Artykuły

Jak to z "Weselem" było. Szymiczkowa poprawia Wyspiańskiego

Krakowska panna Marple trafia pod strzechę bronowickiej chaty, robi się bardzo, bardzo śmiesznie -  o książce "Złoty róg"   znak.com.pl  pisze Marta Bratkowska w Gazecie Wyborczej.


Złoty róg
Maryla Szymiczkowa (Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński)
Znak Literanova, Kraków


Profesorowa Szczupaczyńska po obejrzeniu „Wesela” opuszczała teatr miejski w Krakowie silnie wzburzona. Głównie tym, że Wyspiański w zasadzie pominął jej ze wszech miar kluczową rolę w bronowickich wydarzeniach, a w dodatku potwornie nakłamał. – Nie mogłam uwierzyć, co ten Wyspiański z tego zrobił! To w ogóle nie tak było! – wysyczała. By dociec, dlaczego dramat, który wkrótce miał się stać narodowy, uznała za dzieło nieudane i w dodatku rzeczywistość zakłamujące, musimy się cofnąć o parę miesięcy.

Jest 20 listopada 1900 roku w Krakowie. Profesorowa Szczupaczyńska, podobnie jak cały Kraków, chce zobaczyć ślub poety Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną. To nie pierwszy mezalians w artystycznych kręgach, bo już dziesięć lat wcześniej podobne małżeństwo zawarł Włodzimierz Tetmajer, ale to dzisiejsza uroczystość elektryzuje krakowską socjetę.

Szczupaczyńska wolałaby umrzeć, niż przyznać, że nie dostała zaproszenia na ślub. Na szczęście dzięki intrygom zapewniła sobie rolę osoby towarzyszącej Tadeuszowi Żeleńskiemu, który nie nosi jeszcze pseudonimu „Boy” i jest lekarzem coś tam pisującym do szuflady, spokrewnionym z Tetmajerami, a przez nich – z rodziną panny młodej. Dzięki temu ma zaproszenie i na uroczystości w bazylice Mariackiej, i na wesele w Bronowicach.


Teraz pani Zofia zmierza na Rynek, gdzie przed wejściem do bazyliki ma dołączyć do młodego Żeleńskiego. Zanim jednak tam dotrze, wprost z bramy swojej kamienicy wpadnie na tłum gapiów próbujących dojrzeć trupa młodego człowieka, który został właśnie odkryty przez ciecia sąsiedniego domu. Po rozpytaniu sędziego śledczego Rajmunda Klossowitza detektywka amatorka, która uwielbia wściubiać nos w cudze śledztwa, pędzi do kościoła, co nie znaczy jednak, że z udziału w tropieniu zabójcy rezygnuje. Przekopawszy z pomocą ciecia Józefa miejsce zbrodni, znajduje coś, co umknęło policjantom – mały fragmencik złotego zegarka. A wkrótce, już w bronowickiej weselnej chacie, odkryje znacznie, znacznie więcej.

Profesorowa Szczupaczyńska narodziła się w 2015 roku od razu jako kobieta w słusznym wieku. Ma około czterdziestki, wiedzie żywot typowej mieszczki z aspiracjami, urabia sobie ręce po łokcie, zarządzając nieliczną służbą, a od nudy bycia dobrą żoną i panią porządnego krakowskiego domu ucieka w zabawę w samozwańczą detektywkę. Twórcy jej postaci, czyli Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński, literacką zabawę zaczęli od prostej gry w wymyślanie, co by było, gdyby pani Dulska rozwiązywała zagadki kryminalne, gdyby swoje wścibstwo i upór przekuła na zalety. Okazało się, że byłoby całkiem śmiesznie. Kazali zatem Szczupaczyńskiej wyjaśniać krakowskie zbrodnie sprzed ponad wieku (patrz: „Seans w Domu Egipskim”, „Rozdarta zasłona”, „Tajemnica domu Helclów”, wszystkie wydane przez Znak).

Jeśli jesteście zwolennikami mrocznych kryminałów, czwarty tom opowieści o śledztwach krakowskiej panny Marple nie jest dla was. Z kryminałem „Złoty róg” ma bowiem niewiele wspólnego – to raczej inteligentna zabawa gatunkową sztancą, historią literatury, obyczaju.

„Złoty róg” to portret Krakowa i jego mieszkańców czasów fin de si?cle’u. Kreślony lekko, dowcipnie i piękną frazą. Dla urody języka i potoczystości nie zawsze sensownej narracji jednak warto.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji