Artykuły

Planuję być stara

"Minutka" pod opieka artyst. Ewy Piotrowskiej z Teatru Baj w Warszawie na IX Festiwalu Teatralnym Konteksty w Poznaniu. Pisze Monika Nawrocka-Leśnik w portalu kultura.poznan.pl.

O świątecznych reklamach Allegro mówi cały świat, wzruszają miliony ludzi. "Minutka" Teatru Baj nie jest częścią żadnej kampanii, ale ze swoim przesłaniem powinna mieć podobną liczbę odsłon.

"Minutka" to obiektywnie krótko. Ale podczas takiej "Minutki", czego dowiedli twórcy z Teatru Baj w Warszawie, można opowiedzieć zgrabną, też złożoną historię. I nie jedną, a nawet trzy, które coś łączy. Jest czas na spokojną narrację - z racji wieku bohaterów to wręcz wskazane. Szczegóły? Ba! O nie też zadbali.

Starość po staremu

W tym wypadku kluczem do sukcesu jest prawdziwość opowiadanych historii. Bo każdy z nas nie tylko zna bądź też znał osobę podobną do bohaterów "Minutki", ale z biegiem czasu może stać się nawet jednym z nich. Bohaterem spektaklu są "everyman" (i "everywoman", żeby nie było) 60+. Pierwszy na scenie pojawia się On, ma problemy z ręką, to chyba skutek udaru, ale się nie poddaje. Ćwiczy umysł - rozwiązuje krzyżówki, i ciało. Podglądamy jak się gimnastykuje. Śledzimy jego każdy krok. Mężczyzna już od rana na coś czeka. Krząta się z kąta w kąt. Dzwoni telefon, ale nie odbiera, zapomniał, gdzie go ma. Ala czas mija, ogląda stare zdjęcia. W końcu zakłada marynarkę, zabiera aparat i wychodzi.

Jego mieszkanie, które lekko trąci myszką (lustro, regał z książkami, gdzie swoje miejsce znalazły też doniczka, jakiś koszyczek i świeczka, stojąca lampa z abażurem, stary okrągły stół i leciwe krzesła) zajmuje Ona z ręką na temblaku. Staruszka - choć jestem pewna, że nie chciałaby, żeby tak o niej mówić - postanowiła posadzić roślinkę. Sama, choć to nie było łatwe, przyniosła sobie ziemię, a potem sprawną ręką napełniła doniczkę. W oczekiwaniu na "plony" wyszperała kolorowe ubrania z czasów młodości. Szybko ożywiła wspomnienia. Poczuła się lepiej jak tylko założyła stare buty. Kresem jej szczęścia okazało się jednak stojące w kącie lustro. Przejrzała się, tańcząc. I na nowo zobaczyliśmy wypisaną na jej pomarszczonej twarzy niezgodę na starość.

Po niej te kilka metrów kwadratowych zajęła kolejna starsza pani. I ona, przyznaję, wzbudziła moją największą sympatię. Dlaczego? Odniosłam wrażenie, że pogodziła się ze swoją metryką, że potrafi z niej nawet żartować. Ma problemy z chodzeniem, podpiera się laską. Wiemy też, że bujna czupryna to jedno wielkie oszukaństwo... Podobnie jak reszta staruszków i ona ma swoje codziennie rytuały. Wróciła z zakupów z gazetą i pomarańczą. Zaraz zabierze się za lekturę. Ale najpierw - herbata! Taka ekspresowa, parzy się tylko minutkę.

Pogodna jesień

I właśnie przebieg tej trzeciej miniatury - ku mojemu zaskoczeniu i radości, zmienia dzwonek do drzwi. W progu widzimy poznane wcześniej starsze państwo. Od razu jest weselej. Piją wspólną herbatę, gawędzą. Ona - z ręką na temblaku, rozlewa herbatę. I dopiero wtedy wszystko się tak naprawdę zaczyna. W staruszków wstępują nowe siły i kiedy bohaterka z peruką znika z pokoju, na stole ląduje tort! Kobieta świętuje swoje - oczywiście - 18. urodziny. Widzowie śpiewają sto lat (bo zapomniałam wspomnieć, że podczas spektaklu nie pada ani jedno słowo). Jest radość, wzruszenie. I refleksja. Bo nikt z nas przecież wiecznie młody nie będzie. Ale może wcale nie ma się czego bać? Bo starość nie musi oznaczać wyłącznie chorób, wyrzeczeń i samotności, tylko wręcz przeciwnie? Jesień życia może być pełna spotkań. Jesienią też można się dobrze bawić, można ją spędzić z rodziną i przyjaciółmi.

Tę historię opowiedziały trzy lalki wielkości człowieka, stworzone przez aktorów zainspirowanych pracami znanej scenografki, Natashy Belovej. Lalki pomarszczone jak seniorzy, ze szklistymi oczami, jakie zrobią się każdemu z nas na starość. Lalki, którym było widać nawet żyły na głowach. Każdy z bohaterów miał unieruchomioną jedną rękę, druga należała do aktora. Cała trójka: Malwina Czekaj, Izabela Zachowicz i Marek Zimakiewicz świetnie dogadywała się ze swoimi lalkami. W relacjach tych pojawiły się nawet czułe gesty: delikatne uściski, głaskanie oraz strzępki rozmów, podpowiedzi, co dalej począć.

Magii "Minutce" dodała także muzyka na żywo. Prawdziwa jak te historie, taka z krwi i kości. Jej autorką jest Natalia Leszczyńska, członkini zespołu działającego przy Teatrze Baj. Ta "wielbicielka ciszy w muzyce i pauzy w monologach" zagrała m.in. na akordeonie i ukulele. Podążała z, a nie za bohaterami, dostosowując tempo do ich nastroju, okazji. Było melancholijnie, ale też imprezowo. Bo w końcu taka okazja, zdarza się raz na... 18 lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji