Artykuły

O niezdolności człowieka do proroctw

W poszukiwaniu Interesującej pozycji repertuarowej - niedobór takich pozycji oskarżają Teatr Polski nie tylko nieżyczliwi - sięgnął dyr. Balicki po słynny "dramat kolektywny" Karola Czapka o katastrofie społeczeństwa burżuazyjno - technicystycznego, po owych "Rossuma Uniwersalnych Robotów", którzy burzliwym; sukcesami obiegli sceny kwiatowe i za jednym zamachem ugruntowali rozgłos i sławę świetnego pisarza czeskiego przed blisko 40 laty.

Kiedy, za pozwoleniem? Ano tak, w latach 1920-1922, łatwo przeliczyć.

Tu punkt węzłowy. Bo tutaj - jak się okazuje - chronologia wpływa decydująco aa wynik konfrontacji po latach.

Sztuka "R. U.R." naloty do utopii społeczno - przyszłościowych. Genialny wynalazca, stary Rossym, odkrył chemiczną formule, tworzącą myślące, człekopodobne roboty. Te roboty fabrykuje w dowolnej Ilości, na zamówienia, płynące ze wszystkich stron świata, firma, założona przez finansistę, młodego Rossuma, pełnego inicjatywy (prywatnej) bratanka zdziwaczałego uczonego. Roboty zastępują ludzi kolejno przy każdej pracy, nastaje raj, ale raj wojenny, bo państwa kapitalistyczne zawzięcie walczą pomiędzy sobą, przy pomocy robotów, uzbrojonych po zęby. Aż wreszcie te roboty się buntują, panów twoich wyrzynają w pień i organizują na świecie społeczeństwo robotów, pozbawione wszakże ludzkich uczuć, miłości, która jedyna może utrzymać świat w zdrowiu, szczęściu, pomyślności - utrzymać świat przy życiu.

Ta dwuznaczna metafora jest pochodną, wyrazem, rezultatem skrzyżowania szlachetnych utopii, hołubionych przez liberałów dnia wczorajszego, z przerażeniem, wywołanym powszechną rzezią pierwszej wojny światowej i rewolucyjną wojną domową w Rosji. Stare utopie platońskie i "morowe" (ten neologizm urabiam od nazwiska sir Tomasza More'a, autora "Utopii") przybrały od schyłku krwawą rewolucją robotniczą, zarazem przed ewolucją techniki,- którą przeczuwali filozofowie, a witał z takim entuzjazmem Jules Verne. Verne był dobrym prorokiem, kapitalistyczni filozofowie - złymi. "Wielka wojna białych ludzi" obudziła w nich nastroje do reszty katastroficzne, Spengler zapowiedział "Upadek Zachodu", inni popadli w egzystencjalizm, sodoma i gomora.

Czapek był naturą szczególnie wrażliwą i uczuloną na ciosy historii. Katastrofa niewzruszonych, zdało się, liberalnych zasad i mieszczańskiego humanizmu, jaka nastąpiła po roku 1914, wpisała pogodnego, pełnego uśmiechu młodzieńca między prorok i, wieszczące zagładę cywilizacji... jeśli nie nastąpi wielki wstrząs ideowy i moralny. Ale jaki wstrząs? W roku, w którym następca habsburskiego tronu umierał pod kulami serbskiego zamachowca i armie europejskich mocarstw skierowały na siebie nawzajem mordercze bronie. Czapek liczył lat 24. Pogodną młodość pożegnał komedią "Rozbójnik" (nawiasem mówiąc, komedią znakomitą, której niepowodzeniu w Warszawie w ub. roku zawiniła także krytyka, nie umiejąca zwrócić uwagi na wybitne walory artystyczne tego utworu) - nowe czasy powita! "Smutnymi opowieściami". To jeszcze niby nic. powstała przecież niepodległa Czechosłowacja i na jej czele stanął profesor Masaryk, przyjaciel Czapka, który na filozoficzne idee pisarza wywarł wpływ niemały. Więc może wszystko obróci się ku dobremu? Ba, gdyby kapitaliści poprawili się... Ale jeśli się nie poprawią, jeśli płomienni liberałowie nie położą tamy pogoni za bezgranicznym zyskiem?! - wówczas biada nam.

Pożre nas technika, obróci się przeciw ludziom dobrej woli, naga siła zwycięży. Przez całe dwudziestolecie międzywojenne Czapek przeczuwał nadciągającą zagładę. Ta zagłada materializowała się wprawdzie nie ze strony robotów lecz od strony zmechanizowanych Niemiec Hitlera - czy to istotna różnica? Czapek szuka ratunku w mistycyzmie, pisze potem rozpaczliwe, bez wewnętrznej wiary w skuteczność, wezwanie do obrony - mocny, realistyczny dramat "Matka". A potem zmarł podczas najdłuższej nocy 1938 roku, zmarł na pogrypowe zapalenie płuc, ale zmarł, bo żyć nie chciał, bo nowej katastrofy nie umiałby przeżyć, bo jego świat legł w gruzy, a w świat nowy nie wierzył. Już ! jego ".R. U. R." jest utopią pesymistyczną, mimo dorobionego, krzepiącego zakończenia.

Dlatego właśnie jest to utopia naiwna, już po jednym po-i koleniu sprawdzalna w przeciwnym niż wskazywał autor kierunku, i pomimo faszyzmu, Hiroszimy, bomb A, H, może bomb z innych liter. Wyczekiwanie ratunku od starego świata - tak, to były złudne i nadzieje. Lecz świat nowy? Tak zemściło się na Czapku i niedostrzeganie perspektyw socjalizmu, w taką matnię popadali ci, dla których Wielka Rewolucja Socjalistyczna była jeszcze jednym symptomem chaosu, a nie świtem nowej epoki.

Utopia Czapka jest zresztą nie tylko społecznie przegrana. Utopia Czapka jest przy tym staroświecka jak lampa naftowa. Naiwność i omyłki tej utopii w stosunku do rzeczywistości są źródłem filozoficznej zadumy i głębokiego optymizmu. w tym też tkwi dodatkowy klucz do zrozumienia i sprawiedliwej oceny niewątpliwych uproszczeń, naiwności i nawet dziecinad. od jakich roi się apokaliptyczna wizja Czapka. "R.U.R." to nieokreślona przyszłość. I przyszłość, która na tle współczesnej rewolucji technicznej, tworzenia mózgów elektronowych i coraz śmielszego, coraz zuchwalszego zastępowania najcięższych trudów człowieka przez udoskonalone maszyny i zmechanizowanych robotów, nabiera pozorów proroczych. A jednak jest to przyszłość widziana oczyma, które prawdziwego rozwoju cywilizacji technicznej wypatrzyć nie zdołały, które trwały- całkowicie w swojej epoce, technicznie od nas tak niemal odległej, jak od ludzi roku 1920 epoka muszkietów i okrętów żaglowych. W ".R. U, R " miliony robotów przejęły wszelka pracę ludzką. Zamienia to ludzkość w społeczeństwo uchyłku, jak w słynnej fantazji Wellsa, w społeczeństwo oddane jedynie wojnom i bezpłodnej (dosłownie) miłości. A jest to zarazem społeczeństwo na technicznym poziomie króla Ćwieczka. To też konfrontacja wypada druzgocąco dla Czapka. Widz jest po prostu mądrzejszy technicznie o całe pokolenie wynalazców, ujętych w karby rzeczywistego postępu, od telewizji do sputników, i mądrzejszy społecznie o zwycięstwo socjalizmu na połowie globu ziemskiego i świadomość przyszłego zwycięstwa komunizmu, kierującego techniką w służbie człowieka a nie w służbie kapitału.

Widz współczesny po prostu nic boi się wyimaginowanych robotów i gróźb z ich strony, pryska legenda golema, nie taką metaforą straszyć nas oswajanych z cybernetyką. Dlatego zastanawiam się, czy nie należałoby grać tego "R- U. R." stylowo, z ostrym podkreśleniem epoki, w której sztuka powstała. Kto wie, gdyby Helena Glory pojawiła się w kostiumie damy z czasów Franciszka Józefa, gdyby mężczyźni z fabryki Rossuma odziewali się od święta w staromodne tużurki - może by wtedy filozoficzne uogólnienie dzieła Czapkowego wystąpiło wyraźniej? I nie budziłyby uśmiechu ani młodzieżowa historyjka ze spaleniem trzymanych w sieni na kotku bezcennych rękopisów starego Rossuma przez beztroską jak dziecię żonę naczelnego Inżyniera, ani sylabizująca z mozołem "drukowane" piastunka z powieści dla naszych prababek, ani prymitywizm sił stojących człowiekowi do obrony przed zbuntowanymi robotami, ani naiwna, dla dzisiejszego widza po prostu śmieszna, końcowa apostrofa ostatniego ocalałego człowieka, który biblijnym stylem i wersetami z Genesis wieści ocalenie Życia przy pomocy dwojga robotów, uczłowieczonych ręczącym się w nich uczuciem miłości.

Ten końcowy patetyczny monolog ostatniego ziemskiego uczonego oczyściła MARIA WIERCIŃSKA r. powierzchownego mistycyzmu, i nie Jedyna to jej zasługa Jako reżyserki tej niełatwej do strawnego przyrządzenia choć artystycznie cennej sztuki Czapka. Wiercińska poradziła sobie wybornie z odróżnieniem ludzi od robotów, nadają scenie zwycięstwa robotów nastrój grozy, górujący nad niebezpieczeństwem komizmu, a całości właściwe tempo. Doskonale poradził też sobie z tłem scenoplastycznym OTTO AXER. Świadomie czy intuicyjnie wyczuł on, że ultranowoczesność fabryki Rossuma musi mieć zarazem jakiś staroświecki odcień powieści dla młodzieży a nie z rzeczywistych kombinatów atomowych, i takie - trochę z bajki o uczniach czarnoksięskich - są jego dekoracje. Podobny ton ma muzyka PIOTRA PERKOWSKIEGO.

MARIAN WYRZYKOWSKI pewna dłonią kieruje kolektywem inżynierów i dyrektorów koncernu "R.U.R." jako naczelny inżynier Domin. Przy tak kulturalnym i gładkim yiefia łatwo eksperymentować doktorowi Gallowi (JAN KOBU-SZEWSKI), pogrążać się w handlowych bilansach konsulowi Bosmanowi (godna uwagi rola KAZIMIERZA DEJUNOWICZA), a nawet potępiać technikę i zanosić modły do staromodnego boga architektowi Alquistowi (pełna wyrazu, ciepła gra JANA CIECIERSKIEGO). Przywódcy robotów są odpowiednio surowi i mechaniczni (JOZEF MALISZEWSKI i ZYGMUNT LISTKIEWICZ). Urodziwa parę Adama i Ewy gatunku robotów imaginują LECH KOMARNICKI i HANNA STANKÓWNA: ufamy im bez zastrzeżeń, że dadzą początek nowemu życiu na ogołoconej z ludzi matuszce-Ziemi. Tradycyjna piastunką jest Maria Żabczyńska, a JUSTYNA KRECZMAROWA ze szlachetną prostotą gra panią Dominową i obnosi swą anielską niewiedzę pośród okropnych wypadków, niosących śmierć jej bliskim i jej samej.

O, przepraszam, i nic więcej? Przecież jest jeszcze prolog, ów prolog, o którym dotychczas nie wspominałem, ponieważ autor wyodrębnił go od głównego zrębu dramatu i uznał za nieorganicznie związany z całością. A więc tak, macie rację, ów prolog to wyborna komedia i żałować należy, że Czapek nie poszedł po jej tropie, zamiast popadać w mistycyzmy anachronizmy i strachy na czechy i lachy; i macie rację, że w tej komedii - wstępie do drania tu Kreczmarowi gra salonową rolę z inteligentnym dystansem, wdziękiem i swobodą, jakiej nie pamiętamy u tej aktorki od czasu jej słynnej Justysi fredrowskiej. Każą Kreczmarowej grywać łzawe Beatrycze, a ona zasługuje na dobrą rolę w dobrej "haute comedie". Niechże więc dyr. Balicki, skoro tak słusznie dba o teatr aktora, i w tej sprawie coś korzystnego wymyśli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji