Artykuły

Jak zawrócić dzieciom w głowie

„Operowy zawrót głowy” Macieja Małeckiego w reż. Magdaleny Małeckiej-Wippich w Operze Nova w Bydgoszczy online. Pisze Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.

Operowy zawrót głowy Macieja Małeckiego w reż. Magdaleny Małeckiej-Wippich w Operze Nova w Bydgoszczy online. Pisze Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.


Premiera w Bydgoszczy to coś więcej niż działanie w pandemii, to próba pozyskania widza, któremu teatry operowe nie mają wiele do zaoferowania.


Tym widzem jest dziecko od, powiedzmy, lat siedmiu do kilkunastu, potencjalny bywalec teatru operowego w przyszłości, o ile przedtem nie zostanie zniechęcony przymusowym obejrzeniem Halki na tle sztucznych gór. Jeśli jednak nie Moniuszkę, to kogo takiej publiczności można zaoferować? Propozycji niemal całkowicie brak, więc Operowy zawrót głowy, na który bydgoska Opera Nova miała w listopadzie zaprosić dzieci, a z wiadomych powodów skończyło się na premierze i dostępności spektaklu online, to wydarzenie.


Niemal idealne na czasy sanitarnych rygorów, bo z udziałem jedynie dwójki śpiewaków oraz czwórki tancerzy, a zamiast orkiestry towarzyszy im kwartet smyczkowy. Skromny zestaw wykonawców nie musi wszakże stanowić ograniczenia. W 2016 roku na Małej Warszawskiej Jesieni Jarosław Siwiński przedstawił mikroperę Milcząca rybka na dwoje śpiewaków i czterech muzyków (klarnet, altówka, kontrabas i syntezator), a dziecięca widownia reagowała na utwór żywiołowo, mimo że inscenizacja w Laboratorium CSW była umowna.

Operowy zawrót głowy zasługuje na uwagę, bo oferta teatrów operowych dla najmłodszej widowni jest raczej nikła i nawet jeśli dla dzieci próbują pisać najwybitniejsi twórcy, efekt nie zawsze bywa satysfakcjonujący. W 2018 roku Opera Wrocławska przypomniała Najdzielniejszego z rycerzy, którego Krzysztof Penderecki napisał ponad pół wieku wcześniej (przy udziale Marka Stachowskiego), ale walor samej muzyki nie wystarczył. Bajka o Strachu na Wróble, który zdobył rękę Królewny Makówki, zwietrzała. Wciąż więc nie ma sobie równych Pan Marimba Marty Ptaszyńskiej z librettem Agnieszki Osieckiej, wystawiony w 1998 roku na scenie kameralnej Opery Narodowej i grany ponad sto razy przy nadkomplecie widzów. Doczekał się też wersji płytowej (Naxos).


Pana Marimbę wystawiła też z sukcesem Opera Krakowska w 2008 roku. Udane było pokazywane w kilku teatrach widowisko W kranie czarodziejskiego fletu opracowane przez Ryszarda Karczykowskiego, który fragmenty opery Mozarta połączył z wprowadzaniem dzieci w tajniki teatru. Ubiegły rok przyniósł Yemayę z muzyką Zygmunta Krauze i librettem Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w Operze Wrocławskiej (#11/2019) - nowoczesny przykład bajki o poważnych problemami, które dotykają także dzieci. Jak na dwie dekady to jednak mało, a Operowy zawrót głowy z muzyką Macieja Małeckiego oraz librettem Magdaleny Małeckiej-Wippich (także reżyserki) repertuarowej luki nie zasypie. Spektakl próbuje łączyć edukację, objaśniając małemu widzowi podstawowe elementy operowej formy, z widowiskiem o żywej akcji. W tej pierwszej dziedzinie niedościgłym wzorem wciąż pozostaje Let’s Make an Opera Brittena (obecnie w repertuarze Opery Śląskiej), zaś twórcy bydgoskiego spektaklu podeszli do edukacji zbyt nieśmiało. Być może spektakl grany na żywo zachęciłby do odważniejszej interakcji z dziecięcą publicznością. Jeśli chodzi natomiast o walor widowiskowy, to dla współczesnego odbiorcy, obcującego na co dzień ze światem migotliwych, dynamicznych obrazków, dramaturgia tego przedstawienia jest wątła. Owszem dwójka bohaterów - Kropka i Przecinek - została nakreślona sympatycznie, a postaci są zróżnicowane. Ona to typowa, lekko zarozumiała, pewna siebie primadonna, on - nieśmiały i zagubiony na dużej scenie, ale w miarę rozwoju przedstawienia niewiele z takiego kontrastu wynika, mimo że soliści - Julia Pruszak i Janusz Żak są sympatyczni i mają wdzięk.


Największym atutem Operowego zawrotu głowy są więc proste piosenki Macieja Małeckiego oraz zgrabne do nich teksty napisane ładną polszczyzną i tak interpretowane, że każde słowo jest dla widza zrozumiałe. Jak na pierwszą przygodę z operą dziecka to jednak za mało. Najlepszą propozycją jest więc chyba popkulturowy Czarodziejski flet w Operze Narodowej zrealizowany przez Barriego Kosky'ego z myślą bynajmniej nie o dzieciach.    



Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji