Artykuły

Tydzień teatralno-muzyczny. Teatr Mały

Teatr Mały. Matka i córka (Miquette et sa mere) komedja w 3-ch aktach R. de Flers'a i de Caillavet'a; przekład p. Niny Niovilli Petrykiewicz.

Miałem dziwny sen po sobotniej premjerze. Śni mi się, że placem Teatralnym, w otoczeniu gawiedzi ulicznej, kroczą pod rękę dyr. Zalewski z dyr. Gawalewiczem, udekorowani wstęgami legji honorowej. Tuż za nimi maszerują dwaj paryżanie, objaśniając po francusku tłoczących się za dyrektorami ciekawych, że to dzięki im jedynie nasi kierownicy artystyczni obdarzeni zostali najwyższą odznaką francuską. Byli to pp. Caillavet i Flers, przysięgli dostawcy towaru djalogowego dwóch scen warszawskich. Pod pachami spółki spostrzegłem kilka grubych bruljonów, co mnie napełniło radością, że spółka nie wypowiedziała swego ostatniego u nas słowa, czeka jedynie chwili ukazania się żurnali nowych mód, by na marginesach rozpocząć fabrykację nowych "sztuk".

Dyrektorzy nasi szli powoli, rozglądając się na wsze strony, czy niema gdzie przypadkiem teatru, w którymby wystawić można było nowe potwory, pardon, utwory spółki... Przebudziłem się... Na myśl nasunęły się wspomnienia o premjerze. Siedząc w słabo zapełnionej sali przybytku buchalteryjnego p. Reichmanna, przez cały pierwszy akt, którego akcja bynajmniej nie przeszkadza biegowi myśli, zastanawiałem się nad dręczącem mnie pytaniem: dlaczego dyr. Gawalewicz wystawił sztukę słynnej (u nas!!) spółki?.. Jeśli dyr. Zalewski na scenę swą cisnął dwa wypracowania djalogowe w przeciągu jednego miesiąca, to kierował się innymi względami... Przedewszystkiem nie mógł odmówić tłomaczce Nowej Circe przyjęcia jej "pracy", artystkom nie mógł odmówić sposobności do popisów mody, zapragnął wreszcie przekonać nas, ze dąży dbezustannie do wytkniętego celu, jak jest wywłaszczenie sztuk polskich ze sceny warszawskiej, co mu się, przyznajmy szczerze, najlepiej udaje...

Ale dlaczego dyr. gawalewicz wystawił "płód" spółki? Jeśli dla popisania się reżyserją i wystawą, to wybaczy mi pan dyrektor, że wspomnę o sali pałacowej markiza de la Tour-Mirande w II akcie z portretami przodków, któreby bezwarunkowo zyskały będąc odwróconymi do nas tyłem. Takich "malowideł" nie kupiłby napewno i handlarz z Pociejowa...

Jeśli znów szło o popis modnych strojów artystek, to nic nie było tu olśniewającego...

Więc cui bono?

O dalej rozmyślałem nad losami sztuki polskiej w naszych teatrach, a specjalnie w Małym, wielkiej życząc mu sztuki z racyi nowej reżyseryi Adwentowicza i jego gościny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji