Artykuły

Jarosław Tumidajski: Jako społeczeństwo zachowujemy się jak bohaterka Zapolskiej

Drugą z letnich premier w repertuarze Teatru Wybrzeże jest najnowsza adaptacja klasycznego tekstu Gabrieli Zapolskiej "Żabusia". Jej reżyserem jest Jarosław Tumidajski.


Przemysław Gulda: Co cię skłoniło do wybrania właśnie tego tekstu? Co jest w „Żabusi” najciekawsze?


Jarosław Tumidajski: Pomysł realizacji „Żabusi” pojawił się w moich rozmowach z dyrekcją Teatru Wybrzeże już kilka lat temu, a wróciliśmy do niego podczas ostatnich wakacji, po premierze „Niezwyciężonego”. Od dłuższego czasu chciałem się zmierzyć z Zapolską, z jej dramaturgią i postaciami. To autorka, która tworzy bardzo wyrazistych bohaterów, a co za tym idzie – wyraziste i atrakcyjne role dla aktorek i aktorów, nad którymi pracuje się z ogromną przyjemnością. Doświadczałem tego i obserwowałem przez ostatnie dwa miesiące. A co jest w „Żabusi” najciekawsze? Nie wiem, czy da się odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo to tak, jakby definiować złożoną materię tylko przez jedną jej cechę. Dla mnie ciekawy jest już sam gatunek. Powszechnie uważa się, że Zapolska pisała komedie, a to raczej komediodramaty, czy jeśli ktoś woli – tragifarsy. To gatunek bardzo wymagający, bo to naprawdę niełatwe zadanie przeprowadzić aktora i widza przez taką konstrukcję, od lekkiego, niezobowiązującego początku po wyrazisty, dramatyczny i, mam nadzieję, przejmujący finał. Oczywiście komediodramat to także określona wizja świata – niejednowymiarowa, słodko-gorzka.


Czy do Zapolskiej warto wracać? Na ile jest dziś aktualna? A może dopiero dziś jest aktualna bardziej niż kiedyś?


- Nikt nie pyta, czy warto wracać do Szekspira lub Czechowa, a dość często mamy wątpliwości, czy warto wracać do polskiej klasyki. Oczywiście, że warto! Aktualność tekstu nie zawsze jest jego najwyższą wartością, czasami ważniejsza jest jego uniwersalność. Teatr może, nierzadko nawet powinien, komentować aktualną sytuację polityczną i społeczną, sam takie spektakle robiłem, ale równie ważne jest to, by teatr był, a na pewno bywał, miejscem, w którym przed naporem aktualności można się schronić. Zresztą pytania o to, co wystawiać, o czym opowiadać, czy robić to przy użyciu tekstów współczesnych, czy klasycznych, to reżyserska codzienność. Odpowiedź na nie nie zawsze jest łatwa. A teraz w czasie pandemii, w czasie trudnym dla widzów i dla teatru, te odpowiedzi są niełatwe podwójnie. Myślę, że tekst, a co za tym idzie spektakl, który pozwala uciec od problemów codzienności, teatr, który nie atakuje, proponując w to miejsce niegłupią przypowieść, niepozbawioną lekkości i humoru, jest dziś poprawną, jeśli nie najpoprawniejszą odpowiedzią na powyższe pytania.


Co ten dramat mówi o dzisiejszym świecie?


- Do pewnego stopnia to samo, co mówił ponad sto lat temu, bo jako ludzie aż tak bardzo się nie zmieniliśmy. Choć dziś oczywiście doświadczamy o wiele więcej impulsów, mamy łatwiejszy dostęp do wszelkiego rodzaju bodźców, na więcej sposobów uciekamy od rzeczywistości i odpowiedzialności. W tym sensie Żabusia jest bohaterką absolutnie współczesną – nie bardzo umie być tu i teraz, nie docenia tego, co ma, bo ciągle chce więcej. Obsesyjnie kolekcjonuje nie tylko przedmioty, ale przede wszystkim doznania i przeżycia.


„Żabusię” można czytać jako tekst o oszukiwaniu samego siebie i wszystkich dookoła. Czy wydaje ci się, że to strategia, którą dziś stosuje się nagminnie?


- Paradoks polega na tym, że Żabusia nikogo nie oszukuje, nie oszukuje swoich bliskich, a już na pewno nie oszukuje siebie samej. Żabusia ma – jak to definiuje Maria – „cały odrębny kodeks moralności”. Helena, bo takie jest imię tytułowej bohaterki, ma po prostu taką – poliamoryczną – naturę. Niełatwo to zrozumieć, bo przecież nieumiejętność przewidywania konsekwencji swoich czynów nie sprawia, że nasze działania tych skutków nie wywołują. A jednak w jakimś stopniu jako społeczeństwo zachowujemy się jak Żabusia, dość infantylnie i nieodpowiedzialnie. 


Rozmywamy granicę między prawdą a fałszem, nie mówimy, nie wytwarzamy kłamstw, tylko fake newsy, na Instagramie, potężnym medium społecznościowym, cyfrowej wersji pisma obrazkowego, publikujemy ulepszoną wersję siebie i swojego życia. Zresztą nieumiejętność i niechęć do brania odpowiedzialności za swoje słowa i czyny cechuje nie tylko współczesnych równolatków Żabusi, którzy „nie umieją” wejść w dorosłość, ale doskonale definiuje też polityków. Wychodzi więc na to, że to nieprzejmowanie się prawdą jest praktyką dość powszechną.


Czy prawda ma wartość absolutną, czy czasem lepiej jest żyć w ułudzie?


- Tak jak mówiłem: żyjemy w czasach, w których prawda nie jest wartością absolutną. Oczywiście w życiu prywatnym, w relacjach z najbliższymi prawda nadal jest dla nas najważniejsza, pragniemy związków, w których nie będziemy kłamać i nie będziemy okłamywani. Ale w życiu społecznym i politycznym prawdy już się nie spodziewamy, wiemy, że od prawdy ważniejsza jest skuteczność. Tak więc jeden niepodważalny system etyczny nie istnieje. „Żabusia” świetnie to opisuje, to tekst który wychodzi poza dylemat „prawda czy fałsz”. W komediodramacie Zapolskiej kłamstwo oznaczone jest oczywiście negatywnie, ale można też na tę historię spojrzeć tak, że całe nieszczęście powstaje w wyniku bezrefleksyjnie przekazanej prawdy. Bo czy prawda wypowiedziana w geście zemsty nadal jest prawdą?


Silna, choć kontrowersyjna, kobieca bohaterka – czy twój spektakl będzie miał wymiar feministyczny?


- Nie na tym się koncentrujemy. Ale w „Żabusi” do głosu dochodzi myśl zarówno feministyczna, jak i antyfeministyczna. Z jednej strony jest Helena – żyje jak chce, to ona wybrała swojego partnera, ojca dla swojego dziecka, choć równocześnie nie podporządkowała się ograniczeniom życia rodzinnego. A z drugiej strony jest Maria, która marzy o małżeństwie i klasycznym podziale ról społecznych.


„Żabusia” ma premierę na Scenie Letniej. Czy to jakoś wpływa na kwestie inscenizacyjne?


- Faktycznie „Żabusia” będzie miała swoją premierę na scenie plenerowej, ale spektakl przygotowaliśmy docelowo na Scenę Kameralną w Sopocie, wykorzystując architekturę tej sceny, jej rozmiar i możliwości techniczne. Scenografia zaprojektowana przez Mirka Kaczmarka, bardzo zresztą atrakcyjna, jest także dość duża i skomplikowana, nie zmieści się w pełni na Scenie Letniej. Podobnie jest ze światłami – nie uda nam się powtórzyć ich w plenerze. Tak więc choć bardzo się cieszymy na premierowy wieczór w Pruszczu Gdańskim, bo spotkanie z tamtejszą widownią jest zawsze bardzo miłym doświadczeniem, to pełny, nieokrojony kształt spektaklu zobaczyć będzie można tylko w Sopocie.


"Żabusia", Gabriela Zapolska, reżyseria i opracowanie muzyczne: Jarosław Tumidajski, scenografia: Mirek Kaczmarek, występują: Justyna Bartoszewicz, Agata Bykowska, Katarzyna Z. Michalska, Marzena Nieczuja Urbańska, Agata Woźnicka, Jerzy Gorzko, Piotr Łukawski i Grzegorz Otrębski, inspicjentka, suflerka: Katarzyna Wołodźko


Teatr Wybrzeże, pokazy przedpremierowe: 14, 15 i 20 sierpnia, godz. 19, 21 sierpnia, godz. 20, Scena Kameralna, Sopot, ul. Bohaterów Monte Cassino 30, bilety: 35-45 zł,


premiera: 22 sierpnia, Scena Letnia w Pruszczu Gdańskim, Park Kulturowy Faktoria, wstęp wolny.


Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji