Artykuły

Sprawiedliwy świat baśni

Rozmowa z Janem Szurmiejem, reżyserem spektaklu "Pierścień i róża", którego premiera odbyła się 10 stycznia we wrocławskim Teatrze Polskim

W tradycji literackiej baśń określa się Jaka czystkę mitu lub jako rzeczywistość cudowną, odbiegającą od języka polityki i "wielkiej" historii. Czy baśń, którą Pan przygotował z zespołem Teatru Polskiego, jest alternatywą banalnego świata wideoclipów?

- Na pewno tak. Rzeczywistość zawsze ma wpływ na ukształtowanie ostatecznej formy spektaklu. Dzięki konwencji baśniowej zderzyłem dwa światy: Wschodu i Zachodu. To jedna z wielu ukrytych aluzji do naszej współczesności. Niektóre z nich mogą być czytelne tylko dla nas, ale to ryzyko twórców.

Chcemy poważnie traktować młodego widza i grać "Pierścień i różę" w sposób jak najbardziej szlachetny i poważny. Przypowieść Thackeraya ubarwiliśmy pięknymi kostiumami i dekoracją Kazimierza Wiśniaka. Zbigniew Kamecki napisał szalenie lapstickową i ciekawą muzykę. A zatem w spektaklu mieszają się różne style, dając niecodzienne efekty. Tango w wykonaniu księcia Bulby (Robert Gonera) w krokach, które sugerują taniec rosyjski, jest po prostu śmieszne. Z wielu konwencji próbowaliśmy stworzyć nową wartość. Czy to się udało, ocenią przede wszystkim widzowie, a później krytyka. Kolejną atrakcją będą dla wielu piosenki Macieja Wojtyszki.

Młodzi ludzie mają pretensje przede wszystkim do nadmiernej eufemistyczności języka, Powiadają - kiedyś mówiliśmy "wiódł ślepy kulawego", dziś słyszymy "widzący Inaczej wiedzie sprawnego Inaczej". Twierdzą, U język współczesny znów nie wyraża prawdy o świecie. Czy i Pan odbiera te zagrożenia, a baśń może Im zaradzić?

- Ludzie młodzi zawsze postrzegają świat w sposób słuszny i sprawiedliwy. To coś, co człowiek niesie od dziecka, co jest szczere, promieniuje także na okres młodości. Potem zaczynamy charakteryzować twarz i grać inne role - uśmiechając się, kiedy nie trzeba, potykając kąśliwe uwagi i udając, że jest fantastycznie. Młodzież widzi świat ostro. Ale sądzę, że i ja zaliczam się do młodzieży. Lubię ten sposób widzenia świata - buntowniczy i ostry. Bez takich postaw' świat by się nie zmieniał.

Wieść gminna niesie, iż marzy Pan o Inscenizacji "Nędzników".

- Marzę o tym i nie tylko o tym. W szafie mam kilka gotowych do realizacji partytur. Aktor marzy o wielkiej roli, ja marzę o wiciu spektaklach i dużych inscenizacjach, które by niosły z muzyką wspaniałe libretto. W przypadku "Nędzników" fascynuje przede wszystkim mądrość literackiego źródła. Wiadomo, kim był Wiktor Hugo. Spektakl odniósł wielki sukces na świecie. Jest w nim wspaniała, sprawdzona muzyka. Libretto mówi wiele o rewolucji francuskiej, o moralności i jednostce. To jest prawdziwy musical, za którym tkwi wielka literatura, tali jak za "Skrzypkiem na dachu" czy "Cabaretem". Są także musicale broadwayowskie, cukierkowe, gdzie ktoś jeździ na deskorolce wśród świateł i jest fantastycznie. Ale ja nie chcę robić musicalu o niczym, musicalu wrażeniowego czy teledyskowego.

Są pewne nadzieje, że uda się zrobić "Nędzników". Ale ten spektakl wymaga wielkiej sceny i wielkich pieniędzy. Być może Teatr Muzyczny wyprodukuje "Nędzników" wspólnie z Teatrem Polskim. Wtedy wymieszałbym oba zespoły aktorskie na dużej scenie, korzystając ze sceny obrotowej, zapadni etc. Tylko w takich warunkach można myśleć o sukcesie.

Rozmowa z Kazimierzem WIŚNIAKIEM.

Powrócił Pan do Wrocławia w sposób magiczny. Widzowie pamiętający scenografie do "Hamleta" czy "Wyzwolenia" odnajdą Kazimierza Wiśniaka pośród Bałaguł, Czarnych Wróżek i Bombastinich w "Pierścieniu i róży".

- Zawsze lubiłem pracować we Wrocławiu. Teatr Polski to nie tylko miejsce, ale i zespół ludzi, który mi odpowiada. A fantazji wierzyłem zawsze. Spektakle Tomaszewskiego czy Swinarskiego były przecież niezłą szkołą wyobraźni dla widzów i realizatorów.

Czy nie obawia się Pan, iż część młodych widzów utraciła już zdolność obcowania z cudownością świata baśni?

- Dziś to z pewnością inna cudowność. Telewizja wywiera olbrzymi wpływ na wyobraźnię dzieci. Na szczęście młodość i bunt to pojęcia nierozłączne. Wierzę, że "Pierścień i róża" spodoba się tym zbuntowanym wobec nużącej poetyki wideoklipu. Nasz spektakl próbuje odbudować "czystość barw". Teatr przez długi czas lękał się czystego koloru, bogactwa koloru. Przypominamy dawny, dobry teatr. Myślę, że może się on w takiej postaci okazać fascynujący właśnie dziś. Może odbudujemy choć cząstkę wartości minionych. Ja nie mam ambicji tworzenia świata alternatywnego wobec obrazów atakujących wyobraźnię naszych widzów, chciałbym tylko ten świat dopełnić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji