Artykuły

Łódź. Sztuka Wojtyły na Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej

Na X Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej nie może zabraknąć sztuki Jana Pawła II. "Brat naszego Boga" opowiada o przemianie artysty malarza Alberta Chmielowskiego w służącego ubogim brata Alberta. Dzisiaj o godz. 19 w Teatrze Jaracza artyści Teatru im. Juliusza Osterwy z Gorzowa Wielkopolskiego pokażą dramat Karola Wojtyły [na zdjęciu].

Rozmowa z Edwardem Żentarą, reżyserem przedstawienia "Brat naszego Boga"

Leszek Karczewski: Dlaczego sięgnął Pan po papieski tekst?

Edward Żentara: Najwłaściwszym sposobem uczczenia rocznicy odejścia Jana Pawła jest wystawienie jego sztuki. Początkowo Jan Tomaszewicz, dyrektor gorzowskiej sceny, proponował "Przed sklepem jubilera". Przekonywałem, że to rapsodyczne dzieło, którego inscenizacja może być monotonna. "Brat naszego Boga" był mi bliższy. I bliższy pewnie Ojcu Świętemu, który był człowiekiem teatru, a poświęcił scenę dla kapłaństwa. Jak Adam Chmielowski, brat Albert, który odrzucił malarstwo, by służyć ubogim.

Jak poradził sobie Pan z historycznymi i biograficznymi realiami?

- ""Brat..."powstał w latach 50. Karol Wojtyła napisał dramat językiem trudnym nawet dla współczesnych. Wykonałem dużą pracę literacką, adaptując tekst sztuki, by był dzisiaj bardziej "strawny". Uwspółcześniliśmy warstwę scenograficzną. Biedacy nie przypominają obdartusów, ale bezdomnych spotykanych na dworcu. Krakowskie ogrzewalnie zastąpiło schronisko dla bezdomnych. W dekorację została także wprzęgnięta projekcja wideo, ciekawie przetwarzany obraz "Ecce Homo" Chmielowskiego. Patyna nie jest potrzebna, bo utrwala w widzach przekonanie, że ta historia, miniona, ich nie dotyczy.

W bracie Albercie nad miłością do pędzla przeważyła miłość do ludzi?

- Miłość do Boga! Chmielowski z pewnością kochał malarstwo. Nieszczęście biedaków, poniewierających się w miejskich ogrzewalniach, skłoniło go do posługi ubogim. Wojtyła pokazuje, że nie było to łatwe rozstrzygnięcie. Chmielowski wadzi się z sobą, zastanawia, czy da radę. Cień, który ciągnie go w stronę wygodnego życia, został pięknie uchwycony. Podziela Pań te rozterki? - Każdy z artystów je ma: czy warto poświęcić życie wyłącznie na sztukę. Ja także. Nie jestem aktorem z powołania, bardziej z przypadku. Przyjaciele namówili mnie, bym spróbował zdawać do szkoły, twierdząc, że nieźle re-cytuję. Dobrze się stało, ten zawód 26 lat po szkole wciąż mi się podoba. Nie trzeba od razu rzucać aktorstwa, by przemyśleć los innych ludzi. Idea "Brata naszego Boga" jest prosta: trzeba iść za głosem serca. I to nie na początku XX wieku w Krakowie, ale dziś, w każdym miejscu. Nie zdajemy sobie sprawy, ile osób w Polsce nie dojada, ile dzieci chodzi głodnych do szkoły. Nie gubmy ludzi, którym się nie udało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji