Artykuły

Warszawa. Opolskie gwiazdy na placu Zbawiciela

W filmie "Plac Zbawiciela", uznawanym przez krytyków za najważniejszy polski obraz obecnych czasów, główne role grają pochodzący z Opola aktorzy: Ewa Wencel i Arkadiusz Janiczek. Są także współtwórcami scenariusza.

Gdy Arkadiusz Janiczek miał kilkanaście lat, chodził z kolegą patrzeć na Ewę Wencel pod jej dom na ul. Narcyzów. Marzył o aktorstwie, a ona miała już za sobą m.in. rolę Klotyldy Korczyńskiej w "Nad Niemnem". Po latach spotkali się przy pracy nad "Placem Zbawiciela". Przez dwa lata wspólnie z reżyserami tworzyli scenariusz.

Z Technikum Mechanicznego do Teatru Narodowego

Arek urodził się w 1974 roku. Do siódmego roku życia dorastał na Książąt Opolskich, vis-a-vis katedry. W stanie wojennym rodzice przeprowadzili się na ZWM, on zaś ze szkoły nr 21 do nowiutkiej piątki. Pod koniec podstawówki chodził popołudniami na kółko teatralne. Prowadził je Dariusz Różański, dziś instruktor w MDK.

- Lubiłem zawsze zwracać na siebie uwagę. Rodzice opowiadają anegdotę, że kiedyś na jednym z festynów na stadionie Gwardii zgubiłem się. Odnaleźli mnie, jak śpiewałem na scenie z Heleną Vondračkovą - wspomina.

Jednak pomimo potrzeby ekspresji za namową rodziców wybrał Technikum Mechaniczne i klasę o profilu budowa maszyn. - Tkwiłem w tej szkole pokoleniowo, skończył ją tato i wujek. Rodzice wiedzieli, że podoba mi się aktorstwo, ale uznali, że powinienem wpierw zdobyć zawód, a potem korzystać z wolności i próbować spełniać marzenia.

Nie rezygnował z nich. W opolskim Teatrze Jednego Wiersza Krzysztofa Żylińskiego rozwijał wrażliwość, uczył się aktorstwa. W maturalnej klasie każdy weekend spędzał w Katowicach, gdzie pod okiem aktorki Doroty Pomykały przygotowywał się do egzaminu do szkoły teatralnej. Dostał się za pierwszym razem.

Już na trzecim roku Jerzy Grzegorzewski zaproponował mu rolę Hermesa w "Nocy Listopadowej". Od tej pory niezmiennie pracuje w Teatrze Narodowym. Gra również w teatrze Polonia Krystyny Jandy i teatrze M-25 (spadkobiercy głośnego Le Madame).

Telewidzowie kojarzą go niewątpliwe z seriali "Złotopolscy", "Kasia i Tomek" "Pensjonat pod Różą". - Gdyby nie seriale, nie stać by mnie było na granie w teatrze i utrzymanie się w Warszawie. I na przyjazdy do Opola. A tęsknię za wszystkim, co tam zostawiłem - wyznaje. Odwiedza rodziców i spotyka się z dwójką przyjaciół - najczęściej na piwie w pubie Highlander.

Magicznie w cieniu wysokich drzew

Kiedy Arek się urodził, Ewa Wencel, mieszkająca przy ul. Ozimskiej, miała kilkanaście lat i sprecyzowane plany. Po tym jak na jednym z konkursów recytatorskich dostrzegła ją - wówczas uczennicę II LO - aktorka z opolskiego teatru dramatycznego Irena Dudzińska. - Przez trzy lata pomagała mi przygotować się do egzaminu w szkole teatralnej. Rodzice byli przerażeni moją decyzją. Uważali, że jestem za wrażliwa do tego zawodu. Bo w nim potrzebna jest wrażliwość motyla, ale i odporność nosorożca. Mnie tej ostatniej ich zdaniem brakowało - wspomina pani Ewa.

Kiedy nie zdała egzaminu wstępnego do wymarzonej szkoły, przez rok studiowała budownictwo na opolskiej Wyższej Szkole Inżynierskiej. Po drugim niepowodzeniu poszła po sąsiedzku, na ekonomię i organizację produkcji na WSP.

Za trzecim razem dostała się do łódzkiej Filmówki. W 1980 r. skończyła wydział aktorski. Wtedy też zagrała w Teatrze Telewizji tytułową rolę w "Małgosia kontra Małgosia". Cztery lata później pojawiła się po raz pierwszy w filmie, w "Szaleństwach panny Ewy". Później zagrała m.in. w "Nad Niemnem", "Ostatnim promie", "Ucieczce z kina Wolność", "Zwolnionych z życia" i w "Weiserze". Największą popularność przyniósł jej serial "M jak miłość", w którym od czterech lat gra jedną z większych ról.

Związana jest z warszawskim teatrem Kwadrat. W Opolu bywa bardzo rzadko.

- Mieszka tu siostra i brat. Przyjeżdżam w zasadzie na grób rodziców w Święto Zmarłych i na jakieś rodzinne okoliczności. Ale bardzo lubię to miasto. Jak o nim myślę, czuję się pewnie i bezpiecznie - wyznaje. Lubi pospacerować po rynku, w dzieciństwie uwielbiała wyspę Bolka. - Wiem, że to pewnie mało odkrywcze miejsce. Ale były tam wysokie drzewa, w których ja mogłam się ukryć - wspomina.

Rozmowy o dzieciństwie

W maju 2003 roku Arkadiusz Janiczek został zaproszony na rozmowę z Krzysztofem Krauze. Wcześniej Joanna Kos-Krauze przesłuchała kilkudziesięciu aktorów. - Gdy zapytałem, dlaczego to mnie wybrali, usłyszałem, że miałem najdłuższe pauzy i one nie były puste - opowiada.

Opolskie doświadczenia pomogły mu stworzyć postać, którą gra w "Placu Zbawiciela".

Na pierwszym spotkaniu z reżyserem nie dostał bowiem scenariusza. - Tylko ksero jednej ze stron z tekstu w "Super Expressie". Banalnego, jeśli chodzi o ten typ gazet, historii jednej z tysiąca. Krzysztof Krauze zaproponował, że piszemy wspólnie scenariusz, za co nie dostaniemy złotówki, póki go ktoś nie kupi. Każdy z nas musiał więc postać stworzyć - opowiada Janiczek.

Odwiedzał kolegów z mechaniczniaka, których większość pracuje obecnie w handlu. - Opowiadali mi o pracy za ladą. Patrzyłem na ich podejście do klientów. I rozwijałem swoją fantazję fabularną, czyli pisałem scenariusz. I na pewno co najmniej jedną czwartą postaci zawdzięczam doświadczeniom mojego przyjaciela z Opola Bartka Kardeli. Zresztą to jego imieniem nazwałem swoją postać - zapewnia.

Ewa Wencel również nie ukrywa, że czerpała ze swych opolskich doświadczeń. - W czasie wielu godzin rozmów wspólnie z reżyserami budowaliśmy biografie postaci. Ustalaliśmy, kim byli nasi rodzicie, jakie kończyliśmy szkoły, co lubimy, czego nie lubimy, co kogo śmieszy, a co drażni. To był luksus, który podarowali nam reżyserzy, bo wiedzieliśmy, kim jesteśmy. Żadna nowa sytuacja nie mogła nas zaskoczyć, obezwładnić, wybić. Od początku też wiedzieliśmy, że to film o prawdziwych, a nie wyciętych z kartonu ludziach. Mieliśmy świadomość, że tak się może w życiu zdarzyć. Mimo że jest to nieprawdopodobne - opowiada.

Dziś Ewa Wencel i Arkadiusz Janiczek znów się spotkają. Tym razem w Gdyni na ogłoszeniu werdyktu Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, gdzie "Plac Zbawiciela" uchodzi za faworyta do nagrody Złotych Lwów.

Bez względu na werdykt jest już przyjmowany bardzo emocjonalnie. - Dzwonią do mnie znajomi, dziękują, a ja czuję się tak, jakbym musiał ich pocieszyć - komentuje pan Arek, który podobnie jak pani Ewa nie chce spekulować na temat ewentualnej nagrody. - Nie ma we mnie takiego parcia na te Lwy. Zrobiłam przy tym filmie wszystko najlepiej jak potrafiłam. Zobaczymy - kończy aktorka z Opola.

Spotkają się w Opolu

"Gazeta Wyborcza" zaprosiła Ewę Wencel i Arkadiusza Janiczka na spotkanie z opolską publicznością.

- Oczywiście, że przyjadę - odpowiedział nam Arek Janiczek.

- Nigdy nie jeżdżę na spotkania z publicznością, ale do Opola przyjadę. To moje miasto - odrzekła Ewa Wencel.

O terminie spotkania z bohaterami "Placu Zbawiciela" poinformujemy naszych Czytelników natychmiast po uzgodnieniu terminu ich wspólnego przyjazdu do naszego miasta.

Na zdjęciu: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze i Ewa Wencel na festiwalu w Gdyni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji