Artykuły

Kto ma tyle wdzięku, co ja?

DANUTA RINN miała być kompozytorem, potem pianistką. Została jedną z najsłynniejszych polskich piosenkarek i aktorką, która nawet grając w epizodzie, długo rozjaśniała ekran.

W poniedziałek, 17 lipca, Danuta Rinn obchodzić będzie 70. urodziny. - Huczną imprezę zorganizuję dopiero 1 października, razem z imieninami - mówi piosenkarka, od czterech lat mieszkająca w Domu Aktora Weterana w podwarszawskim Skolimowie. - Przyjedzie Michał Bajor i inni znani artyści.

Pensjonariuszy ze Skolimowskiego ośrodka nie dziwi już, że panią Danusię często odwiedzają gwiazdy. Gdy trafiła tutaj w 2002 r. wywoływała sensację, bo do jej drzwi pukało ich całe mnóstwo. Takich tłumów nigdy tam wcześniej nie widziano! - Teraz się trochę uspokoiło, ale raz na tydzień ktoś się zawsze pojawi albo przynajmniej zadzwoni spytać, co słychać. Byle nie wcześnie, bo lubię spać do południa. Jestem leniem i nie wstydzę się tego - zwierza się ze śmiechem. - Co robię całymi dniami? Oglądam telewizję, w której nic ciekawego nie ma i popijam herbatkę. Już tak mam, że ciężko mi się zmobilizować. Czasem i też wywiadu, ale sesji zdjęciowych bardzo nie lubię. To paćkanie się przed lustrem godzinami oraz tapirowanie włosów trochę mnie irytuje. Nawet jak byłam młoda nie poświęcałam zbyt wiele czasu makijażowi.

Do mieszkania Danuty Rinn, znajdującego się na drugim piętrze, trafić nie jest trudno. Na jej drzwiach wisi bowiem plakat z okresu świetności artystki. - Podjęłam słuszną decyzję, decydując się na pobyt w Skolimowie, zresztą od dawna zdawałam sobie sprawę, że trafię tu na starość Tylko te stare lata przyszły o wiele wcześniej niż przypuszczałam - mówi z odrobiną nostalgii. - Teraz jednak nie muszę martwić się o sprzątanie, a śniadanie mam podawane do łóżka. Opieka jest wyśmienita, a i jedzenie niczego sobie. Owszem, czasem zjadło by się coś domowego, ale na wczasach też nie rozrabiamy, gdy dostajemy "beleco".

Przytulne mieszkanie, składające się z dwóch pokoi, obwieszone jest aniołkami. Stoją na pólkach, szafkach, są namalowane nawet na ścianach. - To hobby zaczęło się przypadkiem. Kupiłam gdzieś pierwszego i dalej jakoś poszło, jednego nawet wycyganiłam od pewnego księdza.

W moim życiu dużo zresztą było przypadku, tak jak moja kariera. Nie myślałam, że zostanę gwiazdą, a gdy to już się stało, obróciłam wszystko w żart. Może dlatego nie byłam dla nikogo zagrożeniem, nie miałam nigdy zawodowych konfliktów, nie odczuwałam zawiści. Ja lubię ludzi i zawsze miałam dystans do tego, co robię - mówi artystka, która pogodę ducha zachowuje nieustannie. - Gdybym do tego, co robię podchodziła śmiertelnie poważnie, pewnie by mnie na świecie już nie było. A tak cieszy mnie każdy dzień, choć czasem dokucza mi samotność w gromadzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji