Artykuły

Internet. Czytamy, słuchamy i oglądamy

Sztuka w sieci nas ratuje, ale organizm woła o coś bardziej pożywnego. Sięgam więc po książki. Wahadło wychyliło się naprawdę daleko. To już nie "Marvel's: The Punisher" czy "13 Reasons Why", ale Juliusz Słowacki, gigant szalonej wyobraźni.

Chcesz się wyrwać z zamknięcia? Z naszymi codziennymi podpowiedziami, krążąc między salonem a kuchnią, poczujesz się jak w czytelni, sali koncertowej, galerii. Zapisz się na specjalny kulturalny newsletter.

Dwa miesiące przymusowego korzystania z kultury w sieci, oglądania niezliczonej ilości seriali, retransmisji przedstawień operowych i teatralnych, efektów różnych spontanicznych skrzyknięć i mobilizacji zespołów artystycznych, grających w małych okienkach "Bolero" i inne arcydzieła klasyki - szanuję i trzymam kciuki, ale czuję się już przesycona internetem.

Nawet jeśli wpadają doń takie fajne rzeczy, jak "Piosenka jest dobra na wszystko" z popisowym wejściem mojej ulubionej komediantki Anny Seniuk.

Z zachodu na wschód, z sieci do papieru

Sztuka w sieci nas ratuje, ale organizm woła o coś bardziej pożywnego. Sięgam więc po książki, co jest czynnością wypartą ostatnio przez inny odruch: otwierania filmowego serwisu Netflixa.

Wahadło wychyliło się naprawdę daleko. To już nie "Marvel's: The Punisher" czy "13 Reasons Why", ale Juliusz Słowacki, gigant szalonej wyobraźni. Nie wiem, co mnie napadło, może tęsknota za lataniem po świecie - zapragnęłam przyjrzeć się Juliusza Słowackiego "Podróży na Wschód", "do Ziemi Świętej z Neapolu". Jak się wówczas podróżowało i na ile zabrzmi mi to wszystko znajomo, choć na Wschód wyprawiałam się tylko wyrywkowo.

Trasa Słowackiego wiodła przez wyspy greckie, Aleksandrię, piramidy w Gizie, Jerozolimę, Bejrut i klasztor w Libanie, gdzie napisał "Anhellego". W Al-Arisz zatrzymał się z towarzyszami podróży na kwarantannę, czego owocem stał się później poemat "Ojciec zadżumionych". Słowo "kwarantanna" pojawia się w "Podróży na Wschód" nader często na różnych etapach trasy - abstrakcyjne dla współczesnego czytelnika brzmi teraz niepokojąco znajomo.

Fortepian i giełda

Czytam wydanie bez przypisów, więc nie wszystko, co napisał Słowacki w przystępie swej twórczej weny, jest dla mnie jasne. Wtedy zaczyna się ciąg książkowy. Ściągam z półek to, co mam o Słowackim - "SzatAnioł" Jana Zielińskiego, "Juliusz Słowacki pyta o godzinę" Jarosława Marka Rymkiewicza, wydany przez Zeszyty Literackie "Portret Słowackiego" Pawła Hertza napisany językiem, którym można się delektować.

Hertz opisuje, jak Słowacki sprytnie sobie radził na salonach, np. we Florencji, gdzie jego protektorką stała się pani Survilliers, bratanica Napoleona I. Była oczarowana urodą polskiego poety, jego wschodnią opalenizną (właśnie wrócił z podróży), dobrymi manierami i przejawami towarzyskiej "szarlatanerii", jak sam Słowacki nazywał swoje zabiegi wokół możnej damy. Żeby ją oczarować, grał np. na fortepianie "fantazję Szopena", swojego kolegi z Warszawy, "zgrabnie ucinając muzykę w tym miejscu, gdzie trudniejszy pasaż odkryłby spod skóry wołowej me oślątka uszy", pisał do matki.

A z czego żył poeta? Nie z pisania, lecz z odsetek z majątku po ojcu, które przysyłała mu matka. A później z gry na paryskiej giełdzie. Cóż za nowoczesny umysł - pamiętajmy, że gdy pan Juliusz zaczyna "spekulować na akcjach", jest rok 1838.

"Moja osoba" nie znosi hałasu

Żeby nie tracić kontaktu ze współczesnością, sięgam po inną książkę - "Moja osoba" Łukasza Najdera rozśmiesza mnie samym tytułem. Mamy do czynienia z autorem dowcipnym, przenikliwym szydercą, wykpiwającym błędy i wypaczenia polskiej rzeczywistości oferującej szczęście za trzy grosze, miraże prestiżu i "lokalizację w sercu mikropuszczy - na dodatek świetnie skomunikowanej z centrum".

Ciekawe jest to, co pisze Najder o zanieczyszczeniu naszego życia hałasem. "Bo zanieczyszczenie to nie tylko smog, chemikalia i ścieki po cichu spławiane rzeką, plastik w oceanie, smród zawiewający z pobliskiej fermy bądź spalarni, przesączający się do wód gruntowych szlam ze składowiska toksycznych odpadów - to także hałas".

Przypominają mi się prorocze słowa Witolda Lutosławskiego sprzed blisko 60 lat - te o "dźwiękowej szarańczy" i "tzw. background music, która jest rodzajem hałasu czy szmeru i towarzyszy wszystkim czynnościom człowieka, znieczulając go na bodźce o charakterze artystycznym".

Dostęp do ciszy limitowany jest przez status materialny, zauważa Najder: "Kapitalizm jest głośny i napawa się własnym rozmachem, ale jego główni beneficjenci - miliarderzy, gwiazdy, CEO - na swoje domy () wybierają raczej funkcjonalne zakątki z bezpośrednim dostępem do ciszy i nasyconego żywicą powietrza niż akustyczną kamienicę w śródmieściu lub gęstą zabudowę deweloperską".

Gdy to czytam, zza okna słyszę odgłos pracującej piły tarczowej. Wiosna, czas remontów.

Phyllis i Przebiegła

Jedni drugim urządzają "nowy wspaniały świat". Ci pierwsi mają z tego profity, ci drudzy się męczą, ale nie protestują, a nawet bywają zachwyceni i bronią swojego więzienia. Na czym polega ten mechanizm? - zastanawiam się, oglądając kolejny odcinek miniserialu "Mrs. America" na HBO GO. Cate Blanchett gra Phyllis Schlafly, prawniczkę, konserwatywną żonę i matkę, aktywną przeciwniczkę równościowych dążeń feministek w początkach lat 70. XX wieku.

Zastanowiła mnie ta postać, tak pełna sprzeczności i podwójnych standardów. To silna kobieta, która wobec męża jest zarazem uległa i wodząca go za nos. Za maską dobrotliwej matrony skrywa olbrzymie ambicje polityczne (trzeba widzieć te zimne szparki zmrużonych jasnych oczu Phyllis Schlafly granej przez Cate Blanchett). Rywalizuje ze swoim tępawym mężem, patriarchalnym doktrynerem, ale stosuje zdobycze starej szkoły - do perfekcji opanowała rolę przysłowiowej szyi, która kręci głową mężczyzny.

Gdy próbuje swoich sił w Waszyngtonie, zaraz nadziewa się na przejawy chamskiego seksizmu w biurze zaprzyjaźnionego senatora Goldwatera. Słyszy, jak mówi on do lobbującej za równouprawnieniem feministki: "Ja odpowiadam przed najwyższą instancją, przed Bogiem, ale co ty możesz o tym wiedzieć?". Sama zaś zostaje potraktowana jak sekretarka. I wtedy ucieka z Waszyngtonu jak oparzona, choć chwilę wcześniej zarzekała się, że nigdy nie zaznała dyskryminacji ze względu na płeć, o której tyle trąbią feministki "pierwszej fali", Gloria Steinem i Betty Friedan, sfrustrowane jakoby, bo bezdzietne i niezamężne (Friedan miała troje ślubnych dzieci).

Ten serial trzeba oglądać po trochu, bo stężenie konserwatywnej hipokryzji jest tu tak wysokie, że aż dech zatyka - doceńmy mistrzostwo scenariusza w oddaniu meandrów zakłamania.

Orliński śpiewa "Prząśniczkę"

Znajoma zadzwoniła i spytała: "Oglądałaś Orlińskiego?". Chodziło o naszego sławnego kontratenora Jakuba Józefa Orlińskiego, który na 201. urodziny Stanisława Moniuszki (przypadają 5 maja) nagrał z pianistą Aleksandrem Dębiczem autorską wersję pieśni "Prząśniczka". O, jakie to inne, takie na smutno, jak Schuberta "Podróż zimowa". Oglądam więc i wam polecam.

W ŚRODĘ 6 MAJA POLECAMY RÓWNIEŻ:

- W cyklu "III Generacje Warszawskich Architektów" - Zdzisław Mączeński, autor przedwojennego gmachu resortu edukacji w alei Szucha, transmisja FB-Live na stronach Muzeum Powstania Warszawskiego oraz Warszawski Modernizm, godz. 18:30

- Rozmowa online o "Konstytucji na Chór Polaków" z udziałem reżyserki Marty Górnickiej i dramaturga Piotra Gruszczyńskiego, Nowy Teatr, godz. 19

- Transmisja online z Metropolitan Opera w Nowym Jorku: Kaija Saariaho, "L'Amour de Loin" w reżyserii Roberta Lepage'a, godz. 20

W telewizji dziś polecamy: Złośliwe, ale bardzo inspirujące - "Zmowa pierwszych żon", komedia, USA 1996, godz. 20, Paramount

Do poczytania:

"Ostrzegam: każdy, kto idzie na most Karola i Hradczany, robi to na własną odpowiedzialność" - Mariusz Szczygieł, reporter, laureat Nike, znawca Czech, oprowadza Michała Nogasia po swojej Pradze.

Małgorzata Rejmer o "Dżumie" Camusa: Życie próbuje wygrywać ze śmiercią. Kanon "Książek" na złe czasy

Jan A.P. Kaczmarek: Szok. Żaden stan wojenny czy katastrofa w Czarnobylu nie dadzą się z tym porównać.

Malga Kubiak, artystka wyklęta, o której filmach Tarantino mówił "very cool". Nowy numer "Książek"

Cytat dnia:

"Ulrich zawsze nienawidził tego stale otwartego fortepianu o wyszczerzonych zębach, potwora o szerokim pysku i krótkich łapach, jakby pochodzącego ze skrzyżowania jamnika z buldogiem, tego bożka, który ujarzmił całe życie jego przyjaciół".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji