Artykuły

Teatr czasu zarazy. Życie: instrukcja przetrwania

"Pandemony" Artura Pałygi w realiz. Kolektywu Artystycznego POLEKU - premiera Teatru Ślaskiego w Katowicach online. Pisze Wojciech Lipowski w Śląsku.

"Pandemony" Artura Pałygi w realiz. Kolektywu Artystycznego POLEKU - premiera Teatru Ślaskiego w Katowicach online. Pisze Wojciech Lipowski w Śląsku.


Jak wyrazić emocje, przeżycia, gdy jest się zamkniętym, odizolowanym, wyłączonym z biegu codziennych spraw, pozostawionym z własnymi myślami, znanym na pamięć odbiciem w lustrze? Co rodzi się wtedy w głowie, skorumpowanej wyobraźni, jakie stany psychiczne, refleksje, sny, obsesje zjawiają się w mieszkaniu, korytarzu, balkonie, gdzie unieruchomiono człowieka przyzwyczajonego do wędrówki, nieustannego przemieszczania się w czasie i przestrzeni. Gdy jest tylko teraz, przeszłość natomiast nie stanowi zagrożenia, nie stawia wymagań, jest jedyną rzeczą, nad którą ma władzę i ostatnim źródłem przyjemności, pozbawionym bólu. Ten ostatni dotyczy już tylko teraźniejszości. W tej szczególnej sytuacji najtrudniej jest artyście, który swą wrażliwością chciałby ogarnąć odczucie rzeczywistości, uobecnić doświadczenie wyjątkowego czasu, po prostu zaistnieć, dać świadectwo trwania, zmusić wyobraźnię do pracy, uruchomić proces twórczy, ograniczony przez okoliczności. Jest na szczęście wyjście z tej niemożności.

Teatr Śląski po raz pierwszy w swej historii przedstawił widzom internetową prapremierę pełnowymiarowego spektaklu “Pandemony” na podstawie tekstu napisanego w czasie społecznej kwarantanny przez Artura Pałygę. Wystąpili w nim aktorzy, którzy wykorzystali jako przestrzeń do gry własne mieszkania, rekwizyty, kostiumy. Powstał spektakl, który sami twórcy przyrównali do produkcji Teatru Telewizji, jednak bardziej autentyczny, wyrazisty, intensywny niż dopracowane w szczegółach realizacje telewizyjne.

Kilkadziesiąt osób z zespołu teatru ukazanych w izolacji, przyklejonych do internetu, zdanych na ciągłą obecność rodziny, partnerów, dzieci prowadzi nieustanny dialog na wszelkich możliwych poziomach. W ciągu obrazów, poszczególnych scen z własną narracją, tworzy się zapis stanu psychicznego jednostek wyrażony czasem w strasznych, innym razem śmiesznych, ironicznych sytuacjach. Opowieść Pałygi jest interesująca dla widza, bowiem odnajduje w niej sprawy i rzeczy, o których sporo wie. Gdy bowiem pojawia się atak paniki muszę go rozchodzić, powtarza wielokrotnie jeden z bohaterów grany przez Michała Rolnickiego. Wsiada zatem w samochód i jeździ po mieście szukając miejsca, gdzie będzie to możliwe. Może ktoś robił podobnie w tych smutnych i ciężkich dniach?

Jakby to nie zabrzmiało, autorzy spektaklu budują przyjazny widzowi kontekst odbioru poszczególnych historii, bowiem doskonale czują, że mieści się on w perspektywie jego oczekiwań. I tak w każdej ze scen, nieważne czy do bólu realistycznej, gdy wobec braku dostępu do dentysty mąż chce sprawić ulgę żonie dzielnie go zastępując; czy w znakomitym fragmencie, kiedy młodego człowieka (bardzo zaspany i niezdecydowany Piotr Bułka) odwiedza śmierć z plikiem formularzy gotowa zabrać delikwenta (jak zwykle na miejscu Grażyna Bułka) - tworzy się taka postać rzeczywistości, która proponuje nam rolę już nie tylko obserwatora, ale arbitra i sędziego. I choć każdy z obrazów tej realizacji teatralnej podlega w końcu pewnej idealizacji, to za każdym razem staje się czytelnym znakiem odsyłającym nas do czegoś innego, pokazując możliwości interpretacyjne tekstu. Pandemia potrzebuje ofiar stwierdza jedna z postaci tej olbrzymiej galerii, przecież kiedyś wszystko wróci do normy, dodaje inna.


Zatem w procesie imitacji, bo i taką funkcję zdają się pełnić niektóre epizody, to, co kiedyś istniało naprawdę, było w zasięgu ręki każdego człowieka, teraz funkcjonuje zastępczo. Obecna egzystencja tych dziwnych ludzi stanowi kopię dawnego życia, ale już w zmodyfikowanej przestrzeni. Może dlatego niektóre sceny “Pandemonów” są tak bardzo wyraziste, przejmujące, intesywne. Gdy pomiędzy dwojgiem ludzi, których obecnie łączy tylko komunikator, a dzieli przestrzeń nieobecności (świetnie dostrojony duet Ewa Kutynia i Marcin Szaforz) padną słowa: na zewnątrz jestem kimś a tutaj nie wiem; otrzymamy bardzo oryginalną figurę wyobcowania tego, co odeszło z czasu aktualnego, czasu, który staje się bardziej teatrem, fantazmatem niźli rzeczywistym obrazem teraźniejszości.




Kontynuacja każdej ukazanej w spektaklu jednostkowej historii zmierza w podobnym kierunku, każdy - stawiając sobie oraz innym morze pytań - nie oczekuje łatwych odpowiedzi, liczy raczej, że zdziwienie i niepokój związany z obecnym życiem pozwoli dotrzeć do sedna, tajemnicy naszej egzystencji.

I nieważne czy odbywać się to będzie, jak w jednej z odsłon, na dachu, w obecności nocnego nieba, kiedy ojciec spotka się z córką i będzie zmuszony do odpowiedzi na kilka prostych wątpliwości, czy też wyrazi to chór przetrwania, stwierdzając, że ocaleją tylko ci, którym jest dobrze. Może zresztą będą nimi tacy, którzy mimo pewnych oporów podporządkują się jak w groteskowej scenie wirtualnej wizyty dzielnicowego (znakomity Andrzej Warcaba) u pewnego małżeństwa rzekomo łamiącego pandemiczne przepisy (ujmujący Krystyna Wiśniewska i Wiesław Sławik); czy odnajdą drogę do siebie, której w normalnych warunkach nie byli w stanie odnaleźć, co niezwykle celnie oddaje scena rozmowy, czy raczej kłótni małżeńskiej zbudowana z ciętych ripost, którymi strzelają do siebie mistrzowsko podczas zmasowanego ataku Agnieszka Radzikowska i Dariusz Chojnacki.

Można odnieść wrażenie, iż autor skomponował tekst “Pandemonów” w ten sposób, że pod powierzchnią oczywistych, dostrzegalnych zdarzeń i faktów, skrywa się zupełnie inna historia, może nieistotna z punktu widzenia nieuważnego odbiorcy, niejednoznaczna, subiektywna, ale obecna, wykraczająca poza zwykłą figurę stylistyczną. W zasadzie wszyscy występujący na ekranie czekają na normalność, chcą do niej powrócić. Snują plany, co zrobią, gdy już nadejdzie. Jeden kupi samochód, inny wyjedzie, nauczy się języków, ktoś zmieni siebie i własne życie, pomoże innym, jeszcze inny powie: muszę znowu polubić jakichś ludzi, kiedyś to się może stanie, kiedyś. Tymczasem wszystkie przedstawione historie są opowieściami o daremności wszelkich wysiłków więźniów tej pandemicznej krainy, pozbawionych możliwości decydowania o własnym losie. I chociaż w ostatniej scenie tajemniczy przybysz porozstawia przed drzwiami zamkniętych na głucho mieszkań kieliszki wypełnione szampanem, to spełnienia samego toastu już nie zobaczymy, podobnie jak - póki co - końca epidemii, która opanowała świat.

Bardzo udanym zabiegiem montażowym było oddzielenie niektórych epizodów obrazem bryły blokowiska z podobnymi oknami i klatkami schodowymi. To za tymi oknami dzieją się przedstawione tu historie. Kamera, niby przypadkiem, wybiera któreś, by zaprosić nas na kilka chwil do środka, umożliwić wgląd w jednostkową egzystencję, intymny wymiar bytu, uruchomić tę fotografię za sprawą ciekawości, ale też empatii oglądającego. Wydaje się, że twórcom chodziło przede wszystkim o takie doświadczenie rzeczywistości, które pozwoli zobaczyć dokonującą się na naszych oczach zmienność świata uchwyconą w formie chwili, okruchów, fragmentów należących do czasu, który został dany każdemu człowiekowi.


Jest jeszcze jedno pojawiające się w sztuce Pałygi pytanie, dotyczy ono przeszłości, a właściwie tego, co z niej przetrwało. Przeszłość umieszczona w pamięci nie jest bezpieczna, można ją łatwo zgubić i już nie odzyskać, znaleźć się w obcej, nieprzyjaznej przestrzeni. W bardzo sugestywnej scenie filmowanej za teatralnymi kulisami, ponad pustą sceną, aktorka bez zajęcia (Katarzyna Brzoska), sprawdza, co zostało z wrażeń, emocji, ról, co zostało z teatru, który tworzyła. Co zostało, kiedy nie ma naszej pracy? - pyta z niepokojem. Mnożenie pytań bez odpowiedzi potęguje niesamowitą pustkę tego miejsca. Posiadane wspomnienia stanowią w tym wypadku sposób na odgrzebywanie przeszłości, wyrażają wątpliwości dotyczące czasu obecnego, ale też niebezpiecznie zmierzają do utraty poczucia rzeczywistości.

Na szczęście w utworze Artura Pałygi jest pewien element nadziei na lepsze jutro. Mimo wykrzyczanych przez kogoś zdań, że jutra nie będzie a dziś jest dziś, mamy jednak poczucie, że epidemiczny czas dokonał także pozytywnych zmian w egzystencji bohaterów tej niezwykłej opowieści. Śmierć przecież rezygnuje ze swojej misji zrażona ogromną biurokracją, małżeństwa żyją dalej ze sobą, ryby pływają w akwarium, ktoś ogląda niebo przez teleskop kupiony za ostatnie pieniądze, absurd miesza się z groteską, komizm ze wzruszeniem, zaradny widzi możliwość zainwestowania w katastrofę, nie brakuje kombinacji, sprytu, pomysłów jak to wszystko przetrwać, twórczo wykorzystać, uporządkować.

Bardzo możliwe, że ta próba uporządkowania rzeczywistości, jaką podejmuje ta opowieść na temat czasu, w którym powstała jest tylko możliwością, złudzeniem, dostępnym naszej odbiorczej refleksji. I właśnie ta nieoczywistość, z jaką co rusz się stykamy obcując z “Pandemonami”, inspiruje najbardziej, bo zmusza do stawiania podstawowych pytań dotyczących naszego bytu.

Georges Perec w słynnej powieści “Życie instrukcja obsługi” z 1978 roku przedstawił historię mieszkańców pewnej kamienicy paryskiej używając zasad kombinatoryki, reguł szachowych, nawiązując także do sztuki układania puzzli. Przy zachowaniu proporcji, sztuka Pałygi przypomina nieco wykorzystaną przez francuskiego pisarza technikę. “Pandemony” to także układanka, aby ją złożyć w całość, trzeba wykorzystać wszystkie postaci, miejsca i zdarzenia rozsypane w tekście. Dopiero z tego wyłoni się obraz pełny i kompletny. Każdy jednak ułożyć go musi sam.
***
Artur Palyga
Pandemony
Teatr Śląski w Katowicach
Premiera online 26.06.2020


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji