Artykuły

O Nowej to Hucie opera

Pięćdziesiąt lat temu Adam Ważyk, poeta popierający wcześniej komunistyczną władzę, opublikował "Poemat dla dorosłych", gorzką opowieść o Nowej Hucie. Dziś nowohucki teatr uznał, że to opowieść bardzo współczesna pisze Katarzyna Janowska w Polityce.

Od "Poematu dla dorosłych", w którym poeta opisuje, jak wygląda prawdziwe życie w socjalistycznej krainie szczęśliwości, a także daje wyraz swojemu rozczarowaniu ideologia, zaczyna się w Polsce czas odwilży. Czy warto utwór czytać dzisiaj? - W poemacie Ważyka odbija się współczesność Nowej Huty, która jest dziś metaforą całej Polski - mówi Bartosz Szydłowski, dyrektor Teatru Łaźnia Nowa, działającego od półtora roku na jednym z nowohuckich osiedli. -Dlatego z tekstu Ważyka zrobię operę. Będzie ostro, wyśpiewamy politykom, co o nich myślimy. Teatr Łaźnia, ulokowany na osiedlu Szkolnym w centrum Nowej Huty, to teraz plac budowy. Szydłowski chce przerobić dawne szkolne warsztaty na warsztaty wyobraźni, a to wymaga pracy i rozmachu. Spacer po budynku liczącym 4,5 tys. m kw. zajmuje ponad pół godziny. - Remont trwa w części przeznaczonej dla widzów. Tu będzie kawiarnia z najlepszą kawą w mieście, szatnia, toalety- oprowadza Bartosz Szydłowski, który kilka lat temu na Kazimierzu, w pomieszczeniach dawnej żydowskiej mykwy, stworzył offowy teatr. Kiedy dwa lata temu zapowiadał, że przenosi teatr do Nowej Huty, nikt nie wierzył, że mu się uda.

W sali, w której odbyło się już kilka premier teatralnych (m.in. "Cukier w normie" wg Shutego, "From Poland with Łove" Pawła Demirskiego, "Edyp" w reżyserii Bartosza Szydłowskiego, spektakle festiwalu Beckettowskiego), widać na podłodze jaśniejsze ślady po miejscach, gdzie stały maszyny. W piwnicach wrażenie robi ogromne po mieszczenie poszatkowane betonowymi filarami, które tworzą naturalną scenografię. Odbywały się tu wystawy i spektakle.

Przy teatrze ma powstać ogród, w którym będą mogli odpoczywać mieszkańcy Nowej Huty, i jednocześnie miejsce dla letniego teatru i kina.

- Chciałbym tu stworzyć coś na wzór greckiego gimnazjonu. Miejsce harmonii ducha i ciała - rozmarza się Bartosz Szydłowski. Ale na razie zamiast ogrodu jest kawał ziemi porośniętej chwastami. Na realizację marzeń potrzebne są pieniądze. Teatr od miasta dostał 800 tys. zł dotacji, drugie tyle zdobył Szydłowski sam. Teraz stara się o pieniądze z Unii Europejskiej. Ich wniosek został wysoko oceniony.

Miasto stłumionej euforii

Bartosz Szydłowski przeprowadził się z rodzicami z. Wrocławia do Nowej Huty na początku lat 70. - Za Syrenką przejeżdżającą ulicami idealnego miasta socjalizmu biegła chmara dzieci. To był obrazek jak z Afryki -wspomina. Uciekł stąd jako bardzo młody człowiek. Jednak po latach mieszkania w Krakowie uznał, że w mieście jego dzieciństwa kryje się genius loci, z którego jako artysta może czerpać. - W Nowej Hucie człowieka rozpiera energia, chce się biec. Ale jest to także pejzaż rezygnacji, nieuchronnej klęski. Ta sprzeczność inspiruje.

O swoim teatrze myśli: Miejsce wspólne artystów i mieszkańców, miejsce konfrontacji człowieka z człowiekiem, tym intensywniejszej, że wykorzystującej potencjał teatralny.

Teatr dla clit będzie, zdaniem Szydłowskiego, skazany na minimalny zasięg. On chce wejść z teatrem do miasta i przynieść miasto do teatru.

Jeszcze przed powstaniem Łaźni robił w Nowej Hucie projekt "Aleja Nadziei Odrodzenie" pod patronatem prezydenta miasta Krakowa. Widowisko zostało przerwane, bo ktoś przeciął kabel doprowadzający prąd.

- To byt gest niezgody nu rytuał spektaklu. Zabrzmiał jak znak ostrzegawczy: Uważaj, to jest mój teren, zrozumiałem, ze ważniejsza jest praca od dołu, od podstaw, od ludzi opowiada Szydłowski.

Kiedy Łaźnia instaluje się na osiedlu Szkolnym, zaczepia mieszkańców okolicznych bloków i opowiada im o nowym miejscu, zaprasza do teatru.

Z tego rodzi się pierwszy projekt "Mieszkam tu". Mieszkańcy przynoszą przedmioty związane z Hutą (m.in. emblematy Solidarności, otwieracz do butelek zrobiony z naboju, kamień z pomnika Lenina), a zainspirowany nimi reżyser Jacek Papis buduje opowieść teatralną. Zaczyna się wspólne oswajanie Nowej Huty. Łaźnia wydaje gazetę "Lodołamacz", w której opisuje, co dzieje się w mieście, w Łaźni, w krakowskich teatrach.

Padają pytania o tożsamość Nowej Huty, o to, czym jest nowohuckość dzisiaj.

W spektaklu "Król Edyp" Sofoklesa, w którym reżyser Bartosz Szydłowski chciał pokazać, że porażka może mieć sens, bo jest drogą do prawdy, antyczny chór składa się z mieszkańców Nowej Huty. Augustyn Mirga, jeden z naturszczyków grających w spektaklu, przy okazji prób opowiada Szydłowskiemu prawdziwą historię socjalistycznego miasta. Chłopi, którym odebrano gospodarstwa pod budowę Nowej Huty, strzelali do robotników budujących miasto. To pierwsza warstwa krwi, która wsiąkła w tę ziemię. Na kolejnych wirażach historii ofiar przybywało.

- Zrozumiałem, że Nowa Hula to miejsce stłumionej euforii. I udzie, którzy ją budowali, byli pełni nadziei, optymizmu, wiary w lepszą przyszłość. Wmówiono im, że są lepsi niż inteligenci, bo są blisko życia. A potem raptem ten czas nazwano okresem błędów i wypaczeń. Poczuli się oszukani. Historia powtarzała się kilkakrotnie. Po radości roku 1980 nastał stan wojenny i czas walk z milicją i ZOMO. W 1989 r. z chwilą przyjścia upragnionej wolności, od radnych miasta Krakowa usłyszeli, że Hutę najlepiej byłoby zburzyć i zaorać. Zaczęło się bezrobocie, frustracja, spychanie ludzi do getta biedy - opowiada Szydłowski.

Ważyk siadł idealnie

Na wiosnę w Łaźni dali koncert Wojciech Karolak i Jarosław Śmietana. Grali wspólnie z nowohucką kapelą WU-HAE.

Kiedy usłyszałem WU- HAE, ich drapieżność, świeżość, wiedziałem, że muszę z nimi robić muzyczną opowieść o Nowej Hucie. Przynieśli mi swoją przeróbkę szlagieru "O Nowej to Hucie piosenka", rzuciłem hasło: Róbmy operę do "Poematu dla dorosłych" Ważyka, nawet nie pamiętając, co on napisał. Ale kiedy przeczytałem, zdałem sobie sprawę, że nie ma lepszego tekstu o współczesnej Nowej Hucie niż poemat sprzed 50 lat - opowiada Szydłowski.

- Ważyk nam siadł idealnie. Pisze o Nowej Hucie, jaką dziś codziennie oglądamy. Różnica jest tylko taka, że kiedyś ludzie tu mieszkali, a dziś uciekają - mówi Bzyk, czyli Marcin Bąk, lider WU-HAE (oprócz Bzyka, Marcin Guzik, Błażej Betlej i od niedawna Piotr Biedrzycki Biedrona) Liderzy WU-HAE Bzyk i Guzik mają za sobą szumną młodość: alkoholizm, odwyki, kłopoty z policją. Typowe nowohuckie biografie. Muzyką zajmowali się w przerwach między libacjami, ale w pewnym momencie doszli do wniosku, że muza jest najważniejsza. Odbijają się od dna. Wspólnie z Wojtkiem Karolakiem i Jarosławem Śmietaną wydali płytę "Życie na raty", bo - jak twierdzą - wszyscy żyjemy na raty. Wychowali się na muzyce gitarowej. Grają tzw. muzykę crossover. Są pomiędzy stylami. Pociąga ich ostre gitarowe brzmienie

i rap. Na płycie wielkimi literami napisali: Teksty są ważne! Nie mają - jak mówią - skazy solidarnościowej. Nie gloryfikują PRL, ale wkurza ich obecna władza. Biedrona mówi, że najbardziej im odpowiada minarchia. Znalazł lo słowo w Internecie. Oznacza minimalną ingerencję władzy w życie obywateli.

- CzytamWażyka i spacerując po Nowej Hucie widzę, jak niewiele zmieniła się mentalność ludzi. Oglądają polskie seriale i marzą, żeby żyć jak w "Klanie"albo "Na Wspólnej". Tymczasem w blokach trzeba zapomnieć o intymności. Wścibscy sąsiedzi siedzą cały czas w oknach i lustrują, co się u kogo dzieje. Kiedy zmarł mój ojciec, jego wspólnik wszedł do naszej piwnicy i wyniósł jego narzędzia. Każdy nowohucki dom kryje morze ludzkich tragedii: alkoholizm, rozpad rodzin, staczanie się młodych ludzi, dla których jedyna przyszłość to ławka przed blokiem i narkotyki za pięć złotych - opowiada Guzik, urodzony w Nowej Hucie.

Dawniej, po wypłacie, lasek przy kombinacie był szary od mężczyzn pijących piwo. Teraz lasek jest pusty. Ludzie nie mają pieniędzy. Żyją z dnia na dzień. Tu nikt niczego się nie dorobi. Chodzi tylko o to, żeby mieć pieniądze na chleb i rachunki.

Kiedy Guzik jedzie do Huty tramwajem nr 22, widzi, jak przy centrach handlowych wsiadają i wysiadają zadowoleni z życia ludzie. Pod kombinat dojeżdżają już tylko spracowani, szarzy, wymięci.

"Są ludzie spracowani, którzy nigdy nie byli w teatrze"- pisał Ważyk.

- O nich chcemy się upomnieć w operze według jego "Poematu" - mówi Igor Stokfiszewski, krytyk literacki i dramaturg współpracujący z Szydłowskim. Według niego, utwór Ważyka to wysokiej klasy osiągnięcie poezji politycznej. Autor nie chciał zerwać z ustrojem, który piętnował. Chodziło mu o przywrócenie prawdziwej idei socjalizmu.

Suma ludzkiego piekła

W "Poemacie dla dorosłych" warszawski inteligent jedzie do miasta przyszłości i przekonuje się, że propagandowy obraz to jedno wielkie kłamstwo. Rzeczywistość wygląda inaczej niż na plakatach. W nowym, wspaniałym mieście panuje chaos. Ozdobione attykami, rozplanowane według wizji Le Corbusiera bloki to suma ludzkiego piekła.

- Dziś jest podobnie. Nowa Huta jest symbolem polskich blokowisk - mówi Stokfiszewski.

Ważykowa panna Jadzia to dziś np. ekspedientka z osiedlowego sklepu, mająca za sobą tragiczne przeżycia. Artystka z "Poematu" przypomina współczesnych młodych artystów plastyków, snujących się całymi dniami bez celu po mieście. Według krytyka, aktualny jest opisywany przez Ważyka konflikt między przywiązaniem ludzi do tradycyjnych wartości, takich jak religia, rodzina, a wymogami: kiedyś ideologii, dziś rynku.

Autor opisywał klęskę sztucznie, także na poziomie ideologicznym, stworzonego miasta. Dziś władza też próbuje formatować ludzi do wypełniania konkretnych tez. Posługuje się językiem ideologii, wyzwalając demony nietolerancji. Autorzy "Nowohuckiej opery" nie będą także oszczędzać inteligencji, która - zdaniem Stokfiszewskiego - podobnie jak politycy odcięła się od ludzi.

W operze wykorzystany zostanie cały tekst Ważyka. Pojawią się bohaterowie z przeszłości i teraźniejszości. Bzyk chciał także napisać muzykę do wiersza Wisławy Szymborskiej sławiącego Stalina, ale poetka nie zgodziła się na użycie tekstu jej autorstwa. WU-HAE błyskawicznie komponuje kawałek za kawałkiem.

- Wykorzystamy dźwięki Nowej Huty, tej dawnej i współczesnej: odgłosy starego tramwaju zgrzytającego o szyny, odgłosy suk zomowskich, uderzenia młotów. Będą też operowe wstawki, czyli arie - opowiada Błażej Betlej z WU-HAE. - Całość będą ilustrować krótkie filmy.

- Czytam "Poemat" Ważyka jak dantejską drogę przez piekło. To jest także opowieść o mojej wędrówce przez to miasto. Wchodzę w Nową Hutę nie dlatego, że jest piękna, ale dlatego, że jest straszna. Wsłuchuję się w nią. Nowa Huta będzie nas zmieniać, ale i my powoli będziemy odciskać na niej swój ślad - mówi Bartosz Szydłowski, reżyser powstającej opery.

Na zdjęciu: Grupa WU-HAE.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji