Artykuły

Krzysztof Materna: To już nie jest kabaret

- Na pewno pójdę na wybory i to tu, w Szczecinie, bo do premiery się stąd nie ruszam - mówi Krzysztof Materna w rozmowie z Adamem Zadwornym w Gazecie Wyborczej-Szczecin.

Krzysztof Materna przygotowuje w Teatrze Polskim w Szczecinie wielki kolaż twórczości Wiesława Dymnego. To właśnie w szczecińskim teatrze w 1991 r. odbyły się pierwsze "Dymnalia" oparte na piosenkach, wierszach, opowiadaniach i pracach plastycznych zmarłego przedwcześnie artysty (związany z Piwnicą pod Baranami Dymny, artysta, prywatnie mąż znanej aktorki Anny Dymnej, zmarł w 1978 r.).

ADAM ZADWORNY: W jednym z wywiadów powiedział pan o Szczecinie, że "tam jest bardziej krakowsko niż w Nowej Hucie". Mam z tym problem, bo nie wiem, czy to był żart, czy też pan tak serio?

KRZYSZTOF MATERNA: Jak się jest wychowanym w Krakowie i znało się ludzi z pierwszej, najwspanialszej Piwnicy pod Baranami, to podświadomie szuka się miejsc, gdzie jest jej duch. I ja znalazłem tego ducha kilkaset kilometrów od Krakowa, w Teatrze Polskim w Szczecinie, gdzie jest Adam Opatowicz, kultywujący krakowską tradycję, wspaniały zespół, kabaret, atmosfera, a do tego Tuwim, Gałczyński, Hemar, Młynarski czy mój przyjaciel Stanisław Tym, którego też, tu w Szczecinie na urodzinach Czarnego Kota Rudego spotkałem. Ja się tu po prostu czuję jak w domu.

Ale jak to się stało, że Krzysztof Materna reżyseruje w Szczecinie spektakl o Wiesławie Dymnym?

- Po pierwsze - ja się wychowałem na Dymnym, znałem go osobiście, nosiłem za nim flaszkę, a on ostrzygł mnie, kiedy jechałem do kompanii karnej w Trzebiatowie, niedaleko Szczecina. Wolałem, żeby to on mnie strzygł, nim oni to zrobią. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że sięgnę po jego twórczość.

Pewnego dnia profesor Hausner, opowiadając mi o Open Eyes Economy Summit w Krakowie, wspomniał, że kongresowi co roku towarzyszy wielkie wydarzenie kulturalne [w ramach Open Eyes Festival, który towarzyszy kongresowi - az], i zaproponował: "Zrób Dymnego". Ja uważałem, że nie ma sensu robić tak dużego przedsięwzięcia jednorazowo, to musi być wystawione w jakimś teatrze. Powiedziałem mu, że można by to zrobić w Teatrze Polskim w Szczecinie, bo znałem już atmosferę tego miejsca, wiedziałem, że robili tam "Dymnalia". Tak więc będą dwie premiery - krakowska i szczecińska, a spektakl o Wieśku stanie się dla mnie pewnego rodzaju życiową klamrą.

Dymny pisał wiersze, piosenki, opowiadania, scenariusze filmowe, rysował. Trudno z tego zrobić na scenie kolaż?

- Ania Dymna udostępniła mi olbrzymią ilość tekstów Wieśka. Największa trudność to wydobycie z tych tysięcy utworów esencji, która pozwoli je przypomnieć tym, którzy je znają, i sprawi, że spodobają się także młodej publiczności, która nic o nich nie wie.

Z młodymi chyba dobrze się pan rozumie, sądząc nie tylko po teledysku do piosenki "Trofea" 26-letniego Dawida Podsiadły, w którym pan wystąpił, razem z m.in. Magdaleną Cielecką, Borysem Szycem czy Jerzym Stuhrem.

- To on do mnie dotarł ze swoją refleksją na temat moich dawnych skeczy. To duży artysta, wybitny piosenkarz, który mówi o ważnych rzeczach. Rozumiemy się z nim, podobnie jak z Leszkiem Możdżerem, z którym robiłem "Możdżer plus" [jako dyrektor artystyczny gdańskiego festiwalu Solidarity of Art - az], zanim jeszcze "dobra zmiana" zaproponowała 500 plus.

Jak już jesteśmy przy polityce... Tadeusz Ross śpiewał, że "Życie przerosło kabaret". To chyba w dzisiejszej rzeczywistości już banał. Nie ma pan wrażenia, że w polityce jest dzisiaj więcej kabaretu niż polityki w kabarecie?

- Nie nazwałbym tego, co się teraz dzieje w polityce, kabaretem. Dziś to już nie jest kabaret, ale hejt, który nie mieści się w tym pojęciu. Bo kabaret kojarzy mi się z refleksją, niesie coś szlachetnego. Hejt to niestety w polityce zjawisko powszechne. Ja się nie zgadzam z tym, że Klaudia Jachira nazywa swój występ satyrą [kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu podczas swojego występu w czasie debaty zamieniła słowa modlitwy, mówiąc "W imię Ojca, i Syna, i brata bliźniaka. Amen" - az]. To jest bez gustu, to robi komuś przykrość. Satyra nie na tym polega, ja od satyry oczekuję czegoś innego.

A czego oczekuje pan od polityków?

- Kompetencji, powagi, zadumy nad państwem, refleksji. Chciałbym, żeby mój kraj znany był na świecie z pogody ducha jego obywateli i sympatii ludzi do ludzi, a nie nienawiści i zaciekłości. Ale widzę zupełnie co innego. Widzę ludzi, którzy zostają politykami, bo niczego innego nie umieją. Nie mają kompetencji, choć im się wydaje, że je mają. Myślą o stanowiskach i o pieniądzach, a nie dobru wspólnym. Psują kraj. Bo jeśli np. mówią, że stanowisko Komisji Weneckiej to tylko opinia, to znaczy, że wolą świat bez autorytetów. Może dlatego, że w takim świecie łatwiej im wygrywać wybory. Wciąż nie mogę się z taką polityką pogodzić. Ale przecież to my, wyborcy, możemy to zmienić przy urnach. Ja na pewno pójdę na wybory i to tu, w Szczecinie, bo do premiery się stąd nie ruszam. Mam już stosowne zaświadczenie, dzięki któremu zagłosuję u was.

Zna pan szczecińskich kandydatów?

- Znam kilku, bo to przecież znani politycy. Ale zagłosuję na kandydatkę, która nie jest zawodowym politykiem, ale społecznicą.

W przeszłości Krzysztof Materna raczej nie popierał konkretnych kandydatów. A dla tej szczecinianki nagrał pan słowa poparcia.

- Poznałem Magdę Filiks, kiedy prowadziła największe manifestacje Komitetu Obrony Demokracji przeciwko zawłaszczaniu przez polityków sądownictwa. Jest charyzmatyczna, rozsądna, bezinteresowna, to prawdziwa społecznica. Takich osób brakuje w Sejmie. Dlatego zagłosuję na nią.

Dwa lata temu nieoczekiwaną karierę na YouTube zrobił pana skecz z Wojciechem Mannem sprzed dwudziestu lat. Obwieszczono wręcz, że już w latach 90. przewidział, pan co może spotkać kiedyś sejmowych dziennikarzy [którym "dobra zmiana" próbowała ograniczyć prawa w Sejmie - az]. Może i teraz przewidzi pan coś z przyszłości?

- Lepiej nie. Nie mogę się wyzwolić z tamtego humoru i tamtych skeczy. My robiliśmy z Wojtkiem skecze, mam nadzieję, uniwersalne, o pewnego rodzaju absurdzie wiszącym w powietrzu, a nie o konkretnych nazwiskach. Może dlatego się nie zestarzały. Humor w połączeniu z konkretnymi nazwiskami tak nie działa. Np. "Ucho prezesa" czy film "Polityka", moim zdaniem, ociepla wizerunek PiS-u. To przecież parodia parodii, a nie ma jeszcze takiego gatunku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji