Co robi Janusz Majewski?
Co porabia reżyser i pisarz? I czym zajmowałby się i gdzie by był, gdyby nie koronawirus? - pyta Jacek Szczerba w Gazecie Wyborczej. "Piszę o ludziach, którym przytrafia się coś niezwykłego".
Kończyłbym przygotowywanie czteroodcinkowego serialu będącego dłuższą wersją mojego ostatniego filmu "Czarny mercedes". Zgrywałbym dźwięk. "Czarny mercedes" to okupacyjna historia kryminalna: polski prawnik o saksońskich korzeniach ukrywa w swym warszawskim mieszkaniu piękna Żydówkę, swą dawną uczennicę, a jednocześnie przyjaźni się, trochę wbrew sobie, ze sturmbannführerem SS z hrabiowskim tytułem.
Siedzę w domu, w ogóle nie wychodzę. Z powodu wieku należę do grupy największego ryzyka. Wszystko, co potrzebne do przeżycia, dostarczają mi na przysłowiową słomiankę.
Zajmuję się pisaniem: to będzie zbiór opowiadań, co najmniej dziesięciu. Na razie mam gotowe cztery. Jedno wydrukował kwartalnik Pawła Huellego "Bliza" wychodzący na Wybrzeżu. Drugie być może ukaże się w nim pod koniec roku. Teraz siedzę nad piątym.
To historie ludzi, którym przytrafia się coś niezwykłego. Napisane z charakterystycznym dla mnie cynicznym humorem. Bohater jednego z opowiadań od dziecka oddaje się pasji kolekcjonowania. Przeszedł wszystkie etapy: od znaczków pocztowych, przez monety, by dojść do mebli. Oczywiście zabytkowych. Zgromadził ich tyle, że zagracił sobie życie i źle się to dla niego skończyło.