Artykuły

Goldoni i rock and roll

"Sługa dwóch panów" Goldoniego wystawiony przez Teatr Ludowy w reżyserii ZBIGNIEWA SAWANA, należy do rzędu tych komedii, których wyłącznym celem jest zabawa i śmiech. A raczej bądźmy ściśli: nie tyle jest, co była. Humor bowiem ma, niestety, to do siebie, że się starzeje i nie zawsze gotowi jesteśmy śmiać z tego co ogromnie cieszyło naszych przodków, np. dwieście lat temu. Zwłaszcza jeżeli w sztuce - jak w tym przypadku - poza zabawą nie ma absolutnie niczego więcej. Goldoni jest mistrzem komedii, dla którego mamy równie wiele szacunku co podziwu. Ale cóż robić: "Sługa dwóch panów", samym swym tekstem bawi dziś mało, jedynie teatr może dodać mu rumieńców życia i wesołości, uczynić zeń widowisko miłe dla oka i ucha. Prawda, intryga jest tu tak poplątana, tyle tu tradycyjnych zresztą komediowych nieporozumień, że już to samo może stanowić zabawny żart. Ale im bardziej intryga jest skomplikowana tym dłużej ją trzeba zawiązywać i tym dłużej rozwiązywać, a to nie sprzyja żywości. Dowcipy zaś, które budziły na widowni najwięcej wesołości, to dość liczne kopniaki w pewną część ciała, okładanie kijem i sztuczki akrobatyczne np. przy obsługiwaniu przy obiedzie dwóch panów przez jednego sługę. To dziś trochę za mało jak na cyrk a za wiele na teatr. Zresztą reżyser miał swoją koncepcję zbliżenia komedii Goldoniego do dzisiejszego widza. Ale to nie wyszło. Dodano tzw. muzykę konkretną złożoną z naturalnych zgrzytów, stuków i balasów kompozycji ANDRZEJA MARKOWSKIEGO i na końcu rock and roll. WOJCIECH ZAMECZNIK zrobił elementy dekoracyjne, które zapewne miały być satyrą na malarstwo tzw. "nowoczesnych". Można i tak. Nie ma powodu rozdzierać szat z tej racji. Goldoni to nie świętość, której nie można szargać. Ale z takim ujęciem oprawy kłócił się poza tym raczej tradycyjny styl przedstawienia. I na tej kłótni ucierpiała jego jednolitość i harmonia, jego wdzięk i humor. Tło malarskie i dźwiękowe budziło raczej nastrój infernalny. Z karnawałowego rozbawienia, z uroków Wenecji nie zostało ani śladu.

PRZEDSTAWIENIE było dużym sukcesem na młodego i utalentowanego MIECZYSŁAWA GAJDY w roli tytułowej służącego Truffaldina. Był zwinny i giętki, taneczny i zrytmizowany w ruchach. A przy tym miał szczery humor i ujmujący wdzięk. Bawił się sam swą rolą i bawił nią publiczność. Potrafił dobrze nawiązać kontakt widownią. Byle w dalszych przedstawieniach nie poddał się zbytnio temu kontaktowi I nie zaczął grać "pod publiczkę" do czego rola ta zachęca. Poza tym dużo uroku miały JANINA SEREDYŃSKA (Beatrycze) i LUDMIŁA ŁĄCZYŃSKA (Klaryssa). Zabawnym Pantalonem był KAZIMIERZ WILAMOWSKI.Reszta również bardzo się starała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji