Artykuły

Czy "dobrze się kończy"?

KOMEDIA SZEKSPIRA "Wszystko Dobre, Co Się Dobrze Kończy" powstała w najbardziej zagadkowym okresie życia poety, między "Hamletem" a "Królem Lirem" i "Makbetem", i zapewne więcej w niej gorzkiej ironii niż zdrowego śmiechu, więcej rubasznych żartów niż lekkiego dowcipu. U bohaterów zaś niewątpliwie wady przeważają nad cnota-i mi, a motywy moralne ich postępowania budzić mogą poważne wątpliwości. Nikomu w tej sztuce nie można wierzyć - pisał Jan Błoński - ani bohaterom, ani autorowi. Grzechy i cnoty zamieniają się stale miejscami: bo też prawda postaci umyka w aluzjach i niedopowiedzeniach, w przebraniach i maskach. Kim jest naprawdę Helena? Zakochaną małżonką czy ambitną awanturnicą? Kim Bertram? Zapalczywym rycerzykiem czy zepsutym niedorostkiem? I kim Parolles? Zło triumfuje w stroju rycerza, zaś dobro szuka podejrzanych, jeżeli nie haniebnych wybiegów, aby zdobyć należne sobie miejsce pod słońcem. Wszyscy mówią paradoksami i sofizmatami: cała komedia stoi pod znakiem błaznów, którzy celują w wykrętach i dwuznacznościach. Toteż nie wiadomo w końcu, czy tytułu nie należy rozumieć ironicznie i czy Szekspir pierwszy nie pokpiwa ze szczęśliwego zakończenia...

Przyjrzyjmy się bliżej, o co właściwie w tej komedii chodzi? Jest to utwór wielowątkowy, wielopostaciowy, chwilami nawet mamy wrażenie, że akcja się nieco rozchodzi, a autor "Hamleta" bawi się jakąś sceną, z całością sprawy nie mającą żadnego związku. W inscenizacji telewizyjnej tekst został poważnie skrócony, oczyszczony z niepotrzebnych dygresji, a nowy przekład Macieja Słomczyńskiego przybliżył ten utwór percepcji współczesnego widza.

Spośród wielu bohaterów na czoło wysuwa się piękna Helena. I tu od razu zaczynają się kłopoty. Przedsiębiorcza i sprytna dziewczyna postanawia zdobyć męża za wszelką cenę I czyni to, stosując bez oporów zasadę: "cel uświęca środki". Z różnych bowiem, acz niezbyt jasnych przyczyn, młodzieniec do celu tego upatrzony, broni się przed agresywnością panny, salwując ucieczką na dwór królewski, a gdy i to nie pomaga - ruszając na wojnę, byle umknąć z jej łoża... Panna jest córką szanowanego lekarza, a więc mieszczanką. Może jej pochodzenie jest zatem przyczyną owego wstrętu urodziwego Bertrama? Chyba nie tylko, skoro kandydaturę dziewczyny na żonę hrabiego popiera jego matka, a wreszcie dozgonnym węzłem małżeńskim związuje sam król! Panna jest mądra I urodziwa, a więc? Byli tacy, którzy dopatrywali się przyczyn zgoła innych - niezdrowych skłonności młodziana do osób płci nieodmiennej... Ale równocześnie tenże rycerz znany jest z czułości na wdzięki kobiece, czego dowodem stają się jego zaloty do florenckiej panny niezbyt pewnych obyczajów, imieniem Diana. A może po prostu Bertramowi nie podoba się Helena? Może czuje do niej wstręt nieprzezwyciężony, a raczej przezwyciężony dopiero poprzez podstępne spotkanie... w łóżku?!!! I choć upór panny uwieńczony jest sukcesem, skłonni jesteśmy wątpić w trwałość i szczęście tak poczętego związku.

Przy tym postępowanie Heleny świadczy jedynie o jej uporze i inteligencji, stawia natomiast pod znakiem zapytania jej uczucia i zasady moralne. Panna wkrada się najpierw w łaski hrabiny, by zdobyć jej syna. Syn ucieka. Helena podąża za nim na dwór królewski i tam, korzystając z ojcowskiej wiedzy medycznej, leczy króla, kupując sobie tym samym małżeństwo z Bertramem. Na rozkaz króla młody hrabia poślubia znienawidzoną dziewczynę, lecz tego samego dnia ucieka od niej na wojnę! "Niekochana" nie rezygnuje, udaje pątniczkę i wyrusza na tereny objęte wojną, rozpuszczając wieści, iż opuściła ten ziemski padół na zawsze. We Florencji snuje dalej swą intrygę: podstępem zdobywa pierścień rodowy hrabiego i zwabia go do łoża pięknej florentynki. zastępując ją w sposób zadowalający wymagania małżonka. Potomek jest już w drodze i hrabia musi skapitulować. Czy jednak oznacza to, że para ta będzie "żyła długo i szczęśliwie"?...

Oglądaliśmy niedawno krakowski spektakl tej komedii w reżyserii Konrada Swinarskiego. Bohaterem tamtego przedstawienia był niewątpliwie Parolles, towarzysz młodego hrabiego, krzyżówka Papkina z Falstaffem czyli jeszcze jedna odbitka żołnierza-samochwała, tchórza i kłamcy. W inscenizacji telewizyjnej Edwarda Dziewońskiego postać Parollesa stała się drugoplanową, pozostaje on tylko jak gdyby alter ego swego pana, Bertrama. Niemniej ów Szekspirowski Papkin jest nam szczególnie bliski ze względu na tradycje naszej literatury, a jego perypetie należą do najzabawniejszych scen tego utworu. Poważną rolę odgrywa natomiast król. Jest to chyba jedyna postać w tej sztuce, reprezentująca dobroć i sprawiedliwość, choć w interpretacji Dziewońskiego nie pozbawiona humoru. Autor "Makbeta" nie ważył się tu krytykować władzy królewskiej. Król jest przedstawicielem społecznego porządku i ładu, on przywraca naturalny bieg spraw, nagradza krzywdy i wiąże zwaśnione pary. Bo - jak pisze znawca epoki elżbietańskiej, Henri Fluchere - nie ma nic ważniejszego dla człowieka czasów Szekspira, niż pojęcie ładu i hierarchii wartości koniecznych i wprzód ustanowionych, które rządzą zarówno powiązaniami prawd odwiecznych, jak stosunkiem człowieka do świata i do innych ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji