Artykuły

Luksus

Po poprzednim – katastroficznym – felietonie przyszedł czas na lżejszy ton. Wszak już w czerwcu można było wrócić na widownię wielu teatrów i poczuć się „jak dawniej”. Wybrałem się wtedy do Teatru Horzycy na Karierę Nikodema Dyzmy. Okazało się, że co prawda teatr to już nie luksus dla nielicznych, ale zapamiętana atmosfera w foyer to już, niestety, przeszłość.


Wypisywanie danych osobowych przy stoliczku u wejścia, podpisanie oświadczenia o covidowej niewinności, ale zarazem pełnej świadomości zagrożeń, potem doprowadzenie na miejsce na widownię, z której wymontowano co drugi rząd krzeseł, konieczne oświadczenie o rodzinnych związkach z osobą zasiadającą w bezpośredniej bliskości rękawa lewego, to wszystko robiło wrażenie performansu inspirowanego Kantorową szatnią – przemieniającą człowieka w rzecz albo i gorzej w numer telefonu (na wypadek…).

Spektakl na scenie był lekki, rozrywkowy, wartko odgrywany, z ambicją intelektualną zwrócenia uwagi na Dyzmów mnożących się w świecie pozateatralnym. Brylował Arkadiusz Walesiak w roli tytułowej, tańczyły ansamble warszawskie, grała orkiestra. Było przyjemnie.


Naprawdę przyjemnie zrobiło się jednak dopiero po wyjściu. W asyście i na komendę „rząd drugi i trzeci wychodzimy”. Uprzejmie i stanowczo. Na zewnątrz świeże powietrze, moment tuż po burzy, Toruń wyciszony, pusty. No i niespodzianka – koncert solisty z gitarą ulokowanego na daszku nad głównym wejściem do teatru. Koncert dla wybranych, same covery, Stingowe Every breath you take, Marka Jackowskiego Oprócz (błękitnego nieba). W czasie kiedy zamarły wszystkie bez wyjątku sceny koncertowe – pod dachem i plenerowe – Teatr Horzycy zafundował swoim widzom i przypadkowym przechodniom towar wyjątkowy.


Cała ta sytuacja dała mi asumpt do przemyśleń, czym jest luksus (wszak to jednak nie Sting wystąpił na daszku teatralnym) i co sprawia, że czujemy się w pewnej sytuacji „jakby luksusowo”. Pamięć, jeszcze wciąż żywa i pracująca nieustannie, kazała mi się cofnąć do roku 1989, „roku owego”, kiedy jako nastolatek wylądowałem na korytarzu wojewódzkiego szpitala (brakowało miejsc na oddziale wewnętrznym) i ustaliłem moją prywatną definicję luksusu w sferze gastronomicznej. To był czas obrad Okrągłego Stołu. Rodzice przywieźli mi telewizor (radziecki, o wdzięcznej nazwie „Junost’”, „Młodość”), a w tym telewizorze pół szpitalnej Polski oglądało na żywo ów Okrągły Stół. Po drugiej stronie oddziału druga Polska oglądała równie zachłannie brazylijski serial W kamiennym kręgu. I tak się te Polski już podzieliły na następne trzydzieści lat. Nic mi potem już tak nie smakowało w życiu – nawet przegrzebki z grilla w „Wilku Morskim” na klifie w Jarosławcu, ba, świeże ostrygi na La Boqueria w Barcelonie, jak ten chleb z masłem i jajko na miękko po – nazwijmy to tak eufemistycznie – dojściu do siebie. A wiosna była piękna tego roku.


Żeby nie było nieporozumień, pamięć uruchamia czasami dziwne konstelacje skojarzeń, nie chodzi mi tutaj o tanie kontrasty. We wszystkich sytuacjach, o których tu mówię, prawdziwym luksusem stawała się wolność jednostki – zagarnianej przez instytucje w ramach biowładzy czy też zarządzania zasobami ludzkimi. Wolność, o której w Polsce od stuleci dużo się mówi, ale praktykuje się na ogół tylko wolność własną – dobrze zdefiniowaną i strzeżoną. Kiedy już przechodzimy do zagadnienia wolności drugiego człowieka, my Polacy mamy tendencje do usprawiedliwiania jej ograniczeń, oczywiście dla dobra „bliźniego”. Tak jakbyśmy lepiej rozumieli i czuli, co dla niego/niej prawdziwa wolność oznacza. Wychodzą z tego potem rozpaczliwe szarpaniny i kryteria uliczne.


Już teraz we wrześniu poszedłem obejrzeć Hamleta w reżyserii Pawła Paszty na dziedzińcu Ratusza Staromiejskiego. Pod gołym niebem można było zasiąść – bezmaseczkowo i bezpodpisowo – na plastikowych krzesełkach rozrzuconych w czterech rogach dziedzińca. Wrześniowy chłód nie przeszkodził gotyckim ścianom odegrać siebie, czyli najbardziej naturalnej sceny szekspirowskiej w Toruniu. Niebo grało bez cienia chmurki, mury ratusza niekonsekwentnie wcielały się w Elsynor i Wawel (zgodnie z myślą Wyspiańskiego), zza murów dochodziły odgłosy bawiącego się ludu (w piątkowy wczesny wieczór). Dziewięćdziesiąt cztery lata wcześniej w tym miejscu Karol Benda ze Stanisławem Dąbrowskim wystawili letnią porą arcydzieło Szekspira. Dopiero co krajem wstrząsnął zamach majowy Piłsudskiego, a dyrektor Benda zdążył się pożegnać z marzeniami o wielkiej Operze Pomorskiej. Tak wtedy, jak i teraz Hamlet odsyłał Ofelię do klasztoru, a ona pogrążała się w szaleństwie. Źle się działo w państwie duńskim i każdemu widzowi wolno było snuć interpretacyjne paralele między życiem i sceną. W Hamlecie Pawła Paszty protagoniści – książę grany przez Tomasza Mycana i Klaudiusz Wojciecha Jaworskiego mają pełną świadomość, że biorą udział w realizacji dawno zapisanego scenariusza. Klaudiusz podchwytuje zaczepne słowa Hamleta, wchodzi mu w słowo. Wygląda na to, że godzą się na swoje role w Teatrze Świata. Poloniuszowi Łukasza Ignasińskiego nie mieści się to w głowie, przypomina w swojej ślepocie Rosencrantza i Guildensterna ze znanego dramatu Toma Stopparda. Takie życie to absurd, jak i taka śmierć.


Powstaje pytanie, czy granie ról dobrze znanych nie okazuje się sprzeczne z pojęciem wolnej woli. Czy książę duński wiedząc o swoim skazaniu na bycie mścicielem ojca, ma wolny wybór śmierci? Bo świadomie wybrał udział w dworskim spektaklu. Zanim rozpoczął się Hamlet Pawła Paszty, można było wejść na widownię i przysiąść na krześle obok toruńskiego Hamleta. A może aktora Mycana czy nawet reżysera całości? Z okna na pierwszym piętrze wyglądała Ofelia. A może Mirosława Sobik? Gawędzili sobie w rolach i poza rolami. Czekali. Może to był ich moment najwyższej wolności? Równie dobrze wszystko od początku zagarniał spektakl czyniony wzrokiem zachłannego widza.




Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji