Artykuły

Dolina Muminków w Toruniu

"Teatr jest najważniejszą rzeczą na świecie, gdyż tam pokazuje się ludziom, jakimi mogliby być, jakimi pragnęliby być, choć nie mają na to odwagi, i jakimi są" - mówi Tove Jansson głosem jednej ze swoich postaci z książek o Muminkach. Najnowsza premiera Teatru Baj Pomorski z Torunia przenosi widzów w świat małych trolli.

Na początku Muminki nie były uroczymi stworzonkami, które znamy dzisiaj. "W bardzo wczesnym dzieciństwie szperałam w spiżarni. I mój wujek powiedział: Uważaj na zimne trolle Muminki. Jak tylko szabrowniczka się pokaże, opuszczają swoje komórki i trą nosem o jej nogi, aż zrobi jej się zimno i wszyscy zobaczą, że to ktoś, kto wykrada dżem i pasztet" - w ten sposób autorka tłumaczyła rodowód trolli. Postaci, które towarzyszyły jej od dzieciństwa, z czasem stały się odzwierciedleniem jej rozterek i lęków. Wczesne zapiski Tove traktują o odstraszających postaciach, czarnych Muminkach, które wypływały z głębi podświadomości; uwiecznione na kilku akwarelach artystki były uosobieniem mroku i niebezpieczeństwa.

Pragnienie ucieczki od realiów wojennych w latach 40. zaprowadziło Tove w świat baśni - tam znalazła ukojenie i pole do zmierzenia się z własnymi lękami. Pierwsze opowiadania, w których pojawia się postać "prawdziwego" białego Muminka, cechują się ponurą atmosferą i naznaczone są strachem przed otaczającą rzeczywistością. Wspólnota zamieszkująca Dolinę żyje w cieniu zagrożenia najpierw spowodowanego powodzią, później rychłym nadejściem komety. Mimo zagrożeń wynikających ze zmagań z siłami natury, rodzina zawsze trzyma się razem. Później (w przeciwieństwie do poprzednich części cyklu) to już nie katastrofy stanowią oś utworu: doświadczenia strachu rozpierzchają się, by dać miejsce kontemplacji życia i radości wynikającej z bycia we wspólnocie. Muminki stają się wyobrażeniem świata szczęśliwego, w którym prym wiodą tolerancja i akceptacja. Ich rodzina żyje w symbiozie z naturą, przyjmuje pod swoje strzechy każdego, opiekuje się potrzebującymi, nie potępia ze względu na odmienny światopogląd, tylko wysłuchuje uważnie. Najważniejsze decyzje podejmowane są gremialnie, by trudności, z którymi mierzy się społeczność Doliny, pokonać wspólnymi siłami.

Spektakl "W Dolinie Muminków" w reżyserii Leny Frankiewicz w szczególny sposób skupia się na relacjach zachodzących pomiędzy członkami familii a innymi osobistościami zamieszkującymi krainę. Właśnie rozpoczyna się wiosna, a rodzina Muminków budzi się ze snu po długiej zimie. Wiosna zaznacza swoją obecność na każdym polu - scena skąpana jest w zieleni zwiastującej nadzieje związane z nową porą roku; za oknem pobrzmiewa muzyka Włóczykija, a w domu Muminków słychać już krzątaninę i radosny rozgardiasz. Czas na nowe przygody i kolejne wyzwania. Czasem trzeba pomóc marudnemu Paszczakowi, który uzbierawszy wszystkie znaczki do kolekcji, nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości; innym razem należy wysłuchać utyskiwań Piżmowca, który życie doczesne poddaje srogiej krytyce.

Dla tych, którzy kojarzą mieszkańców Doliny wyłącznie z serialu telewizyjnego, scenografia Melanii Muras może być zaskoczeniem - składająca się z fragmentów pozszywanych ze sobą firanek i innych kawałków materiałów, wygląda jak jedna wielka robótka ręczna. Stworzony w ten sposób domowy klimat wpisuje się w swojską filozofię Muminków i nawiązuje do elementów tradycyjnej kultury fińskiej. Pomost między inscenizacją a animowaną wersją książki Jansson stanowi muzyka Marka Napiórkowskiego - tajemnicza, w onirycznym klimacie; w przyjemny sposób poszerza granice świata, współgrając z pastelową kolorystyką przedstawienia i wizualizacjami autorstwa Karola Rothkaehla. Spektakl przesiąknięty jest fińską estetyką nie tylko wizualnie - wtrącane co jakiś czas fińskie słówka i zwroty podkreślają geograficzne pochodzenie Muminków.

Spokój przerywa odnalezienie Czarodziejskiego Kapelusza, z którego właściwości rodzina na początku nie zdaje sobie sprawy. Kapelusz traktowany jako zwykły przedmiot powoli zaczyna zdradzać swoje własności - przemienia skorupki od jajek w latające chmurki, wyrzucony do pobliskiego strumyka zamienia go w sok malinowy, by w okolicach finału zamienić dom Muminków w dżunglę. Sceny wynikające z aktywności magicznego przedmiotu to najbardziej efektowne momenty przedstawienia - sprytny zabieg z różowymi balonikami przymocowanymi do jeżdżących wózków powoduje, że widzowie rzeczywiście "widzą" bohaterów unoszących się nad ziemią, a wyrastające z wnętrza cylindra chaszcze prowokują większość młodej widowni do powstania z krzeseł.

Przemiana staje się głównym tematem tej inscenizacji - kapelusz poprzez swoje magiczne cechy potrafi wnieść wiele radości w egzystencję stworzonek, jednak momentami staje się niebezpiecznym narzędziem. Roślinność w domu może i jest przyjemna, ale w ostateczności nie można żyć z krzakami w gabinecie. Nie zawsze też to, czego byśmy sobie życzyli, jest dla nas najlepsze - przekona się o tym Migotka, która chcąc poprawić swoją urodę, uzyska efekt odwrotny do zamierzonego. Kluczowy wydaje się epizod przemiany Muminka, który bawiąc się w chowanego z przyjaciółmi, skrywa się w Kapeluszu, a wychodzi z niego już jako paskudny potwór. Nierozpoznany przez najbliższych, staje się obiektem drwin otoczenia. Objawia się tu siła przesłania Tove Jansson - jedyną osobą, która jest w stanie zidentyfikować naturę potwora i dostrzec jego prawdziwe wnętrze, jest Mamusia Muminka. Bezwarunkowa miłość rodzicielki powoduje, iż Muminek wraca do swojej zwykłej postaci.

Miłość jest bowiem największą magią w świecie Doliny. Dwa małe stworzonka, Topik i Topcia, mówią w niezrozumiały dla nikogo sposób i jedynie one potrafią zrozumieć siebie nawzajem. Tajemnica, która jest między nimi - skrywanie skradzionego Królewskiego Rubinu - staje się symbolem nierozerwalności ich przyjaźni i bastionem, którego zamierzają bronić przed mroczną Buką, dla której klejnot również staje się przedmiotem pożądania. A Buka jest przerażająca - wkraczając na scenę, powoduje popłoch na widowni, jak i kilka dyskretnych zniknięć z sali teatru.

Bohaterowie w wykonaniu aktorów Baja Pomorskiego prezentują zabawną zbiorowość indywiduów. Zespół stanowi sprawny organizm i mimo bajkowej stylistyki każdy z artystów jest pełnokrwistą postacią, z bardzo "ludzkim" portretem psychologicznym. Na tle zespołu szczególnie wyróżniają się kapitalny Mirosław Szczepański jako filozofujący Piżmowiec, Agnieszka Niezgoda w roli stale strapionego Paszczaka, oraz Andrzej Korkuz, wcielający się w wiecznie rozedrganego Ryjka. Świetną kreację tworzy także Grażyna Rutkowska-Kusa, która w roli Mamy Muminka stanowi opokę rodzinnego bytu.

Spektakl Frankiewicz jest rzetelną prezentacją historii przeniesionej z kart książki. To udane przedstawienie, szkoda jednak, że twórcy poprzestali jedynie na scenicznym zrealizowaniu warstwy fabularnej W Dolinie Muminków i nie pokusili się o wciągnięcie najmłodszych widzów odrobinę głębiej do świata stworzonego przez Jansson, świata pełnego niedomówień i tajemnic, poruszającego ważkie tematy, momentami nawet filozoficznego. Oczywiście trudno wymagać od teatru skierowanego do dzieci "dorosłej" interpretacji literatury; kiedy jednak artyści teatru, po których spodziewamy się, że będą nas prowokować do myślenia i "bawiąc uczyć", opowiadają Muminki jednowymiarowo - tak jak opowiada się zwykłą kreskówkę - trudno nie odnieść wrażenia, że chociaż kostiumy są piękne, fabuła ciekawa, a dekoracje magiczne, to jednak czegoś nam brakuje, coś umknęło w drodze pomiędzy książką a sceną. Twórcom spektaklu udało się tchnąć w literackie trolle wspaniałe sceniczne życie, dać im piękne twarze i obdarzyć dźwięcznymi głosami, nie zdecydowali się jednak przekazać widowni choć części "Muminkowej mądrości", która przecież stanowi o wyjątkowości tego właśnie dzieła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji