Petr Zelenka na zabrzańskiej scenie
"Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w reż. Krzysztofa Babickiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie na Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość przedstawiona" w Zabrzu.
W tym szaleństwie była metoda - niestety, z subtelnej tragikomedii Petra Zelenki w lubelskiej inscenizacji, która konkuruje o Grand Prix na zabrzańskim festiwalu, niewiele zostało.
W spektaklu odnajdujemy niezwykłej galerii zwykłych ludzi ciąg dalszy, szczególnie w filmowej wersji "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie". O matce Piotra wiemy, że namiętnie wycina notatki prasowe i oddaje regularnie krew dla ofiar kataklizmów. Ojciec, emerytowany lektor kronik filmowych, oglądajakpod wpływem ciepła pękają bańki piwne w butelce, a Jerzy, kompozytor, procesuje się o tantiemy za swoje utwory puszczane w windach.
Zelenka świadomie uznaje, że te niewielkie odchylenia od normy są normą naszych czasów, czasów samotności. Z tej uroczej opowieści Krzysztof Babicki na deskach lubelskiego Teatru im. Osterwy wyreżyserował farsowy kabaret. Dużo tu chwytów rodem z telewizyjnych sitcomów, gdzie aktorzy robią wręcz pauzę na uśmiech. Często farsowe chwyty grzęzną między poważniejszymi wyznaniami o życiu, uczuciach i Bogu, które przez to robią się patetyczne i niestrawne. Na scenie broni się jedynie Jadwiga Jarmuż, rewelacyjna w roli Matki, która z żony-potwora obnaża się w finale jako wrażliwa kobieta, doprowadzona do szaleństwa. Nie rozumiem także zupełnie zabudowanej scenograficznie sceny, która przez dwa aktyjest zaledwie płaskim tłem dekoracyjnym.
Lubelskie "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" konkurują z siedmioma innymi przedstawieniami na festiwalu "Rzeczywistość przedstawiona" w Zabrzu. O ile Zelenka ma duże szanse na Grand Prix publiczności za swój dramat, przedstawienie Teatru im. Osterwy ma zdecydowanie mniejsze na jakiekolwiek nagrody.