Artykuły

Ktoś poprzeklinał na scenie

Nie zrażony atakami ze strony prawicowych ugrupowań, na jakie naraził się po przygotowanym w Teatrze Rozmaitości "Shopping and Fucking", Paweł Wodziński odważnie trzymając się "drogi raz obranej" porwał się na tekst sztandarowy "Cool Britannia" - najnowszego nurtu dramaturgii anglojęzycznej. I tak oto polskiej prapremiery doczekali się "Zbombardowania" Sary Kane.

Teoretycznie wszystko gra. A przynajmniej powinno - przybliża się przecież najnowszą dramaturgię, grywaną ponoć na całym świecie, ponoć z powodzeniem. Trudno w to uwierzyć czytając tekst "Zbombardowanych" - refleksje przychodzące, po zwalczeniu pierwszego ataku mdłości, prowadzą do stwierdzenia, że jest to bardzo tania, a co za tym idzie - bardzo zła literatura. Na wyliczenie wszelkich obrzydliwości, jakimi nasycono tekst dramatu jednej recenzji byłoby mało. Mamy tu same dewiacyjne cymelia - nekrofagię czy homoseksualny gwałt. Jest to więc tekst z gatunku tych "mocniejszych". Powszechne zainteresowanie, jakim otacza się ten rodzaj dramaturgii, tłumaczyć może jedynie niespotykana dotychczas w teatrze eskalacja ohydy i złamanie wszystkich dotychczasowych konwencji teatralnych.

Inscenizując "Zbombardowanych" Wodziński postanowił podążać za literą tekstu, by z koszmarków kolejnych zdań nie uronić ni krztyny i należycie widza udręczyć. Powiodło się połowicznie - trudno wytrzymać do końca spektaklu, jednak nie z powodu jego siły oddziaływania. Podstawową przyczyną jest nieudolna realizacja.

Wodziński umieścił akcję w opuszczonej hali fabrycznej. Przestrzeń ma potęgować wrażenie, iż jest to świat "na sekundę przed zagładą". Zabieg ten, zamiast spotęgować odczucie obrzydzenia, przynosi efekt odwrotny - zgodnie z tekstem Kane akcja dzieje się w motelu - najzwyklejszym ze zwykłych. Pokazywane okrucieństwo zyskuje miano codzienności - miejscem ohydy nie są slumsy, lecz porządne mieszczańskie domki, przytulne sypialnie i living room'y. W inscenizacji Wodzińskiego świat "Zbombardowanych" stał się dla widzów zupełnie obcy, przybierając karykaturalny wymiar. Wrażenie to pogłębia kiepskie aktorstwo. Beata Bandurska, Krzysztof Bauman i Robert Więckiewicz pretensjonalną grą doprowadzają widownię do wybuchów śmiechu.

Spektakl nie jest więc tak naprawdę ani przerażający, ani okrutny - po prostu zły. Znów będziemy mieli teatralny skandal. Nie przełamano tu żadnego tabu, bo do tego potrzeba dzieła wybitnego. Będziemy mieli skandal, bo ktoś znowu poprzeklinał w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji