tylko elementem narracji, wycięte z kontekstu są po prostu nudne. Ok, rozumiem, że jeżeli ktoś nigdy nie miał do czynienia z takimi działaniami, to zrobi to na nim wrażenie. Sam to przerabiałem parę lat temu. "Trendy" to jesteśmy chyba bardziej w Anglii i Włoszech.

Czas na cytat z naszego forum. Jeden z użytkowników napisał: "Jesteśmy wychowani w poczuciu pewnych wartości, moralnych religijnych i społecznych i musimy je chronić i wpajać naszym dzieciom... inaczej świat będzie jedną wielką SUKĄ i myślę że nie o taki świat nam chodzi". Jakbyś mu odpowiedział w kontekście tego, co tworzysz?

- Przerażają mnie osoby wyrażające się "my". Co to znaczy? Ile osób reprezentuje ta osoba? Nie jesteśmy pszczołami i nie mieszkamy w ulu. Polska to nie świat, tylko jego malutka część. Jestem ciekaw, jak takie osoby poradziłyby sobie w innym kraju niż Polska. W sumie mamy najmniejszy procent mniejszości narodowych, struktura środowisk homoseksualnych też jest mikroskopijna. Mimo to, osoba taka, jak ta z forum, szuka różnic nawet w sposobie myślenia innych Polaków. Widocznie zapotrzebowanie na nienawiść jest bardzo duże. Nie mam nawet ochoty odnosić się szerzej do tego typu wypowiedzi. Takiej osobie mogę tylko odpowiedzieć, aby zajęła się tym, co sprawia jej przyjemność. Jeżeli odnajduje ją w prowadzeniu krucjaty moralnej, religijnej etc. to mogę tylko współczuć.

Jak odpowiesz na zarzuty, że bazujecie na skandalu a nie na przekazie? Jak sądzisz, w jakiej mierze za "skandal" odpowiedzialny jest artysta, a w jakiej mierze media i publiczność? Nie da się ukryć, że przez wszystkie kontrowersje i związany z nimi szum medialny, staliście się bardziej znani. Zawsze jest to jakiś plus, prawda?;)

- To minus! Dla przypomnienia wspomnę, że więcej prezentacji w Polsce odbywało się przed "warszawską aferą". Nie zależy mi na ilości naszej publiczności, tylko na jej jakości. Po artykule spotkało nas więcej nieprzyjemności. Teraz każdy może powiedzieć, że SUKA OFF to gówno, bo przecież tak napisał najpoczytniejszy brukowiec, a marka z takim nakładem nie może się mylić. Mało istotne, że osoba, która opisała spektakl, nigdy go nie widziała. Około 95 % dziennikarzy, z którymi spotkaliśmy się w tym czasie, nie zapytała o to, co mamy do powiedzenia jako artyści. Interesował ich tylko kontekst polityczny. Znam parę osób ze środowiska artystycznego, które wręcz sugerowały, że całą tę "zadymę" rozpętaliśmy sami z premedytacją. Do czego by mi to było potrzebne po 10 latach stabilnej pracy? Te osoby mówią to w poczuciu własnego niespełnienia - dla nich te "5 minut" byłoby na pewno spełnieniem artystycznym. Tak myślę. Za granicą, gdzie głównie teraz występujemy, staliśmy się bardziej znani, ponieważ docenia się naszą pracę, a nie dlatego, że staliśmy się narzędziem w jakiejś brudnej grze politycznej i uczestniczyliśmy w skandalu. Nikogo tam nie interesuje, jaką partię polityczną popieram i w co wierzę, bo widać w tym co robimy że nie interesuje nas religia i polityka.

Kolejny cytat z forum tuTej.pl "SUKA OFF jest dla mnie takim rzemieślniczym landszaftem, wtórnym i cholernie płytkim, nie mającym sobą nic do powiedzenia. Bazuje na dwóch zasadniczych instynktach: erotyzmie (ale w wydaniu bardzo prymitywnym) oraz agresji." Jakbyś w krótki sposób odpowiedział autorowi tego posta?

- Wszystkim czytelnikom tego wywiadu proponuję wpisanie w google hasło "rzemieślniczy landszaft". Nie wiem, co autor tego stwierdzenia miał na myśli, mogę się jedynie domyślać. Erotyzm to nie instynkt. Pociąg płciowy - tak, ale nie erotyzm, bo to, co kogo podnieca to już osobnicza skłonność wywołana określonymi doświadczeniami. Widocznie niektórzy są w stanie dostrzec erotyzm w zdjęciach nagich więźniarek z obozów zagłady. Jak można kojarzyć nagość wyłącznie z erotyzmem? Być może dla "oglądacza" filmów porno to, co pokazujemy jest prymitywną erotyką, bo tak mało się dzieje. Nie wiem, co mam odpowiedzieć autorowi tego posta. Komentujemy kondycję i rolę fizjologii ludzkiego ciała we współczesnej kulturze. Mamy używać cielistych rajstop i czerwonej farbki zamiast krwi? Nie robię kabaretu. Czy nie na prymitywnym erotyzmie i agresji opiera się większość twórczości wspominanego Szekspira?

Jak się żyje w Polsce formacji artystycznej SUKA OFF? Czy po tych wszystkich szykanach, opluwaniu, niechęci, z którą się spotykacie nie myśleliście o zostawieniu tej całej patologicznej rzeczywistości za sobą i wyjeździe do innego kraju. Nie ukrywajmy, że warunki do waszej działalności artystycznej są w Polsce mocno niesprzyjające.

- I kto tu pisze o patologii? Przecież żyjemy jak to napisał jeden z forumowiczów "w poczuciu wartości, moralnych i religijnych". Nie chcę znowu narzekać. Nie jest źle, ale przyszłości nie wiążę z tym miejscem. To może wynika bardziej z tego, że z natury jestem pesymistą. Jako osoba, która spędziła na edukacji artystycznej 10 lat, nie otrzymuję od państwa żadnej motywacji (i nie mówię tu o materialnych dobrach). Nie uczestniczyłem i nie uczestniczę w wyborach, bo żadna partia, żaden polityk nie wspomniał ani słowa o kulturze i sztuce w kampaniach wyborczych. Nie reprezentował moich interesów. Interesów obywatela, na którego głosie rzekomo mu zależy. Urzędnik, którego kompetencje nadają się do prowadzenia zajęć WF-u decyduje, czy to, co robię, ma być uznane za działanie artystyczne czy za wykroczenie karne. Czy chciałbyś, aby hydraulik decydował, do jakiego lekarza specjalisty powinieneś się udać? Za komuny mówiono artystom, co można powiedzieć, a co nie - obecnie urzędnik mówi, czy jesteś artystą czy nie. Większość mediów wtóruje politykom w zależności od opcji. Jeżeli chodzi o status artysty, nie spotkałem się w Europie z gorszą sytuacją.

Czy SUKA OFF jest Twoim hobby, sposobem na życie, samorealizacją? Czy mógłbyś w tej chwili rzucić to wszystko w diabły (pewnie wielu by się ucieszyło słysząc taką informację) i powiedzmy zacząć pracować w sklepie lub urzędzie?

- Piszesz, że ktoś by się ucieszył. Chyba jednak co do tej mentalności miałeś rację. Potwierdza to tylko moją obserwację, że Polska nie jest najlepszym miejscem dla SUKI OFF. Już słyszę te głosy: "to spierdalaj, nikt cię tu nie trzyma" i tym podobne. Irytowało nas to na początku, teraz tylko dziwi, że przy takim marnym stanie kultury i tak słabej pozycji na świecie, znajduje się tak wiele podobnych głosów, nie podpartych działaniem, tylko powtarzaniem sloganów. No cóż, dla wielu jedyną wartością pozostała tożsamość narodowa. SUKA OFF jest dla mnie od 11 lat wszystkim tym, o czym wspomniałeś. Czemu miałbym to rzucać? Tu wyłania się właśnie obraz tego, czym jest i jak jest postrzegana sztuka w tym kraju. Jak jakaś zabawa, hobby, wygłupy... W "normalnych" krajach to bardzo dobry interes. Czy lekarz lub adwokat też mógłby rzucić wszystko w diabły i pracować w supermarkecie? To, co robię, traktuję jako pracę. Czasami mam dosyć, ale częściej sprawia mi to, co robię przyjemność. Więc jest ok.

Czy chcielibyście jakoś zachęcić naszych internautów do obejrzenia "Flesh Forms", które wkrótce zaprezentujecie w Poznaniu?

- Może inaczej. Chciałbym zniechęcić tych wszystkich, którzy oczekują: seksu na żywo, zabijania zwierząt, picia moczu, używania wulgaryzmów etc. Tego podczas naszej akcji 19 listopada nie znajdą. Lepiej więc chyba wieczór spędzić na czymś przyjemnym. Jeszcze raz odsyłam do naszej strony www.sukaoff.com. Jeżeli spodobało Ci się to, co zobaczyłeś, to bardzo miło będzie nam się z Tobą spotkać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji