Artykuły

Mało wiarygodni bohaterowie

"Zmierzchu długiego dnia" w reż. Romualda Szejda w Teatrze Scena Prezentacje w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

W inscenizowaniu dobrych, choć komercyjnych tekstów dyrektor Sceny Prezentacje Romuald Szejd odnalazł swój styl - pod tym względem w Warszawie nie miał sobie równych. Jednak poważny temat, jak upadek mitu amerykańskiej rodziny w "Zmierzchu długiego dnia" Eugene'a O'Neilla, na tej scenie i w tej reżyserii nie sprawdził się.

Rzecz opowiada o rodzinie Tyrone'ów. Ojciec James (Krzysztof Gordon) to były aktor, który pół życia spędził w rozjazdach. Wieczny niedostatek uczynił z niego obrzydliwego sknerę. Jego żonę Mary (Maria Gładkowska), marzącą o stabilizacji i domu z prawdziwego zdarzenia, taki tryb życia męża wpędził w chorobę, a w efekcie - w narkomanię. Ich synowie to starszy Jamie (Michał Filipiak), aktor stawiający pierwsze kroki w zawodzie, ale już niezły ochlaptus i dziwkarz, oraz Edmund (Jakub Mazurek) ciężko chory na gruźlicę początkujący poeta. Oczywiście jego kuracja możliwa jest tylko "w granicach możliwości ojca", to znaczy najlepiej ze środków opieki społecznej. Jednym słowem nieźle zakręcona, toksyczna rodzinka, gdzie każde nieopatrznie rzucone słowo grozi eksplozją wzajemnych urazów, skarg, żalów.

Dramat jest częściowo autobiograficznym rozliczeniem autora z własnym życiem. Szczerym, drapieżnym, bliskim psychicznemu ekshibicjonizmowi. Rodzajem rodzinnej psychodramy, w której stopniowo odsłaniają się najciemniejsze zakamarki dusz bohaterów.

Romuald Szejd dokonał znakomitych skrótów, które wyeliminowały całe połacie przydługich monologów, nie gubiąc nic z charakteru postaci. W tym był najlepszy.

Z uwiarygodnieniem bohaterów poszło mu już gorzej. Nie pomogli mu w tym - poza Krzysztofem Gordonem - aktorzy. Paradowali w gustownych ubraniach, w równie wysmakowanym wnętrzu, wygłaszając swoje kwestie koturnowo, patetycznie i drętwo. Zupełnie nie w klimacie tej sceny ani w stylu pracy reżysera, który dotąd świetnie umiał bawić i - jednocześnie - wzruszać. Zgłębianie mrocznych zakamarków ludzkich dusz jak na razie mu się nie powiodło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji