Artykuły

Klata w Nowym. Życie to pożyczka

"Dług" wg Davida Graebera w reż. Jana Klaty w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

"Każdy człowiek jest długiem, zrodzonym przez siebie do śmierci. Życie to jest pożyczka, spłacacie ją w ratach dziennych" - śpiewają aktorzy w "Długu" Jana Klaty. Klata zrobił w Teatrze Nowym spektakl, który miał robić w Starym, z aktorami, którzy ze Starego odeszli. Jak wyszło?

Długi, kredyty i pożyczki towarzyszą człowiekowi od zawsze, na co dowody znajdziemy również w literaturze pięknej. A system finansowy, w którym chcąc nie chcąc żyjemy, jest tak nieprzyjazny i nieprzenikniony, że prosty człowiek go nie zrozumie, nie mówiąc już o tym, że nie ma nań żadnego wpływu. Może być co najwyżej jego ofiarą. W kręgu takich rozpoznań pozostajemy mniej więcej do połowy spektaklu, i choć trudno się z nimi nie zgodzić, trudno też się nimi przejąć.

Dług ciała

Dowodów literackich Klata daje kilka, ale ta antologia wydaje się poskładana dość pospiesznie. Na przykład: Raskolnikow przychodzi do lichwiarki, która wykłada, ile (po odliczeniu procentów niewiele) może mu zapłacić za zegarek i papierośnicę, więc dostaje w głowę siekierą. Wygląda na to, że Raskolnikow zabił, bo poczuł się wyzyskiwany. Jednak u Dostojewskiego powody były inne. W "Zbrodni i karze" można zresztą znaleźć ciekawsze fragmenty o długach i pożyczkach, choćby list matki Raskolnikowa opisujący gimnastykę finansową, której rezultatem są skromne sumy wysłane synowi.

Fragment z "Kupca weneckiego" z kolei mówi o zaciągnięciu długu u Shylocka pod zastaw funta ciała; znacznie bardziej interesujący (i pasujący do tematu spektaklu) jest proces odzyskiwania tego długu. Ale tego Klata już nie pokazał, a szkoda. W antologii wyimków z arcydzieł jest jeszcze "Faust" (wiadomo, cyrograf), Sokrates i pewnie coś jeszcze, z dodatkami w postaci złotych a ponurych myśli na temat finansów i bankowości, ciekawostek o "długu ciała", charakterystycznym dla pewnego ludu, który uprawia obrzędowy kanibalizm, a także odwołań do współczesnych kryzysów finansowych i niepojętych operacji na wirtualnych pieniądzach. Ten kolaż jest cokolwiek nużący, bo nie prowokuje do myślenia, raczej skłania do bezradnego przytakiwania (dług jest wszędzie i był zawsze). Ale scenicznie jest atrakcyjny i doskonale zagrany.

Zespół marzenie

Marcin Czarnik, Bartosz Bielenia, Monika Frajczyk i Małgorzata Gorol to zespół marzenie - potrafią wszystko, są wrażliwi, uważni, dowcipni i pełni energii, patrzenie na nich to sama przyjemność. Patrzmy więc, zwłaszcza że już w Krakowie ich nie ma, odeszli ze Starego Teatru po zmianie dyrekcji. Aktorzy nie tylko grają, tańczą, śpiewają, ale i wytwarzają niepokojącą sferę dźwiękową, złożoną z szeptów, szelestów, postukiwań. I -jeśli można tak to nazwać - wytwarzają scenografię, twórczo używając dymów z elektronicznych papierosów. Żadne zadanie im niestraszne i z każdego wywiązują się perfekcyjnie.

W połowie spektaklu robi się ciekawiej - wypisy z literatury pięknej i ekonomicznej ustępują miejsca dłuższym historiom. Marcin Czarnik opowiada o kredytach mieszkaniowych, które brał razem z bratem (bo z żoną nie miał zdolności kredytowej) na kolejne mieszkania w kolejnych miastach (bo zmieniał teatry, a mieszkać gdzieś trzeba). Wreszcie ze sfery jednak abstrakcyjnej przeszliśmy do sfery doświadczenia bliskiego wielu ludziom. Smutną puentą opowieści o wiecznym kredycie jest wystawienie na Allegro (przez urzędniczkę bankową) zdjęcia Czarnika z autografem i wycenienie go na złoty siedemdziesiąt.

Ta historia uruchamia empatię, kolejna - sprzeczne emocje. Odtworzono telewizyjną audycję z dwuosobowym zespołem The KLF, który w 1995 roku wypłacił z banku milion funtów i go spalił. Marcin Czarnik i Małgorzata Gorol uparcie bronią swojej decyzji ("Lubimy pieniądze, chcemy pieniędzy, ale bardziej chcemy je spalić"), Monika Frajczyk jako prowadząca zadaje pytania, które każdemu cisną się na usta, wciela się także w widzów (a robi to mistrzowsko) potępiających, aprobujących, usiłujących jakoś zinterpretować akt spalenia miliona, Bartosz Bielenia jako członek zespołu Def Leppard, zaproszony "ekspert", nieporadnie stara się komentować, choć woli wdzięczyć się do fanów. Scena jest świetna i angażująca, skłaniająca do zastanowienia się nad naszym stosunkiem do pieniędzy i ich dystrybuowania. A także nad naszym stosunkiem do cudzych pieniędzy i ich właścicieli. Chciałoby się, żeby cały spektakl skłaniał do takiego myślenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji