Artykuły

Nowa płyta Katarzyny Groniec

KATARZYNA GRONIEC nagrywa nową płytę we wrocławskim studiu Voiceland. Z artystką rozmawia Adam Domagała.

"Nowy, podwójny album laureatki i gwiazdy Przeglądu Piosenki Aktorskiej będzie nosił tytuł Emigrantka i w całości powstaje we Wrocławiu. Wyda go firma Sony Music Polska

Premiera płyty, którą Katarzyna Groniec nagrywa właśnie we wrocławskim studiu Voiceland, planowana jest na wrzesień.

Adam Domagała: Co to jest piosenka aktorska? Pytam, bo jeśli ktoś uchodzi w Polsce za idealnego odtwórcę piosenki aktorskiej, to właśnie Pani.

Katarzyna Groniec: Piosenka aktorska, jak to pan nazwał, pozwala odegrać słowa, wcielić się w kogoś innego, jak w teatrze. Tam, gdzie potrzebny jest osobisty komentarz, gdzie śpiewa się własnymi słowami, to już jest piosenka, nazwijmy to, autorska, literacka. Piosenka, po prostu.

- Największe uznanie zyskała Pani, śpiewając w teatrze Buffo, występując na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej i - mówiąc najogólniej - interpretując dramatyczne songi o nieszczęśliwym życiu. Ale dwie płyty, które Pani dotychczas wydała, to repertuar raczej popowy, daleki od takiego Amsterdamu Brella czy Wołania Eurydyki Kofty i Satanowskiego.

- Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ci, którzy słuchają popu, twierdzą, że jestem od niego daleka, a dla pana, który pewnie kocha piosenkę aktorską, sprzeniewierzyłam się, śpiewając pop. Trudno wszystkich zadowolić, więc nawet nie próbuję. W Buffo śpiewałam to, co chcieli Janusz Józefowicz i Janusz Stokłosa, i tak się złożyło, że były to piosenki, które pasowały do mojego wizerunku i temperamentu. Przynajmniej niektóre. Ale po kilku latach poczułam zmęczenie i przestałam wierzyć, że to, co robię, prowadzi do jakiegoś sensownego punktu. Dlatego zdecydowałam się na udział w konkursie na PPA. Pierwszy i ostatni raz wzięłam udział w konkursie, dla mnie taki stres to zupełna katastrofa, ale potrzebowałam potwierdzenia, że jestem na dobrej drodze. Udało się, wygrałam. Uwierzyłam, że to są moje piosenki i moje klimaty. Ale, jak na ironię, kiedy mogłam już nagrać swoją pierwszą płytę, nikt w wytwórni nie traktował poważnie pomysłu, żeby była to płyta z tym właśnie repertuarem. Płytę Mężczyźni - a był to już trzeci rozpoczęty projekt, bo dwa poprzednie zerwałam - musiałam skończyć, bo inaczej pewnie uznałabym, że nie nadaję się do sensownej współpracy z kimkolwiek. Płytę produkował Grzegorz Ciechowski, którego zawsze bardzo ceniłam - i wyszedł nam dobry album. Choć zgadzam się, że te piosenki bez szkody mogłaby zaśpiewać inna wokalistka. Drugą płytę, Poste restante, przygotowywał muzycznie Krzystof Herdzin. Ten materiał lepiej oddaje to, co zwykle śpiewam podczas koncertów w teatrze. To piosenki, które układają się w jakąś udramatyzowaną całość. No ale, faktycznie, dopiero teraz, przy trzeciej płycie, najbardziej zbliżyłam się do tego, co mi w duszy gra.

- Emigrantkę nagrywa Pani we Wrocławiu, z tutejszymi muzykami. Skąd taki wybór? Przecież mogłaby Pani realizować ją w najlepszych studiach w Warszawie, z cenionymi muzykami sesyjnymi.

- To bardzo proste: z Piotrem Dziubkiem, kompozytorem i producentem płyty, spotkałam się przy okazji PPA - podczas pracy w Operetce, najpierw przy Operze za trzy grosze, a potem przy Gorączce. Zaproponowałam go szefom Sony Music Polska. Dostałam wolną rękę, zgodzili się nawet, że okładką płyty będzie zdjęcie w sepii, na którym widać moją malutką sylwetkę pośrodku zadrzewionej alei. Wziąwszy pod uwagę fakt, że na 90 procentach okładek widać twarz artysty, jest to mój mały sukces.

- Widocznie ma Pani mocniejszą pozycję w show-biznesie i większa siłę przebicia, niż się Pani samej wydaje.

- [Śmiech] Na to wygląda. Zwłaszcza że materiał, który nagrywamy, to dosyć ambitne i raczej niepopowe przedsięwzięcie. Na jednej płycie znajdą się piosenki kabaretowe z epoki republiki weimarskiej w tłumaczeniach Marcina Sosnowskiego. Gdybym ich teraz nie nagrała, pewnie bym je znienawidziła. Stałyby się dowodem mojej niemocy, bo z tym projektem chodzę już trzy lata. Ciągle słyszałam: nie. Już tak się wycwaniłam, że wiem, w którym momencie padnie to słowo, bo zawsze poprzedzone jest specyficzną mimiką. Wracając do sedna, to są przeważnie piosenki o tematyce, że tak powiem, społecznej, diagnozującej rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy niż piosenki o miłości. Mówiąc szczerze, mam już dość piosenek o miłości, nachalnie lirycznych. Za stara już jestem, żeby ciągle śpiewać o nieszczęśliwej miłości [śmiech].

- Na drugą płytę sama napisałam kilka tekstów. Lubię swobodę, którą to daje: w każdej chwili mogę zmienić słowa i nikt nie będzie miał o to pretensji. Zaśpiewam też teksty Salomei Kapuścińskiej, Asji Łamtuginy, wiersz Federica Garcii Lorki. To są bardzo piękne wiersze, moje na pewno nie są takie piękne, za to są moje".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji