Artykuły

Dulscy w nas

Szkolna wykładnia "Moralności pani Dulskiej" dulszczyznę jednoznacznie przypisywała mieszczaństwu, jeszcze wcześniej używano tego terminu w odniesieniu do burżuazji. Dziś okazało się, że dulszczyzna straciła odniesienia klasowe, ale i tak w nas tkwi.

Po co po raz kolejny wystawiać "ograny" dramat Zapolskiej, skoro świat jego problemów zniknął? Nikt dzisiaj nie truje się zapałkami, nieślubne dziecko to już nie tragedia, pogotowie ratunkowe pod domem raczej budzi współczucie niż daje asumpt do plotek. Więcej - zainteresowana cudzym życiem publika stała się wręcz pożądana dla osób, które pragną osobistych demonstracji dla wzrostu popularności. A jednak...

Dulszczyzna jest ciągle żywa, choć nie w tym "ideologicznym" wymiarze. Już nie wszechpotężny konwenans jest jej istotą. Dziś dramat Dulskich, czyli Kowalskich, sprowadza się do braku serca. Dulscy nie są zainteresowani ludźmi w sobie, sobą nawzajem, rodzina jest dla nich ważna tylko jako układ funkcjonowania społecznego. Jedyną postacią, która ma serce i go używa jest w przedstawieniu, przygotowanym przez Teresę Kotlarczyk w bielskim Teatrze Polskim, Felicjan Dulski - osoba od czasu Gabrieli Zapolskiej będąca symbolem nieuleczalnego pantoflarstwa. U Kotlarczyk to Felicjan jako jedyny wyrywa się z rodzinnego układu. Zaczyna mieć go dość w tym samym momencie, w którym Zbyszko po akcie buntu, godzi się z UKŁADEM.

Symbolem UKŁADU jest w przedstawieniu stół. Problem Hanki narusza go, ale tylko na chwilę. Kiedy Dulska przychodzi do siebie, po szoku wywołanym wyskokiem Zbyszka, własnoręcznie przywraca dawny porządek.

Żeby bielska publiczność gładziej przełknęła rezygnację z kostiumu epoki, wprowadzono lokalny koloryt. Felicjan, odbywając pokojowe marsze przełajowe, chodzi więc na zamek i na Dębowiec, a kiedy skandal wisi nad rodziną, jego upublicznienie może grozić wyniesieniem się do Kóz. Regionalizmy jednych bawią, drugich irytują, ale i utwór Zapolskiej miał dwie wersje... Także innego gatunku regionalizm - tradycyjny w bielskim teatrze chłód -tym razem ma swoją rolę do odegrania w sztuce. Zatem, jak radzi Dulska, do teatru trzeba się dobrze ubierać pod spodem (co nie znaczy modnie).

Prawdę mówiąc, Dulskiej w wykonaniu Joanny Orzeszkowskiej-Kotarbińskiej (gościnnie) trudno nie ulec. Sunie przez życie swoich bliskich jak taran. Nie wątpi nigdy, czasem słabnie pod ciężarem życia, ale przekonana o słuszności swoich racji jest zawsze. Złamać jej nie można, najwyżej można od niej uciec. Z tej ewentualności skorzystał Felicjan (rozczulający Henryk Talar, przytłoczony osobowością żony i rozmiarami kaszkietu) - postać, jak chce tradycja, milcząca, ale bardzo żywo uczestnicząca w dramacie rodzinnym.

Zbyszko - fantastyczna rola Grzegorza Sikory - świadomy rodzinnego skażenia, po krótkiej walce ze sobą i na złość matce - poddaje się. Hesia (Małgorzata Adamiec) - bardzo "chce się czegoś w końcu dowiedzieć", ale chyba już wystarczająco dużo wie, żeby być idealną Dulską. W tę stronę zmierza także Mela, chociaż Magdalena Nieć zrobiła z niej postać mało czytelną, ocierającą się o schizofrenię. Tego nie można powiedzieć o Juliasiewiczowej Jagody Kołeczek, której nareszcie dano zagrać kobietę dojrzałą i świadomą czego chce, choć gra wciąż na jednej nucie, nawet z pewną manierą. Natomiast w postać Hanki przekonywająco - Zwłaszcza po powstaniu z kolan - wcieliła się Edyta Duda.

Na kilka dni przed premierą Teresa Kotlarczyk "czuła w kościach", że będzie to dobre przedstawienie. Kościana intuicja jej nie zawiodła, a kilka ról z tego spektaklu można by pokazywać w stolicy. Zaś co do publiczności, to obok uśmiechu znajdzie tu refleksję na własny temat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji