Artykuły

Jestem miśkiem

- Wycofałem się z życia publicznego. Żyję na uboczu, na swojej parafii. Między pokojem z maszyną do pisania a pobliskim barem pierogowym. Nie mam wpływu na świat. Może trochę się zmieni, jak będę doskonalił siebie? - mówi reżyser PRZEMYSŁAW WOJCIESZEK.

Chciałbym wszystkim powiedzieć: jak się kochacie, to róbcie dzieciaka. Nigdy nie obchodziłem urodzin. Trzydziestka też nie była żadnym przełomem. Dwa lata wcześniej zostałem ojcem. To najważniejsze, co mi się przydarzyło w życiu. To wtedy wszystko się zmieniło. Przestałem myśleć o sobie jako o części pokolenia i bardziej niż koledzy zaczęło obchodzić mnie to, by syn miał pampersy.

Kilka razy byłem skichany i musiałem ostro dymać, żeby się utrzymać na powierzchni. Stać mnie byto tylko na najtańsze, shitowe pieluchy, paczka pampersów kosztowała sześć dych. Dzieciak leżał, srał i darł się przez całą dobę, ale to był najfajniejszy czas.

Bałem się, że umrę, zanim zdążę pójść do łóżka z kobietą, i pochowają mnie jako onanistę - to była obsesja mojej młodości. Udało mi się uniknąć tego przykrego losu, a wtedy okazało się, że to fajne, ale że na seksie świat się nie kończy. A może kończy... Może seks jest the best. Paru moich znajomych tak twierdzi i wygląda na zadowolonych.

Mnóstwo ludzi w moim wieku nie zakłada rodzin, podobno nie chcą... Wątpię, czy są szczęśliwi. Ja chciałem mieć rodzinę, dziecko... W pewnym momencie bardzo mi tego brakowało. Wszystko wydawało się puste, przedmioty, które sobie kupowałem, przestały cieszyć. Jak kochasz kobietę i jest wam ze sobą dobrze, to tym, co to dopełnia, nie jest wycieczka do Tanzanii, chyba nawet nie ślub. Dziecko jest tym czymś. Niewiele dzieci bierze się z miłości. A to tak fajnie urodzić się właśnie z miłości. Tak wtedy czułem. Tak czuję. Chciałbym wszystkim powiedzieć: jak się kochacie, to róbcie dzieciaka. Róbcie, póki to między wami trwa...

Chcę mieć drugie dziecko. I boję się tego. Nie chodzi o pieniądze. Niektórzy mówią: "Nie stać mnie na dziecko". To głodne pieprzenie. Ludzie w czasie wojny mieli po dziesięcioro i dawali radę. Nie żyjemy w Somalii. Chodzi tylko o chęć. Chcę się w to wpakować czy nie. Wytrzymać początek - jeden wielki wrzask, na okrągło, wycofanie z życia na dwa lata. Nikt nie chce siedzieć przy garach - ani kobieta, ani facet. Mimo wszystko dziecko to fajna sprawa. Pewnie się znowu zdecyduję.

Związek moich rodziców nie był udany, byli ze sobą ze względu na mnie i siostrę. Nie czułem potrzeby, by byli razem z mojego powodu. Wolałem, żeby sytuacja była czysta. Jak jest niedobrze, to trzeba się rozstać.

Moje relacje z nimi były dziwne. Z ojcem bardzo złe, z matką przyzwoite. I tak jest do dziś. Jak miałbym przypomnieć sobie, czego pożytecznego nauczył mnie ojciec, to nie przypomniałbym sobie nic...

Synowi nie będę ustawiał życia. Nie mam takiego ciśnienia. Będzie żył z pisania jak ja, to OK. Sprzedawał używane samochody, też OK. Może i lepiej - będzie między ludźmi. Nie wiem, co mu powiem, jak zapyta: co jest najważniejsze? Gdy ktoś mnie tak pyta, zwykle odpowiadam: "Gówno". Bo nie wiem. Gdybym wiedział, to bym to sprzedał i zarobił milion dolarów. Chciałbym dożyć wieku, w którym to wszystko zrozumiem. Niestety, jestem shitowym kierowcą i ze starością może być różnie. Śmierć w wypadku to koszmar. We śnie też. Kilku znajomych 30-latków zasnęło, dostało pierwszego w swoim życiu ataku serca i już się nie obudziło. Zaczynam myśleć o tym przy goleniu. Cholera, czy jestem już stary?

Stan na dziś: nie napinam się

Czuję, że jako reżyser jestem w wyjątkowej sytuacji. Nie chodzi o wielkość budżetów, bo nigdy nie biłem w tym względzie rekordów. Robię tanie rzeczy, gdzieś tam na marginesie kinematografii. Ale mam ten przywilej, że robię to, co sam wybiorę do realizacji czy sam piszę. Żyję z własnych przemyśleń. Z tego, że mówię to, co myślę, i mówię to tak, jak chcę i kiedy chcę. Kiedy miałem 20 lat, myślałem, że reżyseria to będzie moje główne zajęcie. Tak się nie stało.

Wiem, nie zdążę zrobić wszystkiego... Nie będę miał wszystkich kobiet, które mi się podobają. Nie przeczytam wszystkich książek, które bym chciał.... Jak się przez to przegryzłem, przyszedł spokój. Żyjemy w fajnym momencie - pokój w Europie nie trwał jeszcze nigdy tak długo, bomby na nas nie spadają. Czego chcieć więcej. Jestem niezłym reżyserem, ale to mało ambitny zawód. Chciałbym być dobrym dramaturgiem. Naprawdę dobrym. Ciężko nad tym pracuję.

Stan na dziś: jestem pogodzony z życiem. Maksymalnie się uspokoiłem. Wyhamowałem. Syn ma cztery lata i już nie napinam się, żeby wszystko się kręciło. Kręci się. Praca? Podziękują mi w jednym miejscu, to pójdę gdzie indziej. Przeżyłem miłość, mam przy sobie bliskich, robię to, co lubię, i płacą mi za to. Już się nie boję - bo co się może stać? Najwyżej wszyscy umrzemy. Mogę kupić lepszy wóz, ale nie chcę. Porysują mi samochód, to mam to gdzieś, jadę do lakiernika i gadam z nim, co tam u jego żony. Większe mieszkanie? Nie chcę. Tego nie ma kto sprzątać, koty fruwają wszędzie, bo nie chcę, żeby jakaś "Jadzia" grzebała w moich płytach.

Wycofałem się z życia publicznego. Żyję na uboczu, na swojej parafii. Między pokojem z maszyną do pisania a pobliskim barem pierogowym. Nie mam wpływu na świat. Może trochę się zmieni, jak będę doskonalił siebie? Choćby ten jego wycinek między maszyną a barem. Staram się go uważnie obserwować. Jest piękny. Mówię o tym w swoich tekstach, a potem jacyś idioci piszą, że wygładzam kanty rzeczywistości i urzeka mnie bajkowość...

Staram się żyć przyzwoicie i nie wchodzić innym w drogę. Zawsze wpuszczam samochody z sąsiedniego pasa, a na poczcie wypełniam staruszkom dowody nadania, bo zawsze zapominają okularów. To taka moja mała krucjata na rzecz lepszego świata. Generalnie staram się lubić ludzi. Mam teraz to szczęście, że spotykam się tylko z tymi, z którymi chcę. Kiedyś pracowałem w wypożyczalni wideo, musiałem użerać się z każdym. W pewnym momencie byto to ponad siły. Rzuciłem tę robotę.

Stabilizacja: od 6 do 22

Znam gościa, który został ojcem, ale zawinął się przed porodem. Jestem w stanie to zrozumieć, chociaż prędzej zdechłbym, niż wywinął taki numer. Mimo to wątpliwości pojawiają się zawsze. Nie tylko przy wódce. Podążać za pragnieniami czy za troską o drugą osobę. Nie chcę być korespondencyjnym ojcem, ale bez wahania przyjmuję pracę na drugim końcu Polski.

Rodzina jest super, ale jakbym miał tylko to, to byłaby śmierć. Nie żyje się po to, żeby sprawiać przyjemność dziecku. I ono też nie jest po to, żeby nam ją sprawiać.

Czasem marzę, żeby znowu zacząć "bywać". Ale jak? Gdzie?

Dzień w dzień wstaję o 6 rano i piszę. Kładę się spać o 22, więc prawdę mówiąc już o 21.30 powinienem wypić ostatnie piwo i za chwilę być "pod szczoteczką do zębów". No i jak tu bywać? Mogę sobie najwyżej pojechać na dworzec w godzinach szczytu i zjeść kebab.

Długo marzyłem, by pławić się w bezpieczeństwie. Bo każdy facet to histeryk i musi mieć gdzie wracać, przed kim się wypłakać. I niepostrzeżenie dopadła mnie stabilizacja. A to nie jest dla faceta. Bo popadasz w marazm -wydaje ci się, że wszystko już masz, a że walczyłeś o to długo, zaczynasz bronić swojego stanu posiadania. Myślisz tylko o tym. Wiem, że może dopaść mnie to, co wielu facetów po trzydziestce - zbudowałeś coś i czujesz, że to nie dla ciebie. Zaczynasz to niszczyć, nie mając alternatywy. Pojawia się pokusa, by doświadczyć znów takiej bolesnej wolności, kiedy nic nie masz i jesteś nikim. Te demony budzą się cały czas. Walczę z nimi. Mam kolegów, którzy lądują się do samochodu we Wrocławiu z butelką wódki i budzą się dwa tygodnie później na Helu na plaży albo pod wiaduktem w Berlinie. Czasem im zazdroszczę. A potem przypominam sobie, że szkoda mi życia na takie historie.

Faceci: nie przyjaźnię się z parami

Wśród moich znajomych jestem chyba jedyną osobą, która żyje w stałym związku. W dodatku bywam w tym układzie facetem. Wokół role się odwróciły - to dziewczyny zasuwają i zarabiają pieniądze, one są w związku mężczyznami. Każda marzy, by przeżyć fantastyczną przygodę z kimś, kto jest intelektualistą, ale równocześnie jest mocny, idzie do przodu. I wszystkie lądują w ramionach miśka, który leży na kanapie z piwem, drapie się po przetartych dresach i ogląda telewizję. Faceci w Polsce zrobili się generalnie chujowi. To plaga. Powie ci to każda dziewczyna. Unikam miśków, bo widzę w nich siebie. Sam jestem klasycznym miśkiem. Uwielbiam leżeć na kanapie i słuchać płyt. Mam genialną dwumetrową kanapę, specjalnie taką kupiłem. Ale walczę z tym. Kiedy piszę, alienuję się, obcinam niezawodowe znajomości, nie przyjaźnię się z parami małżeńskimi, więc w sumie środowisko miśków mam słabo rozpoznane.

Znajomi z branży patrzą na mnie jak na idiotę. Większość z nich nie jest w stałych związkach, więc według nich prowadzę totalnie poukładane życie. A oni skaczą z kwiatka na kwiatek i mają z tego "fan". "Mega fan". Cóż mogę wtedy powiedzieć. Wycofuję się na moją parafię. Między maszynę do pisania a bar pierogowy. Przyglądam się życiu innemu niż moje, nie płacąc za to ceny, jaką jest samotność. Jako klasyczny misiek wrzucony między nie-miśków delektuję się moją miśkowatością i z ulgą do niej wracam.

Patrzę na Davida Beckhama i wierzę, że bzykanie panien w kurortach to nie to samo co bycie w związku. Przyjaźnię się głównie z dziewczynami. Nie żałuję, bo opowieści kolegów o pracy, furach, chlaniu i panienkach kompletnie mnie nie bawią. Tak długo jak David Beckham jest wierny swojej żonie, ten świat się nie rozpadnie. On jest oparciem, punktem odniesienia. Zawsze w chwilach słabości przypominam go sobie i myślę: co na moim miejscu zrobiłby David Beckham? Ta myśl nieraz uratowała mi życie.

***

PRZEMYSŁAW WOJCIESZEK

rocznik 1974 reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, dramatopisarz. Autor filmów ..Zabij ich wszystkich", ..Głośniej od bomb". ,.W dół kolorowym wzgórzem" (Złote Lwy za reżyserię na festiwalu w Gdyni. 2004). ..Doskonałe popołudnie". W teatrze wystawił ..Madę in Poland" (Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy). ..Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" (na ten spektakl w TR Warszawa bilety wyprzedane są na kilka miesięcy). ..Darkroom" (Teatr Polonia, Warszawa), a za miesiąc w warszawskim Teatrze Rozmaitości wyreżyseruje premierowe przedstawienie sztuki ..Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" Doroty Masłowskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji