Artykuły

Porzućcie wszelką nadzieję! Pętla się zaciska, początek jest końcem, zbawienia nie ma

"Boska komedia" wg Dantego Alighieri w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Średniowieczna sztuka i wirtualna rzeczywistość. Niebo i kręgi piekielne. Krzysztof Garbaczewski i raper Koza jako dramaturg. "Boska komedia" w Teatrze Powszechnym w Warszawie to monumentalne antymisterium - ujmujące i męczące zarazem.

Krzysztof Garbaczewski z XIV-wiecznego tekstu o wędrówce przez piekło, czyściec i niebo zrobił teatr ogromny - ale i przechodzący od medytacji do zmęczenia. Reżyser, znany z poszukiwań na pograniczu sceny i wirtualnej rzeczywistości, zdradza ostatnio skłonności i do literatury klasycznej, i do monumentalizmu właśnie. "Boska komedia", zrealizowana z debiutującym w roli dramaturga raperem Kozą (rocznik 2000), to chyba apogeum tych poszukiwań.

Wielka góra, nieustannie kręcąca się w jednostajnym rytmie sceny obrotowej; krążący wokół niej tłumek aktorów; ekrany, śpiewy, dymy, transowa muzyka. Postaci tego teatralnego fresku odgrywają mikrosceny z życia piekła, czyśćca i nieba niczym na obrazach Hieronima Boscha. Ich sylwetki są zdeformowane kostiumami w duchu Kantora czy Szajny, z mackami czy dodatkowymi głowami (autorem kostiumów jest Sławomir Błaszewski). Spektakl w Powszechnym to chwilami wręcz pastisz średniowiecznej sztuki.

"Boska komedia" Garbaczewskiego, czyli Jacques Brel koło "Bogurodzicy"

Część aktorów i aktorek funkcjonuje jednocześnie na scenie i w wirtualnej rzeczywistości. W okularach VR przez ponad dwie godziny animują postaci, które publiczność widzi na ekranie. Niczym w średniowiecznym teatrze mansjonowym, akcja rozgrywa się bowiem symultanicznie na kilku płaszczyznach. Ponad realnymi aktorami, wspinającymi się na dominującą na scenie wielką górę z białych prostopadłościanów, zawisł ekran. Na nim widzimy górę cyfrową z postaciami demonów - "aktorów" wirtualnych. Ale na zboczach wirtualnej góry zobaczymy też wizerunki aktorów Powszechnego - twarze niektórych z nich zatopione są w stok niczym wielkie głazy czy płaskorzeźby.

A sama "Boska komedia"? Poezja funkcjonuje tutaj dość daleko od tego, co zazwyczaj w teatrze myśli się o wierszu. Wersy Dantego - w przekładzie Agnieszki Kuciak - stają się na scenie Powszechnego monotonnymi inkantacjami przeplatanymi pieśnią "Ne me quitte pas" Jacques'a Brela czy "Bogurodzicą" - jedną i drugą melancholijnie śpiewa m.in. pochodzący z Senegalu aktor i muzyk Mamadou Góo Bâ Muzyka Jana Duszyńskiego przedziwnie łączy tak różne elementy w całość. I wraz z dźwiękami gongu czy prostymi brzmieniami syntezatorów nadaje przedstawieniu pociągającą spójność, zapewnia trwaniu konsystencję i głębię.

Imponującą pracę wykonała scenografka Aleksandra Wasilkowska, nie byłoby też "Boskiej komedii" gdyby nie autorka wideo Hanna Maciąg oraz reżyserująca światło, VR i animację Anastasia Vorobiova.

Piekło, niebo - wszystko jedno

"Boską komedię" Garbaczewskiego świetnie oglądałoby się jako performatywną instalację w galerii czy muzeum. Z myśleniem o niej jako o spektaklu mam pewien problem. Najbardziej wątpliwa jest tu właśnie dramaturgia - rozumiana jako układanie pewnej struktury tak, by coś przekazywała, by kolejne elementy niosły znaczenia.

Z tego punktu widzenia spektakl mógłby się zacząć od nowa w momencie swojego zakończenia. Mógłby też urwać się godzinę wcześniej. Istotne jest to, co na początku i na końcu, a wypełniająca tę ramę medytacja mogłaby trwać równie dobrze dwadzieścia minut, jak i dwie godziny - w zależności od cierpliwości, potrzeb czy nastawienia widza.

Sandra Korzeniak - gościnnie grająca tu m.in. Beatrycze - rozpoczyna spektakl długim monologiem z Antonina Artauda, aktora, surrealisty, reformatora teatru i autora konceptu "teatru okrucieństwa". Wizja "ciała bez organów", obsceniczno-obsesyjne tyrady o defekacji i jej związkach z życiem jako takim mogą w tym wywodzie przyćmić nieco Artaudowską wizję nowego człowieka, który wyzwala się spod spojrzenia osądzającego Boga. A przecież to Boży osąd decyduje w chrześcijańskiej, z ducha jeszcze średniowiecznej wizji Dantego o osadzeniu w czyśćcu, niebie czy tym czy innym kręgu piekła.

Religijna wizja Dantego jest tu jednak złamana - bo gdy poeta (Julian Świeżewski) pod kierunkiem Wergiliusza (Paweł Smagała) dociera w końcu do bram nieba, widzi ten sam napis co nad wejściem do piekła: "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie". Pętla zaciska się, początek jest końcem, obrotowa scena wciąż się kręci, zbawienia nie ma.

Garbaczewski, odwołując się do poematu sprzed siedmiu stuleci i sztuki biorącej swój początek z kościelnych obrzędów, zrobił w Teatrze Powszechnym antymisterium - ujmujące i męczące zarazem.

Premiera 8 lutego. Kolejne pokazy 9, 11 i 12 lutego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji