Artykuły

Porządek i chaos

Teatralnych reżyserów zwykle świerzbią dziś ręce, by dzieła szacownych klasyków wystawiać bez oglądania się na ducha oryginału. W Teatrze Miejskim w Gdyni udała się rzadka sztuka połączenia ducha tradycji ze współczesnością.

Mirosław Kocur, który wyreżyserował najnowszą premierę na gdyńskiej scenie: "Antygonę" Sofoklesa, choć ma niemałą wiedzę o teatrze antyczym, nie próbował - na szczęście! -stworzyć dokładnej repliki, modelu 1:100, widowiska z Teatru Dionizosa. Szukał za to pomysłów na oddanie, niejako przez analogię, roli słowa, muzyki i ruchu w teatrze antycznym. Już pierwsza scena: dialog Antygony i Ismeny, daje przedsmak całości: jest to długa melorecytacja, a nie tradycyjny teatralny dialog.

O wiele bardziej niezwykły jest chór - grupa aktorów grających na prymitywnych instrumentach, zbudowanych domowym przemysłem ze starych blaszanych beczek i rozciągniętej na nich strunie. Beczki służą i jako instrumenty smyczkowe, na których aktorzy grają zwykłym smyczkiem, i jako zwielokrotniona perkusja. Efekt niebywały, podkreślający pierwotność tego przedstawienia.

Cały spektakl ma szczególną misteryjną aurę. Rozgrywa się na tle czerni, rozświetlanej jaskrawymi, kolorowymi świetlówkami, aktorzy - zwłaszcza Beata Buczek -Żarnecka jako skupiona, posągowa Antygona - grają na przysłowiowym koturnie, nie wpadając jednak w przesadę. Jedynie przerysowana scena wróżb Terezjasza odcina się od jednolitego, mrocznego klimatu spektaklu.

"Antygonę" w Teatrze Miejskim oglądałem z dziatwą szkolną. Pierwszemu dialogowi Antygony

I Ismeny towarzyszyły jeszcze rozmowy i chichoty Ale już po kilku minutach publiczność ucichła i słuchała do końca w skupieniu. Ta cisza mogłaby zastąpić wszelkie recenzenckie komplementy

Jeden komplement powinienem jednak dopowiedzieć. Kocurowi udała się rzecz niezwykle w wystawianiu Antygony trudna; wyważenie racji obu stron, Antygony i Kreona. W tej inscenizacji, bardzo współczesnej, bo nie słyszy się w niej głosów bogów, tym wyraźniej brzmi zasadniczy konflikt: praw jednostki i racji zbiorowości. Znamienne, że chór, trzymający stronę Antygony, poprzebierany jest w cudaczne stroje, narzucone bez ładu i składu jedne na drugie. Kreon i jego świta noszą różnie skrojone mundury Ład przeciwstawiony chaosowi?

Po ostatnim monologu przegranego tyrana Kreona scenę zapełniają postaci, tańczące wyuzdany, orgiastyczny taniec. Dziwne święto praw jednostki. Niejednoznaczny jest ten moralny triumf Antygony. Dzięki temu wychodzimy z teatru raczej z pytaniami niż odpowiedziami. To największy sukces spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji