Artykuły

Na dwóch biegunach

Po "Profesji pani Warren", którą sam autor zaliczał do "sztuk nieprzyjemnych" Teatr Nowy gra w Małej Sali "Moralność pani Dulskiej". Linia repertuarowa tej sceny uległa wiec pewnemu rzekłbym. uklasycznienie - w cenie są utwory dobrze napisane, sprawdzone, kiedyś gorszące i oburzające wytworną publiczność. lecz dziś już niestety, wystygłe.

Nie wiem, kto następny w kolejce, może Rittner przekornie proponowałbym jednak raczej Pirandella. Autor ten niemal zupełnie zniknął z polskich scen, a przecież ku schyłkowi międzywojennego dwudziestolecia był niesłychanie modny. W obliczu ogólnego załamania się frekwencji Szyfman zagrał go kiedyś na wszystkich prowadzonych przez siebie scenach odniósł ogromny sukces. Wydarzenie upamiętnił opublikowany bodaj w "Szpilkach" rysunek triumfującego Szyfmana, który mówi do konkurentów:

"A JA SOBIE STOJĘ W KOLE I WAS WSZYSTKICH

PIRANDOLLĘ!"

Wspominam o frekwencji, ponieważ na nieśmiertelnej ponoć "Moralności pani Dulskiej" - którą oglądałem w parę dni po premierze - było z nią raczej kiepsko. Trochę małolatów przymuszonych zapewne szkolną koniecznością, paru dorosłych, no i koniec na tym. I nie takie to dziwne, skoro mieliśmy w Łodzi kilka wcale niezłych realizacji, a ostatnio - jak na złość - przypomniała rzecz również telewizja.

Co gorsza spektakl w reżyserii Marii Kaniewskiej, podobał mi się mniej niż umiarkowanie. Raziła nie tylko dosłowność - choćby nieustanne popychanie i potrącanie dorodnej skądinąd Hanki, ładnie zresztą zagranej przez Grażynę Czaplankę - ale również skłonność do wręcz szkolarskiego stawiania kropek nad "i", dopowiadania wszystkiego aż do końca. A przecież postarała się już o to sama Zapolska, która tak bardzo Dulskie i Dulskich nienawidziła, że chciała ich raczej wszystkich wymordować na scenie niźli unieśmiertelnić!

Jedna z tego korzyść że nastąpiło interesujące przesunięcie akcentów Barbara Wałkówna, której z okazji 30-lecia pracy scenicznej składam piękne gratulacje - pokazała nam Dulską zachwyconą sobą, a równocześnie bezdennie głupią, tak głupią, że bez Juliasiewiczowej w ogóle nie zdołała by wyjść z opresji. Z kolei Mirosława Marcheluk dopatrzyła się w Juliasiewiczowej jak gdyby Dulskiej zmodernizowanej, o całe niebo od [...] inteligentniejszej gdzieś w środku zupełnie cynicznej zdolnej do każdego świństwa, choć już bez boga na ustach. A że czasy się zmieniają, to durny babsztyl Dulska, przestała właściwie istnieć gdy tylko zabrano jej kamienicę. Natomiast Juliasiewiczowa z Dulskich przeciwnie - żyje do dzisiaj, miewa się dobrze a nawet urządziła się pewno w jakiejś zacnej instytucji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji