Artykuły

Łagodna wersja kołtuństwa

Nigdy za mało wyśmiewania obłudy, egoizmu, skąpstwa, braku taktu, uczciwości i religijności na pokaz, bo kołtuneria trzyma się mocno bez względu na historyczną epokę - uznał Henryk Talar, dyrektor Teatru Polskiego. Jednak przygotowując premierę "Moralności pani Dulskiej" nie uniknął działania godnego tytułowej bohaterki tej sztuki.

Obśmiewanie polskiego kołtuństwa to w teatrze sprawdzony, bezpieczny i dobry interes. Mocnym atutem jest bowiem komedia Zapolskiej z 1906 roku - znakomicie napisana, wiecznie żywa, lubiana przez widzów. W dodatku szkolna lektura, więc można bić rekordy frekwencyjne. Chyba, że na horyzoncie pojawi się konkurencyjna inscenizacja, zdolna zainteresować kilka szkół (czyli uszczknąć co nieco z planowanych przez teatr zysków). Wówczas - wzorem Dulskiej - trzeba wszelkimi sposobami walczyć o swoje: przepędzić konkurenta z miasta i zatrzymać całą kasę dla siebie. Oczywiście możliwie po cichu i szermując pięknie brzmiącymi hasłami, na przykład o konieczności szanowania się nawzajem.

Tak właśnie - skutecznie - zadziałał dyrektor Talar na wieść, że na piętnaście dni przed premierą "Moralności pani Dulskiej" w Teatrze Polskim, z tą samą sztuką ma wystąpić w Bielskim Centrum Kultury, na porankowych przedstawieniach, Scena Polska z Czeskiego Cieszyna. W efekcie zakulisowych działań Zaolziacy

"Dulskiej" nie zagrali A ponieważ wy-sprzedanych przedstawień nie odwołano (BCK też, wzorem-Dulskiej, liczy każdy grosz), Scena Polska pokazała "Anię z Zielonego Wzgórza", repertuarowe w Bielsku bezpieczną. Nie obeszło się bez zdenerwowania kilku zaskoczonych polonistek. Uczniowie przyjęli zmianę bez emocji, bo tak i tak przepadały dwie lekcje...

Ta przedpremierowa komiczna przepychanka - przystawka, której nie podano - zaostrzyła tylko apetyty na danie główne - inscenizację obyczajowej arcykomedii (grywanej też jako tragifarsa) w Teatrze Polskim. Tym bardziej, że realizatorką była Teresa Kotlarczyk, kolejna znana postać z branży filmowej, sprowadzona przez dyrektora Talara do Bielska z Warszawy. Okazało się przy okazji, że reżyserka pochodzi z Kęt, lecz ujawniła to niechętnie. W rodzinne strony jechała długo. Miała robić "Moralność..." już rok temu (był to jeden z pierwszych pomysłów repertuarowych dyrektora Talara), ale wybrała kręcenie filmu w Egipcie. Bielska realizacja jest jej debiutem scenicznym, dotąd reżyserowała filmy i spektakle Teatru Telewizji. W Polskim miała kłopoty ze skompletowaniem obsady, do głównej roli ściągnęła z Warszawy Joannę Orzeszkowską-Kotarbińską która zadbała, by Dulska, rozwrzeszczana hipokrytka, nie była postacią jednowymiarowo negatywną. Zaskakuje Henryk Talar w rozbudowanej pantomimicznie roli Felicjana, fajtłapy wyskakującego w końcu spod pantofla Dulskiej. Reszta aktorów na swym normalnym, przyzwoitym poziomie Powstało przedstawienie warte obejrzenia. Skrojone zgrabnie, z niezłym tempem (w rytm tykającego zegara) i nie przerysowanymi portretami "strasznych mieszczan". Nie ma w tej "Dulskiej" satyrycznej drapieżności, a raczej łagodna zachęta, by śmiejąc się pomyśleć ileż z kołtunerii Dulskich jest w nas samych.

Kotlarczyk akcentuje wszelkimi sposobami, czasem zbyt nachalnie, aktualność pokazywanej historii. Mogło wystarczyć, że większość aktorów gra w niemal współczesnych, celowo tandetnych kostiumach, a dywan i stół w salonie Dulskiej nakrywany jest folią. Ale wprowadzanie do klasycznego już dziś tekstu Kóz, Szyndzielni i Czechowic to już przesada. Mam nadzieję, że Feliks Falk, przygotowujący następną premierę w Teatrze Polskim - "Antygonę w Nowym Jorku" (sztukę Janusza Głowackiego o współczesnych kloszardach) - nie przeniesie akcji na bielski plac Chrobrego...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji