To nie jest kronika wypadków
Jak długo chodził Pan ze scenariuszem "Niskich Łąk" pod pachą?
- Chciałby pan pewnie usłyszeć, że zanim Piotr Siemion napisał tę książkę? Po pierwszej lekturze chciałem na jej podstawie zrobić film. Zacząłem natychmiast czytać tę książkę od początku i już czytałem jakby konkretnymi kadrami, obrazami. Gdy skończyłem, natychmiast siadłem, bo czytałem w pozycji horyzontalnej, do pisania scenariusza. Potem szukałem pieniędzy. Ale to długa i mało optymistyczna opowieść. O prawa do ekranizacji tej powieści zabiegało trzech producentów.
Do teatru trafił Pan z desperacji?
- Teatr to jedno z moich ulubionych miejsc, w którym lubię bywać i pracować. Ma swój język narracji i swoje konwencje, jest tylko innym sposobem opowiadania. Ponieważ nie umiem boksować się z cieniami, udałem się do miejsca, gdzie cała opowiadana przez Siemiona historia się zaczyna. Na ulicę
Rzeźniczą do Teatru Współczesnego. Pani dyrektor Krystyna Meisner była pierwszą osobą, która nie miała objawów historycznej amnezji i chciała pamiętać, co się działo w Polsce. Większość osób, które chciałem namówić na realizację "Niskich Łąk", próbowała mnie przekonać, że nie ma sensu wracać do jakichś historii sprzed prawie ćwierć wieku, bo kogo to obchodzi...
A myśli Pan, że obchodzi?
- Chce mnie Pan sprowokować? To jest świetnie napisana książka i nie chodzi w niej w
ogóle o politykę. To są losy kilku ludzi bardzo kolorowo, ale gorzko, opowiedziane. To są rzeczy uniwersalne. Utożsamiać się z nimi mogą wszyscy mieszkańcy dawnych "demoludów" i nie tylko.
Czy młodzież rozumie słowo "demoludy"?
-Jacy młodzi ludzie? Resztki krajów demokracji ludowej, czyli "demoludów", jeszcze gdzieś pokutują na świecie
Zastanawiał się Pan, co powiedzą prawdziwi bohaterowie tej książki, po obejrzeniu spektaklu?
- Nie zastanawiałem się i nie chcę się zastanawiać. Autor, Piotr Siemion, też się nie zastanawiał, bo to jest fikcja literacka, wiele postaci skomponowanych jest z kilku prawdziwych, których dotknął. To jest literatura, a nie kronika wypadków.
Strasznie jest Pan drażliwy i jakiś nerwowy.
-Jutro premiera...