Artykuły

Smoki-balony i kościotrupy na sznurkach

I Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych TrotuArt w Łodzi podsumowuje Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

W weekend spełnił się mój sen miłośnika teatru. Chodziłem po Łodzi i co trochę natykałem się na spektakl.

Leniwy nastrój popołudniowego rodzinnego spaceru prysł, kiedy swój show rozpoczął "Najmniejszy cyrk świata" Antona Anderle w pasażu Rubinsteina. Wszyscy z wypiekami oglądali kolejne numery marionetkowych akrobatów, zapowiadane przez marionetkowego clowna Kukiego. Lalki mają talent krasomówczy: lina do popisu baletnicy była "napięta jak sytuacja ekonomiczna na Słowacji". Można było także stanąć nieco z boku, by podziwiać mechanizmy rządzące iluzją i sprawność palców mistrza. A i tak wciąż nie mieści mi się w głowie, jak lalka, która jeździ na jednokołowym rowerku, może jeszcze żonglować! Anderle zaś, gdy spostrzegł, że dla sporej grupy szczególnie ciekawskich widzów nie jest zasłonięty parawanem, kłaniał się nam.

Dzieci z zachwytu szalały. Pawel Vangeli musiał w sobotę wieczorem przerwać pokaz "Swingujących marionetek" w pasażu Schillera, bo dzieci, jedno przez drugie, usiłowały chwycić jego lalki, traktując je jak żywe. Dorośli zaś śmiali się z makabreski. Oto kościotrup w cylindrze przygrywał na miniaturowym pianinie jazzowe standardy; chórki zaś dośpiewywały trzy kostuchy - trio "Skeleton sisters".

Piękną plastycznie "Paradę Narnię" [na zdjęciu], smutną i wesołą jednocześnie, pokazała grupa Grotest Maru. Publiczność dała się złapać na teatralny haczyk. Niemcy prowadzili widzów z jednej strony Starego Rynku na drugą i z powrotem: od latarni, przy której szczudlarze zasypiali w malowniczej grupie, po komediowe wygibasy na środku placu. Rewelacyjnie wypadła też "Walka smoków" w niedzielne popołudnie. Z pół tysiąca łodzian oglądało latające gady z krakowskiej Groteski. Olbrzymie lalki-balony sunęły nad publicznością jak bombowce. A wspólne przedstawienie z łódzkim Arlekinem skończyło się taneczną fiestą, pozowaniem do zdjęć i - obowiązkowo - głaskaniem smoczycy Niuni.

Odkryciem festiwalu jest Robert Wojciechowski, aktor Arlekina. Na szczudłach, w kostiumie kostropatego czarnoksiężnika z rewolwerem, był genialnym wodzirejem. Z dziećmi bawił się na Starym Rynku w zastygające postacie. Z dorosłymi - przekomarzał się na ul. Piotrkowskiej.

Na festiwalu TrotuArt udało się wszystko (łącznie z pogodą), poza jego oprawą plastyczną. Mam nadzieję, że zanim w przyszłym roku festiwal znów się pojawi, z afiszy i ulotek zniknie "cepeliowski" kicz i bałagan nieczytelnych literek.

TrotuArt, I Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych, 23-24 września

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji