Artykuły

Trzynaście postaci scenicznych w poszukiwaniu tekstu

"Kac" w reż. Michała Walczaka w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Reżyser Michał Walczak z niedobrego tekstu dramaturga Michała Walczaka wykroił frapujące przedstawienie. Gdyby tylko energię aktorstwa młodych z "Kaca" dało się wykorzystać w innej sztuce...

Dzięki młodym aktorom wspieranym przez Dymitra Hołówko na obrotowej scenie zjawia się trzynaście pełnokrwistych postaci, przynosząc gotowe chwyty inscenizacyjne. Widać, że Walczak wymyślił bohaterów specjalnie na miarę odtwórców. Jest Szczepan Szybko (Ksawery Szlenkier) fizyk teoretyczny, który znad opony brzucha kontempluje zawieszone na nitkach kulki. Jest Haneczka (Katarzyna Cynke), która kobiecość panieneczki wyraża sweterkiem w kolorze pudrowego różu i białymi podkolanówkami. Kasia Kołderka (Malwina Irek) ubrana w gorset z kołdry, z którego sypie wokół pierzem. Jola (Monika Buchowiec), feministka-ironistka z fryzurą z japońskich komiksów manga. Eryk (Michał Bieliński), kurdupel z przerostem ambicji i zamiłowaniem do specsłużb. Sylwek (Mariusz Ostrowski) w zapiętym pod brodę dresie w stylu Grzegorza Halamy. Pan od jogi (Batrosz Turzyński) w rajtuzach, z kroczem wypchanym skarpetką. Pani Lela (Aleksandra Mikołaczyk) w krakowskim serdaku, machająca mopem po scenie. Wreszcie Zuzanna Wierzbińska przebrana za Nietoperza albo za Wybory. Gdy na biodrach dźwiga blat stołu komisji wyborczej, przykryty obowiązkowym w Polsce zielonym suknem, wygląda jak Lajkonik.

Inscenizacja Walczaka pożycza grepsy nawet z reklam partii politycznych: młoda matka tuli magnetofon, z którego dobiega niemowlęce kwilenie. Reżyser żongluje konwencjami estradowymi: od Piwnicy pod Baranami (song o Mistrzu wykonany jak artystowski hymn) po kabaret Mumio (na scenę wkracza Wierzbińska jako Biedronka, w aluzyjnej roli pani sklepowej). Są odpustowe efekty teatralne: trzęsące się chochlikowato abażury, dymy, wybuchy. "Kac" jest przedstawieniem umyślnie tak kiczowatym, że ogląda się je ze zdumieniem i przyjemnością. Bo to niesamowita heca, niezwykle energetyczna, miejscami przezabawna. Ale, jak każda heca, zrobiona tylko dla hecy. Jak fuksówka na wydziale aktorskim Filmówki. Oprócz zabawy kostiumowej niewiele z niej wynika.

W przełomowej sztuce Luigi Pirandella "Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora" (1921 r.) fikcyjna rodzina bohaterów literackich przybywa do teatru, by odnaleźć dramaturga, który mógłby opisać ich historię. Fabułę noszą gotową w sobie. Postacie "Kaca" nie są nośnikiem anegdoty. Zamiast niej Walczak postawił na tzw. metaforę. Przez kac Szczepana pokazuje generację przed trzydziestką: pokolenie aktorów i swoje. Kac funkcjonujący przenośnie ma tradycję w polskiej literaturze scenicznej - arcydziełem są "Lęki poranne" Stanisława Grochowiaka. Walczak poszedł drogą zabawy. Zbyt jednak beztroskiej: po prostu zestawił sztuki, które przeczytał. Autor przestudiował przede wszystkim parnas polskiej literatury narodowej z "Weselem" Stanisława Wyspiańskiego na czele. Z niego pożyczył formę szopki, rytm ośmiozgłoskowego wiersza, terkoczący w niektórych partiach tekstu oraz fabularne rozwiązanie spraszania zjaw na zabawę.

Energia detonowanej w ten sposób bomby godzi - jak u Wyspiańskiego - w wiecznie żywą w Polsce martyrologię. Walczak kpi, używając języka wieszczów, że "zdrową duszę Polaka" wodzą na pokuszenie narzeczone: "Fantastyczny świat mężczyzny,/pełen duchów, marzeń sennych,/ romantyczne te krainy,/ rozpieprzają nam dziewczyny". Niestety, siłę wybuchu osłabia doraźność obserwacji Walczaka. Zamiast odbić się od współczesnego konkretu, tylko go opisał. Kto za kilka lat biorąc tekst "Kaca" do ręki będzie pamiętał o teczkach, lustracjach i IPN-ach?

Autor wczytał się także w Calderóna i metafory "życie jest snem" (tu: na kacu) i "świat jest teatrem" (tu: robionym w knajpie). Walczak nie zauważając, że te ekscytujące w baroku toposy, obracane przez lata, uległy banalizacji, zbudował cały "Kac" na zasadzie odgrywania skacowanej świadomości Szczepana Szybko ("dom - teatrzyk"). Naiwność potęguje szkolny charakter tego theatrum mundi.

Autor atakuje wszystko: konsumpcjonizm, kapitalizm, feminizm, poprawność polityczną, poszukiwania taniej duchowości, becikowe, autorytety, wyzysk pracowników w sieciach handlowych, lustrację... Proza przechodzi tu bez ograniczeń w wiersz, a dialog dramatyczny w brechtowskie songi (niektóre niezłe, jak duet "Pierwsza kłótnia przychodzi prędzej czy później"). Finałowy monolog Szczepana, który "kawa na ławę" interpretuje sztukę - Polacy tkwią w stanie kaca - obraża inteligencję widzów.

Postronny inscenizator połowę sztuki wyciąłby i wyrzucił. Trudno się dziwić Walczakowi - reżyserowi, że jest przywiązany do swojego tekstu. Ale można się dziwić, że napisał go autor "Piaskownicy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji