Artykuły

Pęcikiewicz wraca na uniwersytet

Festiwal Szekspirowski w Gdańsku otwiera "Tytus Andronikus" Moniki Pęcikiewicz z gdańskiego Teatru Wybrzeże. Młoda reżyser planuje wystawić też wkrótce "Hamleta" i "Sen nocy letniej". Z artystką rozmawia Jacek Wakar.

Jacek Wakar: Czemu sięgnęłaś po ten dramat?

Moniki Pęcikiewicz: Nie mam gotowej listy 10 tekstów, które zamierzam zrobić na scenie. Wszystko, co czytam, co mnie porusza, zostaje we mnie. Czekam, aż przyjdzie moment, w którym będę chciała o tym opowiedzieć. "Tytusa..." [na zdjęciu] lubię od dawna. Im dłużej myślisz o wielkich tekstach, tym więcej światów otwierają. Powiem naiwnie - Szekspir to podróż do egzotycznego kraju. Współczesne teksty są skażone publicystyką. Zanim uda się odcedzić z nich coś wartościowego, miną lata. Różnica między nimi a Szekspirem jest taka, jak między wycieczką do Wołomina a wyprawą na Daleki Wschód.

Teraz jest dobry czas na "Tytusa Andronikusa"?

- Wszystkie teksty Szekspira są szalenie współczesne. "Tytus..." też odnosi się do naszej rzeczywistości - przecież dziś z każdej strony otacza nas przemoc, tak charakterystyczna dla tego utworu. Mnie pociągało jednak co innego. Władza ideologii nad człowiekiem. Nienawidzę tego. Zamiast odpowiadać za wszystko, co robimy, tłumaczymy się ideologią i wydaje nam się, że sprawa jest załatwiona. Ideologie robią teraz zawrotną karierę. Tytus z dramatu Szekspira spełnia wszystkie warunki, by stać się bohaterem, choć trudno go nazwać człowiekiem. On nic nie czuje.

Nie bałaś się tej sztuki? Po wojnie w Polsce wystawiono ją tylko raz.

- Kiedy się robi "Hamleta", chcąc nie chcąc wchodzi się w dialog z dziesiątkami inscenizatorów, którzy gdzieś, kiedyś go robili. Sama widziałam go wielokrotnie i wiele o nim czytałam. Męczą mnie te ciągłe odniesienia. A przy "Tytusie..." czułam się, jakbym wchodziła na ziemię niczyją. To był ląd, który trzeba odkryć, wydobyć z mgły bohaterów. Słowem - prawdziwe wyzwanie. Praca wręcz zmysłowa. Tym bardziej że do dziś nie obejrzałam filmu Julie Taymor z Anthonym Hopkinsem i Jessiką Lange. Nie chciałam się nim sugerować. "Tytus..." kryje wiele tajemnic. Jestem przekonana, że mogłabym go zrobić jeszcze przynajmniej dwa razy, przyjmując inne punkty widzenia.

W Teatrze Polskim we Wrocławiu masz niebawem reżyserować "Hamleta". O czym będzie to przedstawienie?

- Jestem na bardzo wstępnym etapie. Próbuję nazywać swoje myśli, intuicje. Wiem na pewno, że chcę opowiedzieć tę historię z punktu widzenia dzisiejszej generacji 30-latków, żyjących tu i teraz. Interesuje mnie moment, kiedy jedną nogą wkraczamy w dojrzałość, zaczynamy ponosić odpowiedzialność za siebie. Kiedy zamyka się jeden rozdział i trzeba zadać sobie pytanie, jak daleko wolno nam się posunąć, realizując siebie.

W planach masz też spektakl na podstawie "Snu nocy letniej". Na dobre wchodzisz w Szekspira.

- Posiedzę w nim dłużej, to pewne. Obcowanie z Szekspirem jest jak powrót na uniwersytet. Nie chce się z tej nauki rezygnować. Szekspir jest do bólu prawdziwy i dzięki temu tak dotkliwy. Jest niepodważalny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji