Cisza na szczytach...
"Na szczytach panuje cisza" w reż. Krystiana Lupy w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Na koniec spektaklu Wydawca (Piotr Skiba) powiada: "No, to mamy arcydzieło". Aktorzy na scenie zastygają w wystudiowanych pozach i... czekają na oklaski. Długo czekać nie muszą. Publiczność reaguje zgodnie z oczekiwaniami.
Może nie mamy arcydzieła, ale na pewno ważne przedstawienie, które - a to u Lupy rzadkość - dotyka bolesnych miejsc w świadomości zbiorowej. Wprawdzie na pierwszym planie Bernhard, a za nim Lupa, snuje nieśpieszną opowieść o domniemanym literackim geniuszu, który okazuje się intelektualnym impotentem, ale na drugim planie portretuje jego wyznawców. Niepiękne to grono: żona pełniąca obowiązki kustosza, oprowadzającego po świecie martwej wyobraźni pisarza (wyśmienita Maja Komorowska); młoda doktorantka o ptasim móżdżku, zadająca stereotypowe pytania (Agnieszka Śnieżyńska), bezkrytyczny wydawca (Piotr Skiba), bez mała zakochany w sławie dziennikarz poczytnej gazety (Andrzej Szeremeta) oraz cisi potakiewicze, listonosz (Marcin Tyrol) i gosposia (Maria Klejdysz). Wszyscy z nabożnością wsłuchują się w banały celebrowane przez Moritza Meistra (Władysław Kowalski), od czasu do czasu przetykane wypowiedziami żywcem wyjętymi z ideologii nazistów. Bo geniusz mądrością nie grzeszy. Grzeszy pychą.
Prawie nic się nie dzieje. Rozmowy toczą się wokół ukończonej właśnie przez Meistra tetralogii o niejakim Stiglitzu (porte parole autora). Ale pod spodem tej opowieści rozgrywa się dramat pisarza jednak świadomego swej bezsiły, znerwicowanego, który granym olimpijskim spokojem próbuje pokryć poczucie wewnętrznej pustki.
Opowiada o tym Lupa z poczuciem humoru, nie stroniąc od sytuacji i zachowań nieodparcie śmiesznych, ale jednak podszytych tragizmem. To także opowieść o artyście, który wpada w pułapkę wielkości, o fałszywych autorytetach, zbiorowych wmówieniach i "obrastaniu sadłem", które zawsze dla artysty jest groźnym ostrzeżeniem. Precyzyjna robota aktorska, powolny rytm i przymieszka metafory, którą oddaje Lupa projekcjami wideo, wyraźnie nawiązując do rozmaitych dzieł sztuki i, oczywiście, alpejskiego pejzażu. Na szczytach panuje cisza. Ale ta cisza dzwoni.