Artykuły

Gazeta Pomorska, nr 77

Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu przygotował "Moralność pani Dulskiej". Premiera odbyła się z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru. Było więc hucznie, z kwiatami, przemowami, uściskami. I słusznie.

Spektakl wystawiony w doskonałej obsadzie, był perełką obchodów (po przedstawieniu odbyło się jeszcze wręczenie nagród, potem uroczysty bankiet). Sztuka Zapolskiej wymaga silnych i barwnych osobowości aktorskich, a tych - jak wiadomo - w toruńskim teatrze nie brakuje. Wystarczy powiedzieć, że w głównych damskich rolach wystąpiły: Jolanta Teska, Maria Kierzkowska, Kamila Jankowska, Małgorzata Abramowicz i Małgorzata Chojnowska-Wiśniewska. A wszystkie swój charakter mają i to niemały... Panowie musieli więc zmierzyć się z prawdziwą potęgą. Bo jak wiadomo, w tej sztuce Zapolskiej mężczyźni to płeć słaba, która być może w młodości lubi się buntować, natomiast tak naprawdę niewiele ma do gadania... Weźmy choćby biednego Dulskiego, który spacerował na Kopiec Kościuszki, wędrując po pokoju (w toruńskiej inscenizacji dostał nowoczesny steper). Młody Dulski próbuje żyć po swojemu, ale jak to się kończy, każdy wie... Niemniej na scenie obaj panowie muszą stawić czoła strasznym niewiastom i - trzeba powiedzieć - wychodzi to ładnie. Niko Nikas, który zagrał Lucjana Dulskiego, wypadł doskonale w swojej milczącej roli. Zadanie ma karkołomne. Być, przyciągać uwagę, ale milczeć. Dulski wypowiada tylko jedno zdanie - prosi mianowicie, by dać mu święty spokój. Młody Dulski - Tomasz Mycan ma już nieco prościej - może sobie nawet pokrzyczeć. Więc krzyczy, a czasem na znak protestu skacze po zielonej kanapie. Ale ulegnie, ulegnie, jak życzyła sobie Zapolska.

Aktorsko spektakl jest naprawdę doskonały. Scenografia, choć skromna - ciekawa. Nowoczesny salon, sofa wygięta w łuk, na metalowych nóżkach (seledynowa z niebieskimi poduchami! - cóż za wyszukana trawestacja wyszydzanej przez dramaturgów zielonej, mieszczańskiej kanapy). Do tego wieża stereo i mop do mycia podłogi. Krótko mówiąc jest absolutnie współcześnie. I to właściwie jedyna rzecz, która może nie do końca jest... zrozumiała. Zwykle bowiem, gdy reżyser decyduje się na współczesną inscenizację, ma w tym cel, który widzowie mogą sobie przełożyć z reżyserskiego na swoje. Tym razem jednak wszystko wskazuje na to, że reżyser uległ wszechogarniającej modzie na pokazywanie dawnego po nowemu. Dziwnie brzmi w ustach dziewczyny odzianej w dżinsy słowo "panicz" na przykład. Ale to jeszcze pół biedy. Nikt nie uwierzy w dramat służącej (powiedzmy, że mamy służące), która najpierw chciała uciec z okropnego domu, a gdy jej nie pozwolono - zaszła, w niechcianą ciążę, bo była molestowana przez rzeczonego "panicza". Tragedia ma polegać na tym, że "panicz" nie chce się żenić. Po pierwsze sługa w dżinsach w dzisiejszych czasach nie musi prosić o zwolnienie z pracy, jeśli jej się coś nie podoba, po drugie zwykle taka osoba się zabezpiecza, a po trzecie przerywanie ciąży dzisiaj tylko na papierze jest zakazane i tylko w statystykach nie istnieje. I być może to właśnie jest prawdziwy problem, jeśli chodzi o współczesnych Dulskich... A na pewno ten właśnie problem zainteresowałby młodych widzów, którzy nieraz omawiają go na lekcjach wychowawczych.

To tyle na temat konsekwencji reżyserskiej. Poza tym przedstawienie jest naprawdę udane i z pewnością Państwa nie znudzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji