Artykuły

Hanka Bielicka gra Dulską

Kurtyna unosi się w górę. Oczom widzów ukazuje się solidne, drewnianą boazerią wyłożone wnętrze salonu czy - jak się to wtedy mówiło - saloniku i zaraz zjawia się pani Dulska. Cierpnę zrazu, bo wydaje mi się, że nuci ona "Kiedy ranne..." I galopują mi przez głowę przypomnienia o tych spektaklach, taką się właśnie nutą zaczynające, a grzebiące z miejsca charakter tego babska. Ale ten zaśpiew jest ledwie zauważalny i zaraz cały dom rozsadza jazgot Dulskiej.

I tak to już będzie trwało przez całe opowiadanie. Żadnych prób tłumaczenia tego tyrana w spódnicy, żadnej pobłażliwości dla tej robotnicy domowej, żadnego wyrozumienia dla jej moralności. Tyle, że za wolą reżyserki, Kaniewskiej i powszechnie znanych cech aktorstwa Hanki Bielickiej, ową tragifarsę - jak sztukę nazwała sama Zapolska - poprowadzono według mego odczucia, w stylu komediowym. Gorzka to jednak komedia. Dulska zaś w interpretacji Bielickiej jest mieszczką, kołtunką i przekupką bez żadnych tam prób jak bywało w tylu przedstawieniach - urasowienia jej postaci.

Bo wybór tej stylistyki podyktowało aktorstwo Bielickiej. I bardzo dobrze, to pozwala nam zapomnieć o estradowych spotkaniach z aktorką, jej zaś samej posłużyć się tym doświadczeniem w tak budowanej postaci. No więc mamy tu Bielicką rodem ze sceny dramatycznej nie zaś z monologów radiowych. Choć, choć momentami przebija się pogłos estrady, tu i ówdzie Bielicka uruchomi swój znany wszystkim gest, posłuży się swoim zawodzącym zaśpiewem z tekstów Bogdana Brzezińskiego. Pod publiczkę? Nie koniecznie, są to koncepcje na rzecz zakochanej w niej widowni.

No więc z tego jazgotu kołtuńskiego, z tego cwaniactwa wzbogaconej przekupki, usiłuje wydostać się w tym przedstawieniu tylko jedynak i ulubieniec pani Dulskiej Zbyszko. ówczesny playboy, lampartujący po tingel-tanglach synalek, mający jednak świadomość płaskości i ohydy dulszczyzny. Ten bunt jest jednak werbalny i pozorny, jak praca Zbyszka za 60 złotych w którymś tam z urzędów lwowskich. Dobrze tę dwoistość postawy rozegrał Piotr Garlicki. Hankę zagrała Joanna Kasperska, posępna w i swym nieszczęsnym kochaniu i przejmująca w momencie buntu. Przede wszystkim zaś dorodna, patrząc na nią można było zrozumieć dlaczego Zbyszko zmylił łóżka w domu swej matki. I Wanda Majerówna jak z wodewilu Władysława Krzemińskiego prowadząca rolę Juliasiewiczowej. I w dobrym skupieniu przedstawiony epizod Lokatorki w wykonaniu Iwy Młodnickiej. I budzące sympatie i śmiech na widowni dwie córeczki pani Dulskiej: Hesia (Agata Rzeszewska) i Mela (Hanna Bieniusiewicz). I Halina Jezierska, jako Tadrachowa. Zaś Dulski (Witold Pyrkosz) dostał - jakby inaczej - oklaski, gdy wreszcie wykrztusił swoją jedyną kwestię. Wszyscy na miejscu, akuratni zgodnie z kanonem komedii mieszczańskiej.

To Już 76 lat liczy sobie tekst Zapolskiej. Niezmiennie czytelny. Ta baba, jak o pisarce powiedział kiedyś jeden z wielkich krytyków - miała męską rękę w ciosaniu swoich bohaterów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji